"Witajcie w domu" - tak rozpoczyna się początkowy wpis w festiwalowej książeczce towarzyszącej szesnastej edycji Summer Dying Loud i trudno o bardziej trafne określenie dla tego festiwalu, który od lat gromadzi w skromnych progach ośrodka sportu i rekreacji w Aleksandrowie Łódzkim wierną, szczerą i spragnioną muzyki publiczność.
Za nami jeszcze jedna bardzo owocna i zaskakująca edycja metalowego święta na zakończenie lata - obfitująca w spotkania, pogodowe zawirowania, a przede wszystkim fantastyczną i różnorodną muzykę. Szesnasty SDL przyniósł niezapomniane występy legend, klimatyczne spektakle świetlno-dźwiękowe, ciekawe występy zespołów, które przyjechały do Polski po raz pierwszy, triumfalne powroty i kilka wspaniałych odkryć.
Dobra atmosfera to podstawa
Festiwal to doświadczenie wielopoziomowe - kilkadziesiąt koncertów, ogrom różnorodnej muzyki, ale też spotkania, wspólna celebracja wyjątkowych chwil, chłonięcie tego, co tu i teraz i zaspokajanie podstawowych potrzeb. Choć może wydawać się to nieprawdopodobnie trudne do pogodzenia, na Summer Dying Loud naprawdę jest czas na wszystko - tu czas płynie spokojnie, bez biegu, bez presji, właściwie bez zagrożenia tak częstym w dzisiejszym świecie przebodźcowaniem. Tu bez najmniejszego problemu możesz obejrzeć wyczekiwany koncert niemal w całości, nie będąc zmuszonym biec na kolejną scenę, w międzyczasie spotykając się z przyjaciółmi czy to pod sceną, czy w strefie gastronomicznej, a nawet porozmawiać chwilkę z ukochanymi artystami i podpisać płyty. Tu ludzie są otwarci, pomocni i serdeczni, chętni, by poznać nowych przyjaciół i spędzić miło czas. Wspólnie słuchają muzyki i bawią się pod sceną, przeżywając każdy koncert z zaangażowaniem - w zdecydowanej większości bez uniesionych w górę ekranów telefonów komórkowych, dopingując artystów i dziękując im za emocje. Tu po prostu chce się być i chce się wracać.
![]() |
Venom |
Pięknie dopracowane wydarzenie
Summer Dying Loud to także pod względem organizacyjnym prawdziwa perełka. W miejscu, które na co dzień niespecjalnie kojarzy się z koncertami, co roku występują gwiazdy i ogrom intrygujących zespołów, które zwracają uwagę wymagających odbiorców. Otoczeni opieką i serdecznością artyści czują się w Aleksandrowie Łódzkim niemal jak u siebie, przez lata wspominając odwiedziny w tym wyjątkowym, nieoczywistym miejscu. Nic dziwnego, że na przestrzeni lat festiwal wypracował sobie markę i zgromadził stałą, wierną, kochającą muzykę publiczność.
Tym razem w zasadzie wszystko poszło zgodnie z planem. Organizatorom dopisało w pełni zasłużone szczęście - nie było odwołanych występów i lineupowych zmian w ostatniej chwili, a pogoda, choć chwilami wystawiała wszystkich na ciężką próbę przetrwania ze względu na duszne, wilgotne powietrze, nie była aż tak dokuczliwa, jak być mogła. W sobotę w całej Polsce szalały burze, które na szczęście w dużej mierze ominęły festiwalową okolicę - na Aleksandrów Łódzki spłynął naprawdę niewielki fragment wodnych zasobów, które zgromadziły się w chmurach w finałowy dzień festiwalowych zmagań. To pozwoliło cieszyć się w pełni trzema intensywnymi dniami.
Z roku na rok festiwal pięknie się rozwija, zapewniając coraz więcej udogodnień i doznań, także tych pozamuzycznych. Uwagę w tym roku zwracała ciekawa, znacznie większa wystawa różnych form sztuki, a także strefa tatuażu, bogatsza strefa gastronomiczna i znacznie więcej stoisk z pamiątkami, nie tylko tymi festiwalowymi i zespołowymi. Krótko pisząc - dla każdego coś ciekawego. Przejdźmy jednak do tego, co najistotniejsze - koncertów, które zostaną w pamięci na długo...
![]() |
Carcass |
Pionierzy, legendy
Miniony Summer Dying Loud to przede wszystkim potężni headlinerzy, którzy zaprezentowali absolutnie fenomenalne występy - każdy inny, każdy na swój sposób niezapomniany i wzruszający. Ale jak to - płacz przy metalu? Tak, to jak najbardziej możliwe! No bo jak nie uronić łzy, gdy uświadomisz sobie, że doświadczasz chwili niemal historycznej, gdy podziwiasz na scenie pełny energii zespół z ponad czterdziestoletnim stażem, którego lider szaleje na scenie?
Bez ich twórczości nie byłoby thrash metalowych legend takich jak Metallica, Slayer, Megadeth i Anthrax oraz black metalowych filarów - Mayhem i Bathory. Wśród swoich inspiracji wymienia ich także Tom Warrior, założyciel Celtic Frost i Hellhammer. Venom to niekwestionowana legenda i zespół, który każdy miłośnik metalu powinien zobaczyć na żywo w swoim życiu choć raz. I jestem pewna, że się nie zawiedzie, bo wobec tak potężnej energii nie da się pozostać obojętnym. Venom to moc, to siła riffów i ponadczasowy konkret zagrany w najdoskonalszym rockowym składzie - w trio.
![]() |
Venom |
Czy był to najważniejszy koncert tej edycji festiwalu? Prawdopodobnie tak, bo stawiła się na nim bezapelacyjnie najliczniejsza i najgłośniejsza publiczność, choć pełnych uwielbienia owacji nie zabrakło też podczas występu Carcass, idealnie dopracowanego technicznie i pięknie balansującego na gatunkowym pograniczu. Nic dziwnego - doskonale słuchało się tych instrumentalnych popisów podkreślonych siarczystym growlem. Ten koncert zaspokoił muzyczne pragnienia najbardziej wymagających fanów ciężkich brzmień.
Równie gorąco fani dopingowali Szwedów z Grave, bez których death metal nie brzmiałby tak bezkompromisowo. Przyjechali do Aleksandrowa w oryginalnym składzie, który zarejestrował legendarny debiutancki "Into The Grave...", by zaprezentować klasykę gatunku - potężnie, surowo, przeszywająco. Pozamiatali.
![]() |
Grave |
Klasyczne albumy w całości
Gdy mówimy o klasycznych albumach, nie sposób nie wspomnieć o "World Downfall", który usłyszeliśmy na SDL w całości. Ekstremalnie szybko, ekstremalnie dziko, ekstremalnie potężnie - tak brzmi twórczość grupy Terrorizer, która zdefiniowała brzmienie grindcore - brudne, szorstkie, nieokiełznane i wwiercające się w umysł. Przez aleksandrowską scenę przeszło podczas tego koncertu prawdziwe tornado riffów i blastów za sprawą dwóch niekwestionowanych legend - wszechstronnego Davida Vincenta, który uwielbia wracać do Polski z różnymi muzycznymi projektami oraz Pete'a Sandovala, który gra na bębnach jak nikt inny. To był piekielnie szybki i piekielnie mocny strzał.
![]() |
David Vincent, Terrorizer |
Piękną podróż po meandrach historii metalu zapewnił także zespół, bez którego nie byłoby z kolei brzmienia, które znamy pod pojęciem industrial metalu, zdefiniowanego przez mroczne wokale i melodie, klawiszową moc i oszczędną perkusję. Samael i polską publiczność łączy wyjątkowa relacja, budowana nieprzerwanie od lat osiemdziesiątych, gdy zespół przyjeżdżał ze Szwajcarii do kraju, który próbował wydostać się z szarości PRLu. Do dziś jest tu przyjmowany z otwartymi ramionami i wielbiony przez tłumy, szczególnie za dwa niezwykle ważne albumy, które ku uciesze fanów nadal stanowią podstawę koncertowej setlisty
"Passage" słuchaliśmy w całości na koncertach w lutym ubiegłego roku, nadeszła więc pora na drugi klasyk - nieco inny, ale równie wspaniały - na "Ceremony Of Opposites". Był to piękny koncert - zarówno brzmieniowo, nagłośnieniowo jak i wizualnie, bo światła pięknie współgrały z niezwykle klimatyczną muzyką.
![]() |
Vorph, Samael |
Dryfując w rytmie świateł
Na miano najbardziej klimatycznego koncertu na dużej scenie zasłużył zaś występ Szwedów z Cult Of Luna, podczas którego atmosferyczne ambientowo - post-rockowe przestrzenie zderzały się ze sludge'owym ciężarem. W akompaniamencie dymu i tańczących świateł w rytmie zmieniającego się tempa kolejnych partii, otoczeniu naturalnej późnoletniej mgły z odrobiną deszczu ta muzyka zabrzmiała potężnie, przekonująco i dobitnie. Ściana gitar, pełen emocji growl Johannesa Perssona, dwie perkusje i klawisze zbudowały to wyjątkowe brzmienie, które chwyta za serce miłośników atmosferycznego mroku. Cult of Luna zaserwowała publiczności godzinny spektakl bez zbędnych słów, zbudowany na połączeniu materiału z "The Long Road North" i kilku starszych nagrań. Bardzo precyzyjny, dopracowany. Nie pozostało nic innego, jak zatopić się w tym brzmieniu i nim zachwycić.
Między zespołem i publicznością wytworzyło się porozumienie bez słów - Johannes schodził do fanów, dając znaki drobnymi gestami. Nie musiał nic mówić, zadziałała magia chwili. Poprzez koszulkę, którą na siebie włożył na czas występu przekazał też ważną, dobitną wiadomość o potrzebie nieustannego wsparcia Ukrainy. Przypomniał też o nim już wcześniej, przy współpracy z ukraińskim zespołem Vovk, na którego nowym albumie gościnnie zaśpiewał. Szkoda tylko, że na zamglonym niebie tym razem nie było widać księżyca, którego blask dopełniłby klimat tego koncertu.
![]() |
Johannes Persson, Cult Of Luna |
Atmosferyczna mała scena
Za jeden z najbardziej klimatycznych gatunków metalu uchodzi też black metal. Takie brzmienia najlepiej sprawdzają się albo późno w nocy, jak występ norweskiego Taake, ale też w małych salach, której fajnym odpowiednikiem okazała się jak co roku Krypta. Tam właśnie te ekstremalne black metalowe brzmienia przyciągnęły największą publiczność, jak koncerty Darvazy czy Totenmesse, na które ciężko było dostać się do środka, gdy nie przyszło się odpowiednio wcześniej. Drugi z wymienionych był tym chyba możliwie najbardziej rock'n'rollowym, za sprawą charyzmatycznego wokalisty, który dwoił się i troił, by publiczność nawet na ułamek sekundy nie straciła zainteresowania tym co dzieje się na scenie.
![]() |
Taake |
Emocji i gatunkowej różnorodności nie brakowało podczas występu Vacuous, który zręcznie połączył hardcore'ową bezkompromisowość z punkową surowością i blackmetalową atmosferycznością, a także ważnym przekazem. Ich najnowszy album "In His Blood" wydany pod szyldem Relapse Records, o którym więcej TU, w wersji koncertowej zabrzmiał jeszcze bardziej wybuchowo i bezkompromisowo. Był to niewątpliwie jeden z najlepszych małych koncertów tegorocznej edycji festiwalu!
Pięknie i atmosferycznie zabrzmieli też subtelna Darkher, mistrz mrocznej elektroniki Mortiis oraz szczery do bólu The Devil's Trade, ale koncertem, który absolutnie skradł mi serce był finał pierwszego festiwalowego dnia w wykonaniu Blód. Prowadzony przez wyjątkową, charyzmatyczną wokalistkę Annę Lynk francuski duet, który w koncertowej odsłonie rozrasta się do tria zaprezentował mroczne, niespieszne i niezwykle klimatyczne kompozycje, które w niezwykły sposób połączyły eksperymentalność rodem z dokonań Bjork z ekspresją post-sludge-metalową charakterystyczną np. dla Obscure Sphinx. Szkoda, że ten koncert trwał tak krótko!
![]() |
Vacuous |
Po raz pierwszy i po raz ostatni
Summer Dying Loud to także doskonałe miejsce na pierwsze polskie koncerty artystów, którzy na przestrzeni lat z różnych przyczyn nie dotarli do naszego kraju. W tym roku było takich występów wyjątkowo dużo, a tymi, które zapiszą się w pamięci jako te najważniejsze będą z pewnością koncerty niedocenianej, ale bardzo solidnej i doświadczonej grupy Cancer, australijskiego Portal, który na finał trzydniowego maratonu zahipnotyzował publiczność połączeniem ekstremy i mgły oraz przesympatycznych, wszechstronnych Amerykanów z Cave In. Właśnie na ich rychły powrót do Polski liczę najbardziej.
Rockowa melodyjność rodem z grunge'owych klasyków, ciężar tam, gdzie być powinien, ciekawe kompozycje i fajna energia - Cave In potrafią zagrać prawdopodobnie wszystko. Zachwycają pomysłowością i zdecydowanie ujmują skromnością. Podczas godzinnego koncertu poprowadzili publiczność przez różne etapy swoich dokonań, od najnowszego, genialnego albumu "Heavy Pendulum", po surowe, niemal punkowe numery z wydanego ćwierć wieku temu "Jupiter" pokazując, że z tak różnorodnej muzyki da się ułożyć wciągający, dźwiękowo-świetlny spektakl. Są absolutnie wspaniali i mają to coś, co sprawia, że ich muzyka z powodzeniem odnajdzie się zarówno w klubach jak i na rockowych czy metalowych festiwalach. Swoją szczerością w brzmieniu przekonają każdego!
![]() |
Cave In |
Po raz pierwszy do Polski przyjechali też Gott, ale tu najchętniej dałabym jeszcze jedną szansę tym niebanalnym kompozycjom prowadzonym wyjątkowym głosem gdzieś w kameralnym pomieszczeniu, podobnie jak w przypadku występu Year Of The Goat, którzy nie mieli tego dnia szczęścia i coś ewidentnie im nie szło. Kto wie, może innego dnia spodobaliby się bardziej...
Jedni przygodę z polską publicznością zaczęli, inni musieli niestety zakończyć, jak Orange Goblin, którzy po trzech dekadach kariery postanowili powiedzieć stop i wkroczyć w kolejny, już pozazespołowy etap. Zagrali w Aleksandrowie Łódzkim przepiękny, szczery i energetyczny koncert pożegnalny, doprowadzając fanów na skraj emocji - radość z udziału w koncercie mieszała się z przejmującym smutkiem wynikającym z faktu, że to ostatnia okazja, by cieszyć się wspólnie tą muzyką na żywo. Co poradzić, takie są koleje losu...
![]() |
Orange Goblin |
Muzyka, która broni się w promieniach słońca
Wiadomo nie od dziś, że na festiwalach najlepsze koncerty przeważnie odbywają się po zmroku, ale zdarzają się oczywiście wyjątki potwierdzające regułę. Z dziennym światłem (i intensywnym ciepłem) doskonale poradzili sobie The Night Eternal, angażując publiczność do energetycznych reakcji. Niemcy zaintrygowali przebojowością i gotycką aurą rodem z dokonań Tribulation. Absolutnie rewelacyjnie zabrzmiał też rodzimy Taraban, którego najnowsza EPka "Oath" sprawdza się idealnie praktycznie o każdej porze dnia.
Choć wydać mogło się to nieprawdopodobne, bardzo dobrze zabrzmiał też w pełni dnia Dom Zły, stawiający przede wszystkim na mrok, mocną hadcore'ową nutę i black metalową atmosferyczność. Pewnie pomogła tu mżawka i mgła, co nie zmienia faktu, że był to jeden z najciekawszych koncertów tej edycji festiwalu. Zespół wspaniale się rozwija i śmiało kroczy przed siebie, zdobywając kolejne poziomy muzycznego wtajemniczenia. Wrócił na SDL'ową scenę po trzech latach, bogatszy o nowe doświadczenia. Zasłużenie docenieni za potężny album "Ku Pogrzebaniu Serc" zaserwowali publiczności emocjonalną jazdę bez trzymanki. Nic dziwnego, że byli w trasie z Zeal & Ardor, zasługują na znacznie więcej!
![]() |
Taraban |
Kolejna bardzo udana edycja
To była jeszcze jedna udana odsłona muzycznego pożegnania lata w Aleksandrowie Łódzkim, która sprostała oczekiwaniom zarówno miłośników metalowej tradycji, pozwalając podziwiać w akcji legendy gatunku, jak i fanów bardziej nowoczesnych brzmień, którzy mogli odkrywać to, co intrygujące i nieoczywiste. Spędzona jak zawsze w miłej, niemal domowej atmosferze, wśród ludzi, którzy wiedzą, o co w muzyce chodzi.
Przyszłoroczna, siedemnasta edycja Summer Dying Loud odbędzie się w dniach 3-5 września 2026, oczywiście na terenie aleksandrowskiego MOSiRu. Zdecydowanie warto zarezerwować sobie czas, by już tradycyjnie spędzić ostatnie dni lata w gronie przyjaciół, z ulubioną muzyką i w ulubionym miejscu!
Galerie z poszczególnych koncertów znajdziecie pod poniższymi odnośnikami:
Aura Noir: https://www.muamart.pl/index.php/aura-noir/
Blód: https://www.muamart.pl/index.php/blod/
Carcass: https://www.muamart.pl/index.php/carcass-ii/
Cancer: https://www.muamart.pl/index.php/cancer/
Cave In: https://www.muamart.pl/index.php/cave-in/
![]() |
Dom Zły |
Cult Of Luna: https://www.muamart.pl/index.php/cult-of-luna-ii/
Darkher: https://www.muamart.pl/index.php/darkher-ii/
Deus Mortem: https://www.muamart.pl/index.php/deus-mortem/
Dom Zły: https://www.muamart.pl/index.php/dom-zly-iii/
Gott: https://www.muamart.pl/index.php/gott/
![]() |
Blód |
Grave: https://www.muamart.pl/index.php/grave/
Limbes: https://www.muamart.pl/index.php/limbes/
Mortiis: https://www.muamart.pl/index.php/mortiis/
Odium Humani Generis: https://www.muamart.pl/index.php/odium-humani-generis/
Orange Goblin: https://www.muamart.pl/index.php/orange-goblin/
![]() |
Totenmesse |
Samael: https://www.muamart.pl/index.php/samael-ii/
Taake: https://www.muamart.pl/index.php/taake-ii/
Taraban: https://www.muamart.pl/index.php/taraban/
Terrorizer: https://www.muamart.pl/index.php/terrorizer-2/
The Devil's Trade: https://www.muamart.pl/index.php/the-devils-trade-2/
![]() |
Mortiis |
The Night Eternal: https://www.muamart.pl/index.php/the-night-eternal/
Totenmesse:https://www.muamart.pl/index.php/totenmesse-ii/
Vacuous: https://www.muamart.pl/index.php/vacuous/
Venom: https://www.muamart.pl/index.php/venom/
Wąż: https://www.muamart.pl/index.php/waz/
Year Of The Goat: https://www.muamart.pl/index.php/year-of-the-goat/
![]() |
Cult Of Luna |