Zimno, szaro, buro, ale za to z dobrą muzyką w tle - brzmi jak jesienna szaruga zabarwiona depresyjnym nastrojem, a jednak właśnie taka była przedostatnia sierpniowa sobota w Inowrocławiu, gdzie odbyła się kolejna odsłona najsympatyczniejszego festiwalu świata. Siedemnasta edycja festiwalu Ino-Rock przyniosła ciekawe koncerty, ale też sporo technicznych wyzwań związanych m.in. z nową lokalizacją. Jak było?
![]() |
Alex Henry Foster |
Inaczej nie znaczy gorzej
Tegoroczny sierpień to zaskakujący czas - zarówno pod kątem emocji, jak i aury za oknem. Przedostatni weekend miesiąca, przeważnie kojarzony z lejącym się z nieba skwarem i wieczornym polowaniem komarów na spocone, zmęczone upałem ciała tym razem przyniósł jesienną aurę, nie przekraczającą 15 stopni w ciągu dnia oraz opady deszczu. Była to prawdopodobnie najzimniejsza edycja Ino-Rocka z dotychczasowych, a przynajmniej w ciągu ostatniej dekady. Jednocyfrowych temperatur podczas koncertów festiwalu, pozapinanych szczelnie kurtek, peleryn przeciwdeszczowych i ciepłych napojów sprzedawanych częściej niż piwa dawno nie było. Nie znaczy to jednak, że przeszywający ziąb przeszkodził w dobrej zabawie. Publiczność dzielnie dopingowała kolejnych artystów i świetnie się bawiła, więcej tańcząc, by rozgrzać skostniałe od zimna kończyny.
![]() |
Jon Courtney, Pure Reason Revolution |
Zaskoczeni znacznie trudniejszym wyzwaniem niż niesprzyjająca pogoda niespełna dwa tygodnie przed festiwalem zostali organizatorzy, których nagła decyzja nadzoru budowlanego o zamknięciu Teatru Letniego - stałej, sprawdzonej lokalizacji, zmusiła do podjęcia nowych działań i znalezienia festiwalowi innej przestrzeni. Udało się zagospodarować na potrzeby imprezy dwukrotnie większą połać parku za budynkiem Ośrodka Sportu i Rekreacji, kilka minut drogi od wspomnianego teatru. Dało to festiwalowi nowe możliwości - zaproszenie większej liczby osób do wspólnej zabawy przy muzyce, zbudowanie nowej sceny, a tym samym stworzenie okazji do sprawdzenia nieco innych opcji technicznych, bliższych dużym plenerowym festiwalom. Oświetlenie i oprawa sceny mimo niesprzyjającej pogody pozostawały bez zarzutu, nagłośnienie przy tak różnorodnej muzyce, jaką w tym roku mogli cieszyć się uczestnicy też sprawdziło się naprawdę dobrze. Przestrzeń umożliwiała zaś swobodne poruszanie się po terenie, rozmowy w znacznej odległości od sceny, nie przeszkadzając nikomu oraz cieszenie się muzyką bez obawy o zostanie zgniecionym przez współuczestników. A okazji do spotkań ze stałymi bywalcami inowrocławskiego festiwalu jak i dawno nie widzianymi znajomymi zdecydowanie jak co roku nie brakowało...
![]() |
Justin Greaves, Crippled Black Phoenix |
Nieoczywisty lineup i zaskakujący początek
Ciekawie został w tym roku dobrany też skład artystów, wymykając się znacznie, podobnie jak w roku ubiegłym (relacja TU) utartemu schematowi. Trochę szkoda, że edycja z eksperymentalnej dwudniowej formuły wróciła do tej sprawdzonej, jednodniowej, ale skondensowała za to w krótkim czasie wszystko to, co najlepsze, pozwalając cieszyć się naprawdę dobrymi koncertami, bo każdy z pięciu odbywających się w sobotni wieczór miał w sobie coś szczególnego.
Dość mocnym, a zarazem różnorodnym uderzeniem rozpoczął zespół Toń poruszający się w swojej twórczości między stoner-doom metalową mocą i post-rockową przestrzennością. Ze względu na silne opady deszczu dotarłam na ten koncert w połowie, w chwili, gdy wokalistka na tle metalowego wykopu manifestowała dobitnie, że to, co złe trzeba zniszczyć. Zwracał uwagę jej nietypowy głos balansujący między czystym śpiewem i growlem, który ciekawie komponował się z muzyczną narracją całości. Kolejna okazja, by posłuchać zespołu w tym roku już niedługo - na początku września Toń zagra na festiwalu Summer Dying Loud w Aleksandrowie Łódzkim. Mam nadzieję, że tym razem dotrę już na cały set i uchwycę kilka kadrów. Był to jednak bardzo dobry wstęp do tego, co wydarzyło się później.
![]() |
Alex Henry Foster z publicznością |
Wielkie (?) powroty po latach
Wydali kilka świetnych płyt, w tym ubiegłoroczną, świetną "Coming Up To Conciousness". Powrócili po działania po dekadzie przerwy, z nową energią, w nowym składzie, z wokalistką znaną ze współpracy z Heilung. Pure Reason Revolution byli w Polsce wyczekiwani od lat z utęsknieniem. Czy sprostali wyzwaniu?
Ponad godzinny set okazał się koncertem bardzo solidnym, ale bez błysku. Zespół, choć muzycznie miał do powiedzenia naprawdę wiele, zręcznie poruszając się pomiędzy progresywnym wyrafinowaniem, rockową energią i popową przystępnością, był na scenie bardzo stateczny i przez pół koncertu dość wycofany. Zbudowanie atmosfery prawdziwego święta być może utrudnił też fakt, że PRR grali na dużej scenie za dnia, a przydałoby się im po prostu subtelne oświetlenie i mniejsza, zamknięta przestrzeń. Wierni, wieloletni fani, w tym sam Mariusz Duda, który przyjechał do Inowrocławia specjalnie na ten koncert bawili się wyśmienicie, podrygując pod sceną w rytm ulubionej muzyki, ale czegoś zabrakło. Tego błysku geniuszu, tych dźwiękowych detali, tych chwil, które chwytają za serce tak silnie, że otula człowieka radość, a łzy wzruszenia cisną się do oczu. Tego niestety tu nie było, ale niezaprzeczalnie ze sceny płynęła po prostu świetna muzyka.
![]() |
Annicke Shireen, Pure Reason Revolution |
Wzruszenia zabrakło też niestety przy okazji wieńczącego wieczór występu reaktywowanej grupy Quidam, która powróciła na scenę po trzech dekadach od debiutu w swoim rodzinnym mieście. Choć zespół starał się naprawdę ile sił w gardłach i kończynach, by stworzyć wyjątkową atmosferę, rozbiła ją kompletnie konferansjerka wokalisty grupy. Mam naprawdę ogromny szacunek do twórczości zespołu, do wkładu, który wniósł w rozwój ambitnej muzyki gitarowej w naszym kraju, do kompozytorskiego kunsztu utworów sprzed lat, do przepięknych partii gitary Macieja Mellera i pełnego uroku, ulotnego brzmienia fletu, ale nie dałam emocjonalnie rady uczestniczyć w całym koncercie i poddałam się po kilku pierwszych utworach. Wiem, że na bis do składu dołączyła oryginalna wokalistka, Emilia Derkowska (dziś Nazaruk), wywołując u obecnych lawinę wspomnień, ale byłam już w tym czasie w drodze powrotnej do domu...
![]() |
Maciej Meller, Quidam |
Rock'n'roll bez błysku
Działają po swojemu, grają to, co czują, niosąc jasny i konkretny przekaz w swojej twórczości. Crippled Black Phoenix stawiają na niezależność, są przeciwni wojnom, głośno mówią o tym, by chronić tych, których dotyka krzywda, przemoc, niesprawiedliwość, by dbać o środowisko, o naszych mniejszych, futrzanych przyjaciół. Ubierają to piękne przesłanie w ciekawe utwory, w których ambitne, rozbudowane kompozycje kontrastują z punkową zadziornością i rock'n'rollową mocą. Są niewątpliwie jednym z najciekawszych rockowych zespołów ostatnich kilkunastu lat - hybrydą gatunkową, grupą, która nie stawia sobie stylistycznych granic i nieustannie się rozwija.
Crippled Black Phoenix powrócili do Inowrocławia po sześciu latach i nastawili się na ten występ bardzo konkretnie. Przez kilka dni przygotowywali się do koncertu w jednym z warszawskich studiów, gdzie zarejestrowali też nowy utwór. Przyjechali na koncert w kilkuosobowym składzie, z przyjaciółką z Palestyny, która zaśpiewała z nimi w jednym z utworów. A jednak... choć było mocno gitarowo, niekiedy bardziej hardrockowo/metalowo, choć paradoksalnie wszystko się zgadzało, to znów czegoś zabrakło. Czegoś, co sprawiło, że pamiętałoby się ten koncert przez kolejnych kilka czy kilkanaście lat...
![]() |
Belinda Kordic, Crippled Black Phoenix |
Co się dzieje z emocjami?
Czytając powyższych kilka akapitów można mieć wrażenie, że to potok narzekań znudzonej dziennikarki, która widziała już wszystko i nic nie jest w stanie jej już zaskoczyć. Czy tak dobra wykonawczo edycja tak naprawdę nie obroniła się? Czy żaden z koncertów nie niósł ze sobą wystarczająco silnego ładunku emocji, by zapisać się w historii festiwalu? Nic bardziej mylnego! Brak emocjonalnej więzi w przypadku powyżej opisanych koncertów wynika z jednej prostej rzeczy - wszystkie emocje, ogrom wzruszeń i całe oddanie muzyce, które byłam w stanie wykrzesać z siebie tego zimnego, zaskakującego dnia kompletnie i bezpowrotnie pochłonął jeden występ, który rozłożył mnie na łopatki swoją nieprzewidywalnością, szczerością i bezpośredniością, niosąc przy okazji najwyższą jakość muzyczną. To, czego dokonał tego wieczoru Alex Henry Foster ze swoim zespołem, przejdzie do historii Ino-Rocka jako jeden z bezapelacyjnie najlepszych koncertów wszystkich edycji tego pięknego festiwalu.
![]() |
Alex Henry Foster |
Z miłości do sztuki
Alex Henry Foster to człowiek-orkiestra. Multiinstrumentalista, wokalista, piekielnie utalentowany kompozytor, aktywista, działacz społeczny, autor książek, artysta niezależny, a przede wszystkim niezwykle ciepły i serdeczny człowiek, który nie boi się wyzwań i kocha ludzi.
Dziennikarz radiowej Trójki określił jego muzykę jako połączenie wpływów Radiohead, Swans i Nicka Cave'a. Dodałabym do tych trzech składowych jeszcze wirtuozerię i wszechstronność bliską tej charakterystycznej dla twórczości Stevena Wilsona oraz artystyczną wolność i skłonność do improwizacji tożsamą z jazzem. Innowacyjność, nieprzewidywalność i niepodważalna szczerość - to największa siła twórczości tego artysty, którego umysł kipi od pomysłów, a serce emanuje ciepłem i gigantyczną pasją do sztuki. Tak silną, że w przypływie koncertowej euforii skręcił w Inowrocławiu kostkę, czego nie dał po sobie poznać i o czym poinformował dopiero kolejnego dnia na łamach swoich mediów społecznościowych, które prowadzi samodzielnie i których nie powierza żadnej agencji. Co więcej, po półtoragodzinnym muzycznym szaleństwie, skoku do publiczności ze sceny, niezwykle wdzięczny za każde spotkanie i każde słowo stał po zakończeniu koncertu przez dwie godziny przy stanowisku z płytami, by z każdym zamienić choć kilka słów i serdecznych uścisków i zapewnić wszystkich, że są już teraz jedną wielką rodziną.
![]() |
Alex Henry Foster |
O włos od odwołania...
Charyzmatyczny muzyk przyleciał do Polski z Kanady z plejadą muzyków grających na gitarach, perkusji, instrumentach dętych i klawiszowych. Po to, by zapewnić muzyczne i emocjonalne doświadczenie najwyższej jakości, by rozbudować jeszcze bardziej swoje utwory. Strach pomyśleć, że ten koncert mógł się nie odbyć...
Ten koncert mógł nie dojść do skutku nie tylko ze względu na pilną skomplikowaną operację serca w 2023 roku, która mogła skończyć się różnie, a po której muzyk dzięki swej niepożytej wolą walki wyszedł ze szpitala z nową energią, ale też z bardziej przyziemnych powodów - ze względu na opóźniony o kilkanaście godzin lot do Frankfurtu. Zespół dotarł do Inowrocławia praktycznie w ostatniej chwili. A jednak to właśnie tu Foster chciał rozpocząć europejską trasę i zrealizował swój plan, twierdząc przekornie i z uśmiechem, że nie chciał ominąć imprezy, choć koszt zdrowotny tego wysiłku był niemały, o czym powyżej.
![]() |
Alex Henry Foster |
Sztuka o niezwykłej mocy
Gdy ma się do czynienia z tak szczerą, tak nieprzewidywalną i tak genialną sztuką, coś w człowieku pęka, coś zmienia się bezpowrotnie. To nie jest lekki i przyjemny czas, lecz taki, który stawia wyzwania. Podczas tego koncertu uwierzyłam w to, że jeszcze coś czuję, że coś jeszcze się liczy, że pozostały gdzieś głęboko w duszy pokłady wrażliwości, które da się jeszcze zagospodarować, że emocje, które zostały stłamszone przez pasmo często nierównej walki mają jeszcze jakiś sens i trzeba je chronić i o nie dbać. Sztuka Alexa ma w sobie niezwykłą moc - tak samo jak i on sam. Dzięki niemu świat staje się lepszym miejscem. Jestem za to, czego dokonał w Inowrocławiu dozgonnie wdzięczna.
Więcej zdjęć znajdziecie tu:
Pure Reason Revolution: https://www.muamart.pl/index.php/pure-reason-revolution/
Alex Henry Foster: https://www.muamart.pl/index.php/alex-henry-foster/
Crippled Black Phoenix: https://www.muamart.pl/index.php/crippled-black-phoenix-ii/
Quidam: https://www.muamart.pl/index.php/quidam/