Trzy poniższe płyty różni naprawdę wiele - począwszy od gatunku, po grupę docelową odbiorców. Mają jednak ze sobą coś wspólnego poza tym, że ich płyty ukazały się 22 sierpnia i że wystąpią niedługo w Polsce - wszystkie są, choć każda na swój sposób, nostalgicznym wspomnieniem tego, co ulotne, co minęło i nie wróci, ale o czym warto sobie czasem przypominać. W tym odcinku 'nietypowych trójek' przyjrzymy się nowym albumom Deftones, Royel Otis i Kerala Dust.
Najbardziej wyczekiwany album roku
Solidny, zwarty, z dobrymi melodiami i mocniejszym uderzeniem, ale bez ryzyka - Deftones wydali dokładnie taki album, na jaki czekali fani - silnie podkreślający ich mocne strony, ich własny styl, przypominający o tym, dlaczego byli uznawani za jeden z najoryginalniejszych zespołów przełomu wieków. Na "Private Music" wykorzystują to, co sprawdzone - choć mroczny, nieco połamany, mocno wkraczający w shoegaze i nawet sięgający po doom'ową niespieszność jest to bardzo "bezpieczny" album. Może dlatego, że wyprodukował go Nick Raskulinecz, z którym zespół współpracował przy "Diamond Eyes" i "Koi No Yokan" i pewnie dlatego, że jak już wraca się po latach z nową muzyką, to warto przypomnieć swoje mocne strony.
Chino Moreno nie jest wokalistą, który idealnie trafia w nuty, ale jego sposób ekspresji ma swój urok. Na tej płycie radzi sobie naprawdę dobrze. Warto zaś baczną uwagę zwrócić na instrumentalne smaczki, przejścia, strukturę tych utworów. Muzyka Deftones jest dobrym pomostem dla tych, którzy poszukują cięższych brzmień, w których świat chcą wkroczyć, a jednocześnie chcą pozostać przy przystępniejszych, melodyjnych dźwiękach, także tych z popularnego nurtu. Ta równowaga między komercyjnym potencjałem i chęcią przekazania czegoś bardziej ambitnego została tu zachowana bardzo dobrze. Jeśli jednak szukacie czegoś naprawdę oryginalnego, wykraczającego poza schematy, śmiało możecie ten album odpuścić. Osobiście, gdy będę miała ochotę na sentymentalną podróż z muzyką Deftones, sięgnę raczej po starsze albumy.
![]() |
Albumu możecie posłuchać tu: Deftones - Private Music
A o tym, jak zabrzmi na żywo przekonać się w lutym (jeśli zdążyliście kupić bilety!) Deftones wystąpią w łódzkiej Atlas Arenie 5 lutego 2026 roku. Organizatorem koncertu jest Alter Art.
Idole nastolatek
Indie-rock // indie-pop - choć w pierwotnym zamyśle oznacza muzykę niezależną, tego określenia używało się niekiedy do opisania zespołów z tzw. nurtu rocka alternatywnego, ale już bardzo dobrze rozpoznawalnych , których twórczość zdobywa niekiedy wiralową popularność. W pierwszych dwóch dekadach lat dwutysięcznych święciły triumfy m.in. takie grupy jak Arctic Monkeys, Franz Ferdinand, Kasabian, Editors, Empire Of The Sun, MGMT, Nothing But Thieves, Arcade Fire, gromadząc na koncertach tłumy młodych ludzi. Twórczość części z nich oczywiście po latach rozwinęła się i obroniła.
Przedstawicielami nowej fali tego nurtu są niewątpliwie Royel Otis, australijski duet, który współtworzą Royel Maddell i Otis Pavlovic, grający lekką, przyjemną muzykę, przywodzącą na myśl wspomnienia nastoletnich czasów, pierwszych zauroczeń i rozczarowań, a także dziecięcej beztroski. To muzyka lekka i przyjemna, pełna uroku i trochę psychodeliczna, taneczna i melancholijnie kołysząca, z charakterystycznymi wokalami. Taka jest nowa płyta grupy, "Hickey" - nostalgiczna, miła, z tekstami, które skłaniają do refleksji. Czy to dobry soundtrack na koniec wakacji? Jak najbardziej!
Albumu możecie posłuchać tu: Royel Otis - Hickey
Okazja, by przekonać się, jak ta muzyka wypada na żywo już 8 listopada w Gdańsku. Royel Otis są jedną z gwiazd festiwalu Inside Seaside. Więcej na www.insideseaside.pl
Echa dawnej miłości
Domowe zacisze po zmroku, ale też przydymiony mały klub taneczny czy nocna jazda samochodem - tam twórczość grupy Kerala Dust sprawdza się idealnie. W swojej sztuce poruszają się między punkową surowością, hipnotyzującą melodyjnością i pulsującymi rytmami, które porywają do tańca. Tej muzyce po prostu nie można się oprzeć! Muzyka Kerala Dust to szczerość i radość wspólnego grania. Na swojej nowej płycie przekraczają kolejne granice, prezentując najbardziej spójne wydawnictwo w karierze. “An Echo of Love" to intymna, ale też dynamiczna opowieść o miłości – nieco nostalgicznej, a zarazem burzliwej i dramatycznej. Jeśli cenicie twórczość Nicolasa Jaara i grupy Darkside, sięgnijcie po ten album koniecznie! Znajdziecie tu sporo tych charakterystycznych psychodelicznych, zamglonych beatów, krautrockowej rytmiki, ale też świetne partie gitar, które uzależniają. To muzyczne miejsce, gdzie nostalgiczne wycieczki w przeszłość stopniowo ustępują miejsca temu, co przed nami. Jak pozbyć się rozterek? Jednym z najlepszych sposobów jest popłynięcie w tańcu w rytmie muzyki - niekoniecznie ekspresyjnym, ale też tym wewnętrznym. Ta płyta jest do tego po prostu idealna.
Albumu możecie posłuchać tu: Kerala Dust - An Echo Of Love
Kerala Dust ruszają niedługo w trasę po Europie. W Polsce zagra dwa koncerty, w Warszawie 23 września w Klubie Palladium, a 24 września w Krakowie w Klubie Studio. Więcej na www.alterart.pl