Świat pędzi przed siebie, atakując ogromem bodźców i niewiele brakuje, by eksplodował. Co tak naprawdę jest przyczyną tego gigantycznego chaosu? Czy da się jeszcze coś z tym zrobić? Stop, zatrzymaj się, weź głęboki oddech, spójrz przed siebie, spójrz w górę, spójrz w głąb siebie. Pomyśl.
Steve Von Till wraca z nowym, wzruszającym albumem, by raz jeszcze przypomnieć o tym, co najważniejsze - że człowiek i natura stanowią jedność. "Alone in a World of Wounds" to osiem utworów, które zostają w głowie i chwytają za serce. Porozmawialiśmy nie tylko o tej niezwykłej płycie i nadchodzącej europejskiej trasie koncertowej, ale przede wszystkim o emocjach i poszukiwaniu równowagi.
![]() |
Steve Von Till by Bobby Cochran |
Między Uchem A Mózgiem: Poprzednim razem rozmawialiśmy kilka dni po zaćmieniu księżyca. Teraz jesteśmy tuż przed księżycową pełnią. Na niebie nieustannie coś się dzieje i choć niewielką cząstkę tego możemy podziwiać z naszej ziemskiej perspektywy, zdarza mi się dość często patrzeć w niebo. Tym razem też mam dla Ciebie pewną niespodziankę odnośnie tego, co wydarzyło się pod koniec marca. Wtedy miało miejsce zaćmienie słońca, które przykryła czarna tarcza księżyca w nowiu... (pokazując zdjęcie zamieszczone poniżej)
Steve Von Till: ojej, to niesamowite... Wspaniałe... (wzruszenie)
MUAM: Dziękuję, po prostu chciałam się tym podzielić, ale przede wszystkim podziękować Ci za nowy album. Bardzo mnie poruszył. Właściwie spodziewałam się, że tak będzie, ale i tak doświadczenie jest bardzo silne. Pamiętam, że gdy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu wspominałeś, że materiał był już właściwie prawie gotowy. Teraz jest już powszechnie dostępny. Odbył się też premierowy wspólny odsłuch na Bandcampie. Jakie były reakcje?
SVT: Było bardzo miło, te przedpremierowe odsłuchy to bardzo fajna sprawa. Uwielbiam rozmawiać o muzyce i dzielić się przemyśleniami z ludźmi. Po raz pierwszy sięgnąłem po tę formę przedpremierowego spotkania przy okazji wydania tryptyku "Harvestman" w ubiegłym roku. Miło jest umożliwić chętnym zapoznanie się z materiałem przed wydaniem i zorientować się, jaki jest odbiór tej muzyki. Ten proces wydania albumu zawsze jest wyzwaniem. Gdy kończysz pracę nad płytą i oddajesz ją światu, przestaje należeć do ciebie. Wkładasz w tę muzykę ogrom uczuć, emocji i gdy dzielisz się nią ze światem ufasz, że odbiorca wychwyci choć część tego, co chcesz przekazać. Odbiór może być bardzo różny, ale bardzo cieszy mnie fakt, że wiele osób poczuło tę muzykę, że wpłynęła ona na nich w jakimś stopniu.
MUAM: Zapamiętałeś jakieś szczególne pytanie, które Cię poruszyło?
SVT: Niespecjalnie, bo poruszonych zostało wiele naprawdę ciekawych zagadnień. Pewnie też dlatego żadne jakoś szczególnie się nie wyróżniło, bo udzielam ostatnio wielu wywiadów i tych pytań jest mnóstwo. Ludzie bardzo silnie odbierają tę muzykę, są mocno wkręceni, więc towarzyszy temu wydawnictwu naprawdę dobra energia.
![]() |
Zaćmienie Słońca 29.03.2025 po 11, widziane z Gdańska |
MUAM: Bardzo mnie to cieszy. Jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałam się podzielić, związana z tą energią, o której wspominasz. Kontakt z Twoją nową muzyką złożył się w czasie z pewnym filmem, który miałam przyjemność obejrzeć w miniony weekend. To dokument o Warrenie Ellisie, którego znamy z Dirty Three i The Bad Seeds oraz ze współpracy z Nickiem Cave'm. To była opowieść nie tylko o jego muzycznej drodze, lecz także o parku dla zwierząt uratowanych przed okrucieństwem człowieka, który powołał do życia na Sumatrze. To wzruszająca, chwilami rozdzierająca historia, która bardzo mocno rezonuje z tym, o czym opowiadasz - przypomina bardzo silnie o więzi człowieka z naturą.
SVT: Warren Ellis to magik. Słyszałem o tym parku i film jest na mojej ścisłej liście do obejrzenia. Można go już zobaczyć online?
MUAM: Oglądałam go na festiwalu dokumentów, który na razie odbywa się w polskich kinach, ale będzie też na przełomie maja i czerwca jego internetowa edycja i wtedy prawdopodobnie będzie dostępny na stronie https://mdag.pl. Emocje, które targają odbiorcą podczas seansu są tak silnie, że trudno o nich opowiadać i jakkolwiek się na nie przygotować. Po filmie długo myślałam o relacji ludzi ze światem zwierząt. Pomyślałam też o Twoim lesie, o Twoich spacerach wśród drzew i muzyce, poprzez którą o tej relacji opowiadasz.
SVT: Staram się tę relację pielęgnować. Mieszkam właściwie w lesie, znacznie bardziej dzikiej przestrzeni niż kiedyś, różniącej się od tej miejskiej, w której funkcjonowałem wcześniej. Zawsze jednak szukałem tej więzi. Przynależymy do natury, jesteśmy dzicy, jesteśmy częścią dzikiej przyrody. Niestety często o tym zapominamy, że przyroda nie jest po prostu miejscem, które warto odwiedzać, że nie żyją tam po prostu jakieś inne organizmy. To nasz wspólny świat, część nas, stąd się wywodzimy i walka ze zrozumieniem tego, z uświadomieniem sobie tej relacji jest przyczyną naszej tęsknoty i naszego smutku. To, że nie szukamy tego połączenia, że próbujemy się odciąć, że w jakimś stopniu czujemy się lepsi, ważniejsi, jest przyczyną chorób, smutku, zła na świecie.
MUAM: To prawda. Czyli nową muzykę poniekąd zainspirowały te leśne spacery i rozważania?
SVT: Częściowo tak. Ciężko tak naprawdę jednoznacznie określić, co staje się inspiracją dla muzyki. To kolaż setek przeróżnych momentów, ale jest jeden utwór na albumie, który napisałem podczas spacerów z psami. To "Old Bent Pine", którego tekst powstał podczas spaceru. W pewnym stopniu myślę o muzyce nieustannie. Gdy dopada mnie frustracja, idę na spacer, by spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Podczas tych pieszych wycieczek dodawałem kolejne słowa do tego tekstu, zmieniałem je, aż wyłonił się pełen obraz. Trwało to kilka tygodni. To ciekawe, bo przeważnie muszę sobie wszystko zapisać, by mi nie uciekło, bo jestem dość roztargniony. Ten tekst tkwił jednak w mojej głowie mimo to, z czasem nabierając coraz wyraźniejszych kształtów.
MUAM: Niezwykłe... A jak powstała finałowa kompozycja? Jest w niej coś szczególnego, co bardzo silnie porusza...
SVT: Tu wszystko zaczęło się od partii gitary. Uwielbiam tremolo, takie charakterystyczne pulsowanie. To jest tak proste, ale bardzo skuteczne - sprawia, że mogę się zatracić w tych dźwiękach na długo. Chciałem napisać taki przystępny utwór, w którym prym będzie wiodła ta pulsująca gitara - miałem prostą progresję akordów i słowa, które się do niej dopasowały. Nie pracowałem nad całością tekstu, składałem go z kawałków, ale refren przyszedł mi do głowy w całości. Ten moment był szczególnie wzruszający. Nie wiem, dlaczego tak się czuję, ale gdy go śpiewam prawie doprowadza mnie do łez... Nie umiem tego wyjaśnić...
MUAM: Czuję dokładnie to, o czym mówisz gdy słucham tej kompozycji...
SVT: Nie wiem, o czym dokładnie jest "River Of No Return", dotyczy wielu rzeczy na raz, jak większość moich piosenek. Są tu różne warstwy i czasem stanowią zagadkę nawet dla mnie samego. Zdecydowanie jednak wywołują silne emocje.
![]() |
Steve Von Till by Bobby Cochran |
MUAM: To jest właśnie siła sztuki. Porusza mnie ten fragment, w którym bohater spaceruje wśród drzew i spogląda na październikowy księżyc w pełni, nawiązuje z nim dialog, snuje refleksje. Śpiewasz na tym albumie jakby inaczej niż na poprzednich. Pełniej, Twój głos jest silniejszy, bardziej wyrazisty. Jak Ci się śpiewało tę płytę podczas nagrań?
SVT: Sporo ludzi mi to mówiło, co bardzo mi schlebia. Jak na ironię jest dokładnie odwrotnie, bo mój głos jest znacznie bardziej osłabiony niż kiedyś. Zmagam się z pewnymi dolegliwościami. Po wydaniu "No Wilderness Deep Enough" prawie straciłem głos. Podczas nagrań na potrzeby Roadburn Redux w Seattle, w czasie pandemii walczyłem z głosem, wiele trudności przysparzało mi zaśpiewanie poszczególnych utworów. Straciłem dwa najniższe rejestry, a mój głos bardzo męczy się po pewnej godzinie. Oczywiście gdy śpiewasz na koncercie wszystko odbywa się pod koniec dnia, zatem by sobie z tym poradzić, musiałem poszukać konkretnej pomocy.
Jestem nauczycielem od 24 lat i codzienne głośne mówienie nie pozostało bez wpływu na kondycję głosu. Mam też niekiedy kłopoty ze słuchem, więc prawdopodobnie mówię znacznie głośniej niż powinienem. Musiałem zwrócić się do specjalisty po pomoc - nie do trenera od śpiewu, lecz do opiekuna głosu, który pomógł mi zadbać o to, by nie przemęczać strun głosowych i potrafić je zregenerować po wysiłku. Wykonałem ogrom pracy w tym zakresie, wiele ćwiczeń, włożyłem też dużo pieniędzy w sprzęt audio, który pozwala mi nagrywać wokale w domowym studiu. Zajmuję się tym w godzinach porannych, do chwili lunchu, później już nie mogę śpiewać. Taki tryb pozwala mi uzyskiwać lepsze efekty, ale pewnie częściowo też jest to sprawa psychologiczna. Część problemów nasiliła się z powodu stresu i strachu przed utratą głosu. Takie negatywne myśli bardzo silnie wchodzą w umysł i mają gigantyczny wpływ na nasz stan. Trening dał mi pewność siebie i możliwość powrotu do dobrych praktyk oraz metod regeneracji, gdy tylko poczuję, że struny głosowe są przemęczone. Prawdopodobnie też dzięki tym technikom mój głos jest teraz silniejszy, choć jego zakres się zmniejszył i szybciej się męczę.
Być może też brzmię pełniej także dlatego, że podstawą tych kompozycji są nieco inne instrumenty niż gitara, która w pewnym momencie wydała mi się zbyt ograniczoną formą wyrazu artystycznego. Potrzebowałem czegoś więcej, a syntezatorowe przestrzenie, instrumenty smyczkowe i fortepian, które budują utwory, pozwoliły mi wykrzesać z głosu nieco szersze możliwości ekspresji, więcej głębi. To wymagające brzmienia, które stawiają mi wyzwanie śpiewania w szerszym, ale też pełniejszym zakresie, z większym zaangażowaniem, by oddać ducha muzyki. Sprawiają, że śpiewam bardziej na serio, przybliżając się do roli wokalisty z prawdziwego zdarzenia. To bardzo inspirujące muzyczne przestrzenie.
MUAM: Rozumiem. Ważnym instrumentem na tej płycie jest wiolonczela - pięknie brzmi, a jednocześnie sprawia, że Twoja wypowiedź artystyczna jest oryginalna, nietypowa...
SVT: Wiolonczela rozbrzmiewa na moich dwóch ostatnich albumach. Zawsze też pojawiały się w moich solowych dokonaniach skrzypce lub altówka. Wiolonczela i róg francuski to dwa moje ukochane instrumenty od dawna, uwielbiam ich brzmienie, więc umieszczenie ich na pierwszym planie dobrze współgra z tym, co chcę przekazać. Na dwóch ostatnich albumach na wiolonczeli zagrał Brent Arnold, który przeniósł na zupełnie nowy poziom moje proste pomysły, które zaaranżowałem na syntezatorze czy melotronie. Na tej płycie otworzył się nieco bardziej niż poprzednio - znamy się już znacznie lepiej, co też sprawiło, że zaryzykował bardziej, spróbował czegoś nowego, mógł poczuć pełną artystyczną wolność.
MUAM: Jasna sprawa. Wracając jeszcze na moment do tematu śpiewu - zaczęłam się zastanawiać jak poradziłeś sobie z presją głosu na tegorocznym Roadburn, gdzie miałeś do zagrania kilka koncertów oraz kilka ważnych spotkań. Niestety nie mogłam być na festiwalu, nad czym ubolewam...
SVT: W dniach, gdy musiałem śpiewać starałem się przed tymi najważniejszymi momentami trochę odizolować, by zachować siły, zrobić porządną rozgrzewkę godzinę przed występami i zadbać o wystarczającą ilość płynów takich jak herbata i woda. Oczywiście trzeba też unikać alkoholu przed koncertem, by nie przemęczyć głosu. Na Roadburn było wielu moich przyjaciół i osób, z którymi chciałem porozmawiać, więc było to wyzwanie. Na szczęście się udało.
MUAM: Zbliża się też trasa koncertowa, kolejne wyzwanie. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze! Poprzednim razem publiczność była bardzo ciepło nastawiona, nie wątpię, że i tym razem będzie podobnie.
SVT: Mam nadzieję, że dam radę i mój głos spełni oczekiwania. To samo w sobie jest już stresujące, bo bardzo wchodzi w głowę. Wierzę, że będzie dobrze!
![]() |
SVT, fot. Bobby Cochran |
MUAM: Przyjrzyjmy się jeszcze na moment oprawie graficznej płyty. Jej centrum stanowi wspaniałe zwierzę, a w tle wyłania się księżyc, jak na wszystkich Twoich wydawnictwach w ostatnich latach...
SVT: To kojot. Zanim jeszcze zrodził się konkretny pomysł na okładkę wiedziałem już, że będę chciał podkreślić rolę tego zwierzęcia, bo towarzyszy mu ważna symbolika. Jest symbolem odporności, pokonywania przeciwności, przetrwania. Jest w Stanach Zjednoczonych kilka zwierząt szczególnie zagrożonych wyginięciem, na które często polowano. Jest wśród nich kojot. Ze względu na chęć chronienia bydła wśród hodowców panuje przekonanie, że drapieżniki są konkurencją i zagrożeniem dla ludzi. W ten sposób niemal wyeliminowano wilki, niedźwiedzie i wiele innych gatunków. Jednak kojoty, pomimo że znalazły się pod presją, znalazły sposób na poszerzenie swojego terytorium. Radzą sobie mimo prowadzonej przeciwko nim wojny.
Wg wierzeń i tradycji rdzennych Amerykanów w różnych miejscach kraju kojot symbolizuje stwórcę lub oszusta, ale niezależnie od tego, kto jest przez niego reprezentowany, zawsze udziela człowiekowi lekcji. Wspaniałe jest to, że jedno stworzenie może odnosić się do tak wielu aspektów, które mnie interesują i które rozważam. Chciałem, by zwierzę na okładce wyglądało w określony sposób - z jednej strony, jako silne i takie, które ma przetrwać, z drugiej zmagające się z czymś, co je przytłacza. Długo szukałem pomysłu, reprezentacji tego wyobrażenia. Poznałem fotografa, Briana Deemy'ego, który mieszka w Spokane w stanie Waszyngton, godzinę drogi ode mnie, w najbliższym mi mieście. Specjalizuje się w historycznej fotografii, którą wykonuje starym sprzętem analogowym, a zdjęcia wywołuje z wykorzystaniem odczynników chemicznych. Korzysta z cyjanotypii, ale używa tej techniki w nowoczesny sposób, z eksperymentalnym podejściem. Tworzy kompozycje, w których tło tak naprawdę nie istnieje. Jest wykreowanym krajobrazem, skomponowanym ze skompilowanych w komputerze obrazów, które następnie drukuje się na płytce i wywołuje ręcznie. Zarówno tło okładki jak i wizerunek kojota tak zostały zrobione. Okładka "Alone In a World Of Wounds" w całości została złożona analogowo. Ta metoda jest poza czasem, odrywa zupełnie od rzeczywistości, jest w niej coś niepokojącego, nieuchwytnego.
Kojota znalazłem w sieci - nie chciałem popierać śmierci żadnego zwierzęcia. Szukałem starego, niepotrzebnego eksponatu, wypchanego zwierzęcia, zużytego, być może uszkodzonego, którego nikt już nie potrzebował, które ktoś zamierzał wyrzucić. Natrafiłem na tego, który jak się złożyło wyglądał idealnie - miał w sobie siłę, ale był też przepełniony smutkiem. Sposób w jaki spoglądał przez ramię był bardzo realistyczny. Teraz zamieszkuje moje biuro, które jest w sąsiednim pokoju. Mam wrażenie, że jest żywy, wygląda, jakby żył. Brian robiąc mu zdjęcia wykonał genialną pracę, uchwycając istotę rzeczy.
Księżyc został do całości dodany bez żadnego konkretnego powodu. Brian korzysta w swoich pracach z tych ręcznie malowanych złotych elementów, które po prostu jakby wyskakują z tych starych zdjęć. Księżyc został namalowany na górze obrazu, co bardzo mi się spodobało. Chciałem uchwycić ten kontrast. Próbowaliśmy różnych pomysłów - strzał przecinających zwierzę, różnej symboliki, ale zwyczajnie wschodzący księżyc pasował tu najlepiej.
MUAM: Ten księżyc symbolizuje przejście dnia w noc, co ma tutaj szczególne znaczenie, bo zwierzęta o tej porze budzą się do życia, są bardziej aktywne wieczorami.
SVT: Tak, to faktycznie ich czas. Wtedy można je najczęściej zaobserwować, właśnie w tych chwilach przejścia.
MUAM: Wkroczenie w mrok, czyli przejście z pory dnia w kierunku nocy jest też metaforycznym czasem - takim, w którym nietrudno o refleksję, krok w tył, oddech, moment dla człowieka na rozważenie tego, co wydarzyło się w ciągu dnia, niekiedy wracają też z większą siłą różne problemy, z którymi się zmagamy...
SVT: Tak, te momenty przejścia oddziałują bardzo silnie. Jest w nich coś magicznego. Czasem takie przejście ku nocy może być kłopotliwe, bo to moment, gdy spada wydajność energetyczna po całym dniu ciężkiej pracy. Natomiast ta druga przemiana - nocy w dzień to chwila absolutnie niezwykła, gdy obserwuje się wschodzące słońce, nadchodzące światło. Odkąd mieszkam przy lesie, przez te ostatnie dwie dekady zobaczyłem trudną do ogarnięcia umysłem liczbę wschodów słońca. To coś, na co możesz zawsze liczyć - zarówno słońce jak i księżyc zawsze będą obecne, niezależnie od tego, co się wydarzy. Można im ufać, pokładać w nich nadzieję. Powtarzam często swoim uczniom, że jak czują się zagubieni, nie rozumieją czegoś, warto przystanąć na chwilę, wziąć głęboki oddech i spojrzeć w niebo. Tam zawsze odnajdą słońce lub księżyc. To proste, bardzo podstawowe, ale bardzo ważne, bo często o takich elementarnych sprawach zapominamy.
![]() |
SVT, fot. Bobby Cochran |
MUAM: To prawda. Mieszkam niedaleko morza, na które zawsze też mogę liczyć. Obserwowanie ruchu wody i słuchanie szumu fal jest bardzo kojące, relaksujące. Wspomniałeś o uczniach. Rok szkolny dobiega końca - jaki był dla Ciebie?
SVT: Wspaniały, nie mam na co narzekać!
MUAM: To fantastycznie. Wiesz, zastanawiam się często jak uczniowie radzą sobie obecnie z koncentracją na zajęciach. W erze wszechobecnych telefonów, nowych technologii, mediów społecznościowych, które wpływają na naszą zdolność myślenia. Czy dostrzegasz tę zależność, że dzieciaki są uzależnione od komórek i mają kłopoty z reakcjami, czy zupełnie nie ma takich problemów?
SVT: Moje dzieciaki są dość małe, więc w zdecydowanej większości nie mają jeszcze telefonów komórkowych. Niektóre mają już swoje własne, inne o nich marzą, ale tak czy inaczej nie mogą używać ich w szkole. Myślę, że ogólnie rzecz ujmując społeczeństwo się zmienia. Technologia rozwija się tak szybko i w zdecydowanej większości nie nadążamy za tym tempem. Nie dajemy rady się przystosować. Widzę u siebie znaczące różnice w koncentracji na przestrzeni lat. Odkąd powszechne są nowe aplikacje i media społecznościowe, moja zdolność koncentracji i uwagi zmieniła się znacząco...
MUAM: Widzę to też u siebie. Jest trudniej. Jeszcze kilka lat temu byłam w stanie spokojnie czytać książkę przez godzinę lub dwie, teraz po upływie pół godziny czuję trudności w koncentracji, muszę zrobić przerwę, spojrzeć ponownie. Czasem męczę się jeszcze szybciej. Wszystko dookoła pędzi, świeci, miga, powiadamia. Naprawdę trudno się skupić...
SVT: Coś w tym jest. Energia świata się zmieniła. Każdy kręci się w kółko. Ta energia, choć może nie dotyczyć nas bezpośrednio, ma na nas wpływ, bo zdecydowana większość społeczeństwa traci zdolność myślenia, uwagi na rzecz bezsensownych treści, które wyświetla. To ma wpływ na wszystkich bez wyjątku...
MUAM: Obsługujesz swoje zespołowe media społecznościowe samodzielnie, czy masz od tego osoby do pomocy?
SVT: Wszystkie moje działania opierają się na zasadzie "zrób to sam", w większym lub mniejszym stopniu. Do pomocy w pracach w ramach wytwórni mam osobę, która mnie wspiera, ale resztą zajmuję się samodzielnie.
MUAM: To ogrom pracy. Bardzo to doceniam. Wracając do książek - znalazłam informację, że na kształt nowej płyty wpływ miała pewna książka z 1949 roku, której autorem jest Aldo Leopold. Opowiesz o niej więcej?
SVT: Zaczerpnąłem z niej tytuł płyty. Nie była ścisłą inspiracją dla muzyki, ale Aldo Leopold był zdecydowanie jednym z tych autorów, którzy snuli ważne rozważania na temat relacji człowieka z naturą, wskazując na to, co błędnie postrzegamy. Wywodząc się ze starszej generacji jest tym bardziej interesujący, ponieważ ma inne spojrzenie, inny punkt widzenia. Pracował w dawnej agencji rządowej odpowiedzialnej za ochronę środowiska. Był myśliwym, wędkarzem i miłośnikiem przyrody. Pewnego dnia doznał objawienia i zrozumiał, że sposób, w jaki wchodzimy w interakcję ze światem natury jest zły. Dostrzegł ludzką nienawiść do gatunków drapieżnych i brak równowagi człowieka - był to czas intensywnych polowań, które stały się przyczyną wyginięcia wielu gatunków. Był pośród tych, którzy zdali sobie sprawę, że musimy zmienić podejście. Miał radykalne poglądy, ale nie tak radykalne jak pisarze, którzy tworzyli w późniejszych latach, jak Edward Abbey. Był jednym z tych, którzy szukali tego połączenia, istoty tej relacji i podkreślał to, o czym już wspominałem - że jesteśmy częścią natury, stanowimy z nią jedność i jeśli nie osiągamy równowagi w relacji z naturą, działamy przeciwko sobie. Ten brak równowagi jest źródłem wszystkich problemów.
MUAM: Rozumiem - świat pełen ran, bólu i cierpienia jest wynikiem braku równowagi między człowiekiem i środowiskiem, którego jesteśmy nieodłączną częścią.
SVT: Tak, Aldo Leopold powiedział mniej więcej coś takiego - nie pamiętam, jak to brzmiało słowo w słowo -"gdy człowiek otrzymuje edukację ekologiczną, uświadamia sobie, że jest samotny w świecie pełnym ran". Rozumiem to następująco - gdy zdajesz sobie sprawę z tego, co naprawdę się dzieje i że ludzie wokół ciebie zachowują się tak, jakby tego nie dostrzegali, odczuwasz silny smutek, żal. Nie wiem, czy autor tych słów był w stanie wyobrazić sobie jak tragicznie może być w kolejnych latach, że będzie tylko gorzej. Jesteśmy w trakcie szóstego wielkiego wymierania gatunków na Ziemi i jest to cholernie przygnębiające.
Dla mnie ta wypowiedź w pewien sposób reprezentuje ten rodzaj nieokreślonego żalu i smutku. Nawet ludzie, którzy o tym nie myślą, po prostu odmawiają radzenia sobie filozoficznie lub emocjonalnie z ogromnymi problemami, czują ten niepokój. Może niektórzy z nich są w trybie przetrwania, ich życie jest bardzo ciężkie i nie mogą sobie pozwolić na czas, energię lub przywilej, aby usiąść i pomyśleć o takich rzeczach, ale myślę, że to nadal silnie oddziałuje - to czy ludzie wiedzą o tym, czy też nie, nie zmienia faktu, że właśnie to jest źródłem globalnego smutku.
MUAM: Zgadzam się z Tobą. Dziękuję, wiele dzięki Tobie zrozumiałam. By nie kończyć tej rozmowy tak smutno zapytam jeszcze o kilka mniej kluczowych rzeczy. Jakie plany ma obecnie Twoja wytwórnia Neurot Recordings?
SVT: Na chwilę obecną skupiamy się na wydaniu i promocji "Alone In A World Of Wounds". W najbliższym czasie nie mamy innych większych planów wydawniczych - raptem kilka reedycji, nowych wersji winylowych. Skupiamy się na tym, by przetrwać. Prowadzenie niezależnej wytwórni to ciężki orzech do zgryzienia - nie mamy zbyt wielu środków, a te, którymi dysponujemy często zużywamy na pewnym etapie w całości, by zrealizować to, na czym nam zależy w najlepszej możliwej formie. Tak właśnie się stało. Zrobimy sobie trochę przerwy...
MUAM: Rozumiem, co masz na myśli. Mam nadzieję, że trasa choć trochę pomoże wyjść na prostą..
SVT: Ruszam w trasę kilka dni po zakończeniu roku. Zaczynamy od kilku dni prób w Pradze. W pierwszym tygodniu trasy dołączy do nas wiolonczelistka z Węgier, ponieważ grający na albumie Brent Arnold ma zobowiązania, z których musi się wywiązać i dołączy do nas dopiero w Lublanie. Mam nadzieję, że będzie to ciekawa podróż i świetna zabawa. Mając do dyspozycji tylko przerwę wakacyjną na jazdę w trasę jest to niemałe wyzwanie - dużo przejazdów, wiele miast, ale mam nadzieję, że będą to wyjątkowe wieczory i wspaniałe doświadczenie. Nie chcę grać koncertów tylko po to, by je grać i absolutnie nie robię tego dla zarobku. Chodzi tu zdecydowanie o wyjątkowe chwile i spędzenie czasu ze wspaniałymi ludźmi i dzielenie się z nimi muzyką.
MUAM: Jak najbardziej, czuję że tak właśnie jest. Wolisz, gdy publiczność stoi pod sceną, czy zajmuje miejsca siedzące?
SVT: Na chwilę obecną, z tym repertuarem myślę, że miejsca siedzące są bardziej komfortowe z perspektywy słuchacza. Gdy słucham tego rodzaju muzyki, nie chciałbym jej doświadczać w atmosferze "imprezy". Oczywiście, gdy energia się niesie, gdy jest odpowiednia aura, np. na rockowym koncercie, lubię stanąć z przodu i dać się ponieść dźwiękom, ale gdy w muzyce dominuje hipnotyczność i melancholia, ciężko jest stać, bo energia cię nie ożywia - wręcz przeciwnie, skłania ku refleksji. Nawet gdy słucham choćby Godspeed You! Black Emperor ta muzyka tak silnie mnie hipnotyzuję, że jakbym stał, to mógłbym się przewrócić.
MUAM: Wiem co masz na myśli, bo stałam na koncercie tej grupy w pierwszym rzędzie i czuwałam, by się nie przechylić. Jest w niej coś niezwykłego, masz całkowitą rację!
SVT: Miejsca siedzące są też dla publiczności bardziej komfortowe w takim wypadku.
MUAM: Także dla Ciebie, bo widzisz wtedy całą publiczność, masz ogląd na całą salę, widzisz reakcje.
SVT: Prawda, nigdy nie myślałem w ten sposób, masz rację!
MUAM: Dziękuję Ci pięknie za Twój czas, to był dla mnie zaszczyt. Do zobaczenia na jednym z polskich przystanków. W Warszawie czeka na Ciebie Niebo, z sufitem "spowitym" chmurami, a jak już będziesz w Krakowie, zajrzyj do tego japońskiego muzeum, w którym grałeś w 2023 roku. Wszystkiego dobrego i do zobaczenia!
SVT: Będę pamiętał. Doceniam bardzo, że znalazłaś czas. Dzięki za wnikliwe pytania. Do zobaczenia!
"Alone in a World of Wounds" ukazał się 16 maja 2025 roku nakładem Neurot Recordings. Znajdziecie go tu: https://stevevontill.bandcamp.com/album/alone-in-a-world-of-wounds
Pod koniec czerwca, w ramach trasy promującej tę płytę Steve Von Till zawita do Europy. 28 czerwca wystąpi w Krakowie w Hype Parku, 29 czerwca w Warszawie w klubie Niebo. Na koncerty zaprasza Knock Out Production. Bilety na www.knockoutmusicstore.pl
Poprzedni wywiad ze Steve'm znajdziecie tu: https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2024/10/steve-von-till-stanowimy-jednosc-z.html
ENGLISH VERSION
The world is speeding and spinning so fast, overstimulating us with loads of information, heading closer and closer to a total destruction. What's the reason for all of this, but for real? Can we still stop this process? Stop, stay still, take a deep breath, look around, look up, look inside... Think...
Steve Von Till is back with a new, deeply moving record, reminding us of a crucial thing - humans and nature are one. "Alone in a World of Wounds" consists of the eight new compositions that will stay in your mind, heart and soul. We've talked about this phenomenal record and the upcoming European tour, but first and foremost about the emotions and the constant search for ballance.
![]() |
Steve Von Till by Bobby Cochran |
Między Uchem A Mózgiem: The last time we've spoken, there was a lunar eclipse around that time. Now there's almost a full moon. I have this feeling of somehow being connected and dependent on the moon, looking up to the sky, trying to catch a little bit of this mystery happening above and around us all the time. I have a little surprise for you, just wanted to share the moment of a solar eclipse that happened in the end of March (showing a photo)...
Steve Von Till: Oh wow, that's beautiful! (moved)
MUAM: Thanks, just wanted to share this moment, but most of all thank you for the new album, so moving, so good, so important. I expected it will be a deeply moving experience, but the emotions were much more stronger that I could ever imagine! I remember that during our meeting in the autumn it was almost done, now it’s finally out! There was a Bandcamp listening party too. How were the reactions?
Steve Von Till: Thank You very much! The Bandcamp party was really fun! I find them enjoyable, I like talking about music and I have never done before the Harvestman Triptych last year. it’s really nice to give people a chance to listen to it
before everybody else and just to see the reaction, because once you’re
done with the record, you put it out into the world, it no longer
belongs to you. If you put a lot of your own feelings and emotions, you
hope other people will get some of that from it. It was nice to see that
ran through some people.
MUAM: Was there any interesting question that moved you somehow deeper than the others?
SVT: Not really. There were lots of interesting questions but a single one not really stood out maybe because I’m doing a lot of interviews right now and there’s a lot of questions. People seem to all be really into tune in to, to what I feel is the right energy, or energy I put into it, or the emotions that are driving in.
![]() |
Solar Eclipse seen in Gdańsk, Poland, 29.03.2025 |
MUAM: Was this new record kind of inspired by those long walks?
MUAM: The same reaction here during listening...
![]() |
SVT by Bobby Cochran |
MUAM: That’s the power of art… This moment of walking in the woods after the dawn and looking on the Hunter’s moon, that moves me. This particular time for reflection… How did the process of singing on this record look like? Seems like your voice sounds more powerful here…
SVT: A lot of people have been saying that… It makes me feel really good, because the irony of that is that my voice is more compromised than it’s ever been. Physically I have some issues. After „No Wilderness Deep Enough” I actually lost my voice pretty badly. During the filming I did for Roadburn Redux in Seattle, during the lockdown. During the filming I lost my voice and I really had to struggle to get anything out. I lost two of my lower notes, lower range and my voice is very tired every day after a certain hour. Of course when you sing at a concert it’s the end of the day, so I had to go seek some help.
I’ve been a school teacher for 24 years and I think talking loud all day every day is very bad for your voice. I’m also hard of hearing, so I probably talk louder than I should. I had to get some help. I had to hire a kind of vocal coach not for singing lessons, but how to take care of my vocal chords to be able to reset when they get tired. I did a lot of work, a lot of coaching to do that, I invested a lot of money for my own microphone and things to be able to do the vocals here in the mornings. By lunchtime I'm done singing. That seem to allow me to do better on vocal takes, but I think maybe also part of it was psychological, part of the problems were maybe caused by the stress of losing the voice. Coaching gave me confidence, that I could always bounce back to do it. Probably that made also the voice stronger, even though my range is smaller and I get fatigued earlier. But I will also say that this music instead of writing for the guitar (which seems very limited for me), singing into these clouds of synthesizers, strings and piano has totally brought something different out of my voice, it pulls it something deeper, demands more from me. I have to sing more, be more of a true singer, to serve the music right. For me it’s really inspiring to sing into these types of sounds compared to the past when it was a guitar, because 6 strings only resonate so much. I’m really inspired to sing to these complex clouds.
MUAM: The important instrument on this record is a cello. It’s a beatiful one in case of sound but also somehow not that popular.
SVT: I’ve had cello on my last two records, and always had some violin or viola. My favuorite instruments to have are always cello and french horn, since I was a young man, I just loved the sound of those. So it kind of worked out when they’ve come to the front row, Brent Arnold, the cello player, who is on my 2 last records has put my simple ideas with the synthesizer or string synth, melotrone really turning into something of the next level. He’s a little more conservative on the previous record, because we did not know each other that well. On this one he was totally free, really broaden, really taken with it .
MUAM: Back to singing, I'm just wondering, worrying a bit - how did you managed to sing during Roadburn this year with all the struggles you’ve told about? It must have been a challenge..
SVT: On a day when I have to sing I really try at hardest it is, the place like Roadburn, where I have so many friends, people I like to talk to, I try to just isolate myself until after, make sure I do my proper warm up and excercises, an hour before, all the voice care things like lots of tea, lots of water, no alcohol before singing, that kind of stuff.
MUAM: And now the tour is coming, the next challenge. ..
SVT: Everyday I just hope for the best, I’ll have to when I feel my voice is up to a standard, then I had just to get through it. And that alone is stressful, because it gets in my head and it’s harder.
MUAM: Keep my fingers crossed, I hope everything will be ok also this time. The last time it was amazing, so I hope the reaction of the crowd will be very good. Looking back on the album again, the cover – there’s a beautiful animal here. What was the idea? The moon is back here too, like on every of your releases 😊
SVT: It’s a coyote. Before I knew what I wanted to do with the record, I knew it had to be a coyote, because it’s such a great symbol of resiliance, overcoming adversity, surviving. In the US there has been a few animals that has been presecuted, and hunted as hard, as the coyote. Because of lifestock, ranchers, there’s a propaganda that a predators are bad, being on the competition with human beings. Humans were close to eliminating wolves, bears, and many of the predators species. Despite the fact that the coyote is under the pressure and it has found a way to expand it’s territory, do better despite a war against it. In many native american traditions in different places of the country the coyote can represent the creator, or a trickster, but always teaching a lesson, whether it’s a creator or a trickster. I just love the fact that this one creature can kind of represent so many different things that I think about, that I’m interested in, and knew it needed to have a certain look.
It needed to look as if it’s going to keep going, but then it’s into some hard stuff, I looked for a proper representation of that. I found this photographer named Brian Deemy, who’s only an hour away from me in Spokane, Washington, the closest city. He does these historical types of photography with the old camera and the chemicals, using ten types of cyanotypes, but he does it in a very experimental way, with a modern eye and he does these composition like that background does not really exist, it’s a made up landscape, it’s a composition of different landscapes compiled together in a computer and then printed on to a plate and developed with the chemicals. The coyote shot was done also the same way. You compile them in an analogue way in a box, in the camera. It takes it out of time, it takes it out of reality which is a little disturbing.
I found that coyote on the internet, I didn’t want to support the killing of any predator so I looked for old taxidermy, the one that was maybe falling apart, that nobody wanted anymore. That one showed up and had a perfect look. It looked strong but sad, the way it’s looking over it’s shoulder, had a real mood to it, it now lives in the office, in the other room. Brian did a great job of capturing that. It seems alive to me, it looks like it’s alive.
The moon it was kind of added, there wasn’t any phylosophical reason. Brian uses in his own art these hand painted gold leaf, which just pops out of this vintage photos, because it's painted right on a top. I wanted to use that contrast. We tried different things like arrows through the coyote, different symbols, but a simple rising moon just seem to make the most sense.
MUAM: Also the transition from the day into the night is important here, because animals wake up almost in the evening.
SVT: Yeah, that’s their time, that’s when you see them the most, in those transition times, yeah…
MUAM: The switch into the darkness somehow from the day into the night, is also kind of metaphoric, it’s the time to reflect, to step back, a time for a human to think about what happened during the day… the time when the problems if we struggle with something, somehow come back to us…
SVT: Yeah, those transition times are powerful, for sure. They are also pretty magical, sometimes the transition from day to night can be tricky, becuause it’s the time when energy starts to deep when you’ve been awake all day and working hard, but the transition from night to day is pretty magical, watching the light come. Since living here in these last twenty years, I’ve seen more sunrises than ever before, more than I can count. Living in the city I didn’t notice sunrises as much, maybe because it just looks different with buildings. These are the things you can count on.
I tell my students, even if they’re young, if you ever feel lost or feeling something you do not understand, you can take a second and breathe deep, breathe in and out and notice something you can count on. You can count on the moon, you can count on the sun, they will always be there. It’s very simple, very basic, but how often do we forget such basic things?
MUAM: That’s true. I live by the sea, so I always count on them too, but also look often on the water, on how it moves. It makes me feel calm and relaxed.
SVT: Yeah, for sure.
![]() |
SVT by Bobby Cochran |
MUAM: Talking about students – how was this school year for you? It’s almost done now.
SVT: Great, no complaints, love it.
MUAM: I’m often wondering these days on how the students fight with the concentration during the lessons, with focusing… We have those new technologies that impact our minds… The mobile phones with many applications, the social media. Are the kids addicted to phones or there is no such problem in your school?
SVT: These kids are pretty young so mostly they do not have their own mobile phones yet. They all want them, and some do, some have them already, but they are not allowed to have them at school. But I think in general, humanity is changing. I think the technology is changing so fast and I don’t know if we are changing fast enough to adapt to it well. Even with myself – I feel a difference since the age of technology and social media. The things are speeding up faster and faster and we are not desigend to move that fast and change that fast – it changed my ability to concentrate and focus.
MUAM: For me it’s also harder and different – I was able to read a book for one or two hours with no problems, now it’s hard to be fully focused more than about a half of an hour and not to check anything else, I’m more tired, I need to take a break and look again. That’s because of everything that’s happening around.
SVT: I think so, yeah. I feel the energy of the world in general. Everybody’s spinning, it exists outside of our bodies too, so if a majority of a population is spinning and losing their mind over shit they are seeing on the fucking media, it’s going to affect everybody.
MUAM: Do you take care of your own social media yourself or do you have some help?
SVT: Everything I do is pretty much DYI, the record label, we have a part time label manager assistant, they come and do some stuff part time, but then I do everything myself.
MUAM: That’s a lot of work. I appreciate that and admire. Back to the books I found the information that the new album is somehow inspired by a book from 1949, by Aldo Leopold. Please tell me more about it.
SVT: I took the title from it, yeah. I would not say the music is inspired by that, but he’s one of the many writers that I’ve read that contemplate man’s place, humanity’s place in nature and the things that we’re doing wrong. He’s from an older generation, he’s interesting, becuase he had the old mindset, way of thinking and he was in the early version of whatever the government agencies that are in charge of wildlife. He was a hunter and fisherman and adorsman and he just had a revelation when he saw that the way we’re interacting with nature was wrong. Our hatred for the predator species and our lack of ballance – that was the time when we were hunting a lot of species into extinction, he was part of the people of realising that we needed to, basically an early conservationist, at the time he was probably very radical, but not as radical as other writers later on, like Edward Abbey, other eco writers that were more developed, still fighting to not be disconnected. We’re in the middle of it, so combination of all these people trying to think to a different reality, a different relationship. This relationship is the main word I get from here and the other writers is that we need to be in a proper relation with the environment, because back to everything I’ve said – we are a part of it and by being against it, we’re against ourselves, by being out of ballance with it, we’re out of ballance with ourselves. I think that’s a root of all problems.
MUAM: I see... Being lost in the world of wounds is somehow being a world of woods.
SVT: Actually the sentence he said that comes from – not word for word, but something like „once a person receives the ecological education they find themselves alone in a world of wounds”. I think what he was saying was once you’re aware of what is really happening and you realise that the world around you is behaving in a way that does not see it, it causes a lot of grief and sorrow. I don’t even know if he could imagine how much worse it would get… we;re in the middle of the 6th great extinction event on the planet Earth and it’s fucking sad. To me that kind of represent that kind of unspecified sorrow and sadness. Even people that don’t think about it, they just refuse to have to deal philosophically or emotionally with problems that are huge, maybe some of them are on a survival mode, their lives are very hard and they can’t afford the time or the energy or the privilege to sit around and think about things like that but I think it still works it’s dark sorcery underneath whether people know it or not, it’s a source of a global grief.
MUAM: Thank You so much, I've understood so much thanks to you and your music. Not to fnish it all in such a sad way, tell me more please about the plans of your record label
SVT: Right now we’re mostly promoting my new record and I don’t think we have anything for a while, just a couple of represses, nothing for sure on the calendar right now. We’re now focusing on surviving. It’s hard running an independent label because we do not have a lot of money, so when you press a record and you hire a pr and you must do advertising, sometimes it just can use everything that you have. Right nowe we’re on the spot – we’ve used everything we’ve got… We’ve got away in a while…
MUAM: Au… I see. Wish the tour will be a little help for you too. You’re going on a road right after the school year, am I right?
SVT: Yep, just have a few days to get ready and then head over to Prague and do 3 days of rehersal with a different cello player for the first week, from Budapest, because Brent Arnold was busy during the first week, he had some previous commitments and he’ll join us in Ljubljana. It’s gonna be hopefully really fun, only having the school break to tour sometime we hit it real hard, a lot of driving, a lot of cities, but I’m hoping for very special venues and a good life experience. I don’t want to play concerts for the sake of playing concerts, and I’m definitely not doing it for the money, it’s really just about having unique experiences in unique places with cool people and singing the songs.
MUAM: Do you prefer the seated audience or a standing one?
SVT: Right now, with this music I feel I prefer the seated audience mostly because as a music listener myself, there are certain bands that I don’t want to listen to in a kind of „party” atmosphere. When the energy is moving (Steve’s clapping his hands), I love to stand, I love to get right up front, but when it’s really like hipnotic and mello, it’s hard to stand, because the energy is not keeping you awake, sometimes even something like Godspeed You! Black Emperor when it’s got me too hypnotised that I thought I was going to fall over.
MUAM: I see the point. I was standing in a front row at their concert, looking carefully not to fall… There’s a huge power in this music, that’s true!
SVT: As a rocker – no, if it’s good music, people should move, but this music is not like that, so I think the seated is more comfortable this way, also for the listener.
MUAM: And also for you, because you can see the whole audience, see the reactions in the whole area.
SVT: True, I never thought about that. I guess you’re right.
MUAM: Thank you so much for your time, it was an honour. See you on the road, on one of the Polish steps. This time you'll play in Warsaw in a place called Niebo (meaning the Sky), with the imitation of clouds on the ceiling and in Cracow, the city where this Japanese Manggha museum is. Don't forget to check it out if you can! See you in June!
SVT: Oh cool! I appreciate that, thank you for your time and your thoughtful questions. Allright, take care, bye!
"Alone in a World of Wounds" is out on 16th May 2025 by Neurot Recordings. Check it here: https://stevevontill.bandcamp.com/album/alone-in-a-world-of-wounds
All the upcoming tour dates are here: https://www.vontill.org/tour
The previous interview with Steve is here: https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2024/10/steve-von-till-stanowimy-jednosc-z.html
The solar eclipse photo was done by Aleksandra Wojcińska. All the press photos used here are taken by Bobby Cochran.