Energia, przyprawiające o zawrót głowy umiejętności techniczne i ponadczasowe utwory, które poruszają kolejne pokolenia słuchaczy - w poniedziałkowy wieczór do Sopotu zawitał jeden z najważniejszych gitarowych zespołów wszech czasów - Dream Theater. Mistrzowie zaczarowali tłumnie zgromadzoną publiczność nie tylko techniczną wirtuozerią, lecz przede wszystkim wykreowaną atmosferą, która urzekała nostalgią i porywała mocą. Opera Leśna zamieniła się tego wieczoru w mekkę progresywnego metalu.
Legendarny zespół w legendarnej scenerii
Choć powyższe określenie bywa nadużywane, w tym konkretnym przypadku jest jak najbardziej adekwatne. Dream Theater to nazwa, która niezmiennie od lat wywołuje zachwyt i uznanie miłośników jakościowych dźwięków, zaś Opera Leśna to miejsce historyczne, w którym wydarzenia kulturalne odbywają się od 1909 roku. Wielokrotnie modernizowany amfiteatr przez lata gościł wielkie gwiazdy, wśród których znaleźli się m.in. Whitney Houston czy Diana Krall. W poniedziałek zacne grono powiększyło się o grupę, która od ponad czterech dekad dostarcza pasjonujące koncept albumy pełne rozbudowanych gitarowych kompozycji, zachwycających nietuzinkowymi pomysłami, niestandardowymi tempami i ciekawymi strukturami.
Dream Theater powrócili do Trójmiasta po jedenastu latach, tym razem w tym najpotężniejszym składzie, by celebrować czterdziestolecie działalności artystycznej. Mike Portnoy, John Petrucci, James LaBrie, John Myung i Jordan Rudess - tak, właśnie ten klasyczny, kultowy skład ku uciesze rzeszy fanów przyjechał w ramach rocznicowej trasy po raz drugi do Polski, by po fenomenalnym koncercie w łódzkiej Atlas Arenie zapewnić fanom muzycznego wyrafinowania jeszcze jeden niezapomniany wieczór, tym razem w otoczeniu drzew i orzeźwiającego powiewu morskiej bryzy.
Szczęśliwy dzień
Plenerowe koncerty do najłatwiejszych nie należą, co pokazał chociażby tegoroczny Mystic Festival. Na szczęście tym razem pogoda była jeszcze bardziej łaskawa. Po upalnym, dusznym dniu, wieczorem nadszedł wreszcie upragniony chłód za sprawą tak potrzebnego deszczu. Choć w okolicy krążyły potężne burzowe chmury, szczęśliwie ominęły Trójmiasto, zahaczając jedynie krańcowym fragmentem i obyło się bez nawałnicy. W zadaszonej Operze Leśnej koncert odbył się bez przeszkód i bez technicznych problemów - wystartował o czasie, przynosząc fanom wiele wzruszeń za sprawą selektywnego nagłośnienia podkreślającego uwielbianą muzykę, a także niezapomnianych, czasem nieplanowanych spotkań, z dawno niewidzianymi przyjaciółmi.
Ten dzień był szczególny z jeszcze jednego powodu - tak się złożyło, że koncert odbył się dokładnie w Dniu Ojca, stając się pięknym rodzinnym upominkiem i pamiątką, którą będzie się wspominać w gronie bliskich przez lata. Dla wielu ojców z pewnością jeszcze większym prezentem był fakt, że wybrali się na koncert wraz z dziećmi, które słuchały ulubionej muzyki taty z zaciekawieniem, a niekiedy i sporym zaangażowaniem, żywiołowo reagując i podrygując w rytm niełatwych kompozycji.
Tańcząc do połamanych rytmów
Dream Theater to wirtuozi, mistrzowie, klasycy gatunku, którzy mimo niebagatelnych umiejętności pozostają sympatycznymi ludźmi. Szczególnie perkusista Mike Portnoy, który nie tylko grał z wrodzonym luzem i lekkością, ale w międzyczasie obdarzał publiczność licznymi uśmiechami i zachęcał do wspólnej zabawy. W tańcach i szaleństwach nie przeszkodziły nawet miejsca siedzące charakterystyczne dla amfiteatru. Właściwie już od początku koncertu stopniowo coraz większa część publiczności podrywała się z miejsc, by jeszcze pełniej przeżywać swoje święto. Było energetycznie, a jednocześnie bardzo spokojnie, bo na koncert przybyła świadoma, kulturalna i szanująca się wzajemnie grupa osób wspólnie ciesząca się muzyką.
Do interakcji skutecznie zachęcał też wokalista James LaBrie, co rusz wyciągając ku publiczności mikrofon na długim statywie, by ta jeszcze bardziej energetycznie wykrzykiwała kolejne refreny. I tak przez dwie godziny, które wypełniły zarówno kompozycje z najnowszej, świetnej płyty "Parasomnia" (więcej tu) jak i uwielbiane szlagiery z albumów "Images & Words", "Metropolis" czy "Black Clouds & Silver Linings".
Ponadczasowo i uniwersalnie
Ale zaraz zaraz - skąd melodie i refreny w kilku-kilkunastominutowych kompozycjach pełnych solówek, wirtuozerskich popisów i połamanych rytmów? Wbrew pozorom w tej plątaninie rytmów i brzmień jest dużo fragmentów, do których można się kołysać, przy których można machać głową, a nawet skakać. Setlista została skonstruowana tak, by było miejsce i na instrumentalny kunszt, jak i na chwilę oddechu czy wspólne klaskanie i skandowanie. Muzyce najwyższej próby towarzyszyły tematyczne wizualizacje, które fajnie dopełniały klimat koncertu. Dla wielu osób był on naprawdę wielkim przeżyciem. W oczach fanów błyszczały łzy wzruszenia, które potęgował choćby fakt, że każdy z muzyków wciąż daje z siebie maksimum, nie szczędząc mocy i pasji w grze, czując się na scenie swobodnie. Nie brakło też podziękowań zespołu dla przemiłej publiczności, zachwytów nad piękną okolicą i przybijanych na zakończenie piątek.
Mimo upływu lat te dźwięki absolutnie się nie starzeją, a wręcz z biegiem lat nabiera się wobec nich jeszcze większego podziwu, szacunku i zachwytu. Dream Theater na przestrzeni kolejnych dekad stworzył kompozycje absolutnie ponadczasowe, które niejeden muzyczny gust już ukształtowały i na niejeden jeszcze wpłyną. Świadczą o tym kolejne pokolenia fanów, które tę muzykę odkrywają i z biegiem lat doceniają. Od kogo bowiem uczyć się nie tylko samej gry lecz także słuchania muzyki, jak nie od mistrzów?
Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu: https://www.muamart.pl/index.php/dream-theater/
oraz na profilach społecznościowych organizatorów, Winiary Bookings! Dziękuję pięknie za zaufanie.