wtorek, 20 maja 2025

These New Puritans: Lubimy, gdy słuchając muzyki nie da się określić, kiedy powstała

Uderzenie dzwonu, cienie rzucane przez dźwigi, proroczy sen, nieoczywisty dźwięk nagrany podczas spaceru - w twórczości These New Puritans szczegóły mają ogromne znaczenie. Pod koniec maja ukazuje się "Crooked Wing", szósty album tej brytyjskiej grupy. Z tej okazji miałam zaszczyt porozmawiać z wokalistą i multiinstrumentalistą zespołu, Jackiem Barnettem. Przyglądając się bliżej nowemu albumowi spoglądamy nieco głębiej w proces twórczy zespołu, balansujemy na pograniczu rzeczywistości i marzeń sennych, ale przede wszystkim rozmawiamy o emocjach, które niesie ze sobą muzyka grupy - niezmiennie od lat wymykająca się klasyfikacji, uciekającej poza czas

 

These New Puritans, for. Jeremy Young

(English version below)

 

Między Uchem A Mózgiem: Dziękuję, że wróciliście i dziękuję za "Crooked Wing". Tęskniłam za Waszą muzyką. To bardzo poruszający album i bardzo oczyszczające doświadczenie. Było Wam ciężko wrócić z nową muzyką po sześcioletniej przerwie?

Jack Barnett: Dzięki, to bardzo miło z Twojej strony. Były trudne momenty, ale czasem te najbardziej wymagające chwile są bardzo potrzebne, by osiągnąć to, na czym nam zależy. Oczywiście nie zawsze tak jest. Mamy taką tendencję, że nagrywamy albumy These New Puritans bardzo długo. Gdy kończymy ten proces, jesteśmy wyczerpani, bo uwolniliśmy z siebie wszystko, co tkwiło w nas głęboko w środku. Zostaje tylko ta zewnętrzna powłoka. 

Wtedy nadchodzi moment gdy czuję, że pora zacząć pracę nad kolejnym materiałem, że czas odnaleźć tę właściwą ścieżkę, by znów zacząć tworzyć i nagrywać muzykę, by wymyślić coś oryginalnego. Mówiąc o tym jednocześnie chcę podkreślić, że to nie jest nic okropnego, nic trudnego, nie do przejścia. Kocham ten proces twórczy, kocham pisać i nagrywać. Nie wyobrażam sobie, bym mógł zajmować się w życiu czymś innym. To wyzwanie, które z chęcią podejmuję.  Artysta, który narzeka na swoją profesję jest po prostu niepoważny.

 

MUAM: Rozumiem, co masz na myśli. Czuję, że osiągnęliście artystyczną niezależność i w procesie kreatywnym kierujecie się tym, co czujecie. Robicie swoje, na własnych zasadach.

Jack: Dzięki, że tak myślisz. Mamy to szczęście, że mamy możliwość działać tak, jak chcemy. Myślę, że poczucie bliskiej relacji z własną sztuką jest bardzo ważne dla artysty, bo jeśli próbujesz zadowolić kogoś innego, to ostatecznie może okazać się, że te próby spełzną na niczym, bo to, co robisz nie spodoba się publice. Wtedy zostajesz kompletnie z niczym, więc warto ostatecznie kierować się własnym instynktem. Trzymając się własnych założeń i pomysłu nie wstydzisz się tego, co stworzyłeś. 


MUAM: Bardzo słuszne spostrzeżenie. Utożsamiacie się poniekąd z punkowym etosem "zrób to sam"...

Jack:  Opieramy nasze działania na tej zasadzie, bo to znacznie fajniejsza forma pracy niż poleganie na kimś. Jesteś wtedy w samym środku twórczego procesu. Warto jednak od czasu do czasu zaprosić też świat zewnętrzny do własnego świata, by zyskać perspektywę, nowe możliwości. Dlatego też podjęliśmy współpracę z muzykami oraz wokalistką Caroline Polachek, którzy sprawili, że pomysły, które mieliśmy nabrały nowego wymiaru i rozwinęły się w sposób, o którym nawet nie śniliśmy.



MUAM:  Masz rację, równowaga jest ważna. Wasza muzyka wyróżnia się, bo korzystacie z instrumentarium, które nie jest powszechne ani w muzyce popularnej, ani w alternatywnej. Początek nowemu albumowi dał dźwięk dzwonu, który zarejestrowałeś podczas spaceru. To bardzo ciekawa historia...

Jack: Gdy zaczynaliśmy komponować ten album miałem jakieś fragmenty muzyki i różne pomysły, które przewijały się w trakcie - to był totalny chaos. Nic nie miało sensu, nie czułem tego kompletnie i dosłownie pewnego dnia zdarzył się cud, który skierował mnie na właściwe tory. Spacerowałem w pobliżu maleńkiego greckiego prawosławnego kościoła na wybrzeżu, totalnie opustoszałego. Nikogo tam nie było, a we wnętrzu kościoła był dzwon. Zabrałem ze sobą sprzęt nagrywający, więc momentalnie postanowiłem z niego skorzystać. Uderzyłem w dzwon i nagrałem ten potężny dźwięk. Kilka tygodni później, gdy odsłuchiwałem te zapisy nagrań wszystko stało się dla mnie jasne. Z tego brzmienia zrodził się pomysł na utwór. Ten dźwięk dzwonu nadał ton całemu albumowi.



MUAM: Ten dźwięk dzwonu przypomniał mi o Waszym flagowym utworze, "We Want War" z albumu "Hidden". Tam ton kompozycji nadało brzmienie noży. Ten dźwięk bardzo silnie kojarzył mi się z muzyką These New Puritans na przestrzeni lat. Czy towarzyszyła temu nagraniu podobna historia?

Jack: To dość podobny dźwięk, w kwestii rezonansu i harmonii. Mam wrażenie, że aby nadać moc i wyrazistość utworowi potrzebujesz dwóch czy trzech dźwięków, które razem dobrze brzmią i wytyczają wspólny kierunek. Pozostaje tylko zaufać instynktom i udać się dalej tą drogą, pozwolić kreatywności popłynąć w tę stronę.


MUAM: Jak wspominasz "We Want War" po latach? Minęło o ile dobrze liczę już 15 lat od premiery tego wyjątkowego utworu. Na chwilę obecną jego wydźwięk może być nieco kontrowersyjny, ale jestem pewna, że pisząc ten tekst miałeś na myśli coś zupełnie innego niż wywołanie konfliktu...

Jack: Miałem wtedy ledwie dwadzieścia lat. To opowieść oczywiście bez politycznego tła. Dla mnie wiąże się przede wszystkim z przywoływaniem, wzbudzaniem energii, dynamiki, akcji i reakcji - tego rodzaju odczuciem.


MUAM: Tak myślałam. Będąc przy tych metalicznych, industrialnych dźwiękach na nowym albumie These New Puritans jest jeszcze jeden taki szczególny utwór - "Industrial Love Song". Mieszkam w pobliżu morza, blisko stoczni. On sprawił, że spojrzałam na stoczniowe żurawie z innej perspektywy. Patrząc na cienie i grę świateł zaczęłam słyszeć muzykę.

Jack: Coś w tym jest, bo kilka osób już mi to mówiło. Zabawne jest to, że ja mam podobnie, gdy jadę pociągiem i przejeżdżam w pobliżu stoczni - widzę te żurawie w parach. Fajnie :)

MUAM: Właściwie żurawie są związane z każdym miastem, bo są nieodłączną częścią placów budowy. Deweloperzy stawiają coraz więcej bloków, to smutny widok, a takie cieplejsze spojrzenie może go nieco złagodzić. 

Jack: To prawda

These New Puritans & Caroline Polachek, fot. Holly Whitaker


 

MUAM: Jest w Waszej sztuce taka kontra wobec współczesnej rzeczywistości, w czasach, gdy wszystko pędzi, jest chwilowe. Często mnie to natężenie przytłacza. Wasza muzyka trwa gdzieś poza czasem, nie wpisuje się we współczesne trendy, niesie wytchnienie, oczyszczenie. To coś, co zdecydowanie nie jest na chwilę, a zostaje na lata. Jest zawieszona gdzieś pomiędzy przeszłością, a tym, co nadejdzie...

Jack: To wspaniale, że tak to odczuwasz. Ta płyta faktycznie wywodzi się z jakiejś przestrzeni zawieszonej poza czasem, nie staramy się doścignąć trendów na TikToku...
Lubię, gdy słuchając muzyki nie da się jednoznacznie określić, kiedy została nagrana. Nie wiesz, czy było to niedawno, czy może pięćdziesiąt, sto lat temu. Ta tajemniczość jest dla nas bardzo ważna...


MUAM: Wspomniałeś o TikToku. Co myślisz o mediach społecznościowych?

Jack: Prawda jest taka, że media społecznościowe niszczą kulturę, ponieważ ludzie bardziej interesują się oglądaniem jakiś filmików niż sztuką. Nie oglądam tego osobiście, ale wiem, że ludzie po prostu przewijają te krótkie formy, ten odruch jest coraz silniejszy. Nie wiem dlaczego tak jest. Nie chcę tego oceniać, ale wolę słuchać albumów niż oglądać to wszystko w sieci...
Są jeszcze na szczęście osoby, które kochają muzykę, szukają jej, utożsamiają się z nią. To bardzo cenne. Może nie tak wiele, jak kiedyś, ale nadal są wśród nas.


MUAM: "Crooked Wing" to album, który ma swój początek i koniec, jest domknięta klamrą. Jest historią. Czy nagrywając go zaplanowaliście w jakiś sposób tę spójność, czy raczej zależało Wam na kilku różnych rozdziałach?

Jack: Zdecydowanie poszczególne fragmenty łączą się tutaj ze sobą. Pierwszym ukończonym utworem był tak naprawdę ten, który jest na albumie jako pierwszy - "Waiting". Śpiewa w nim chłopak w kościele, grając na kościelnych organach. Na końcu dzwonią dzwony. To bardzo minimalistyczna kompozycja, a głos chłopca brzmi tak, jakby dobiegał z wnętrza Ziemi, z głębi. Ta perspektywa powraca w finale albumu. Wraz z głosem chłopca, z wnętrza Ziemi dobiegają inne głosy, chóralnie dołączają do niego. Jest w tym coś na kształt oczyszczenia. Gdy komponowaliśmy to po prostu miało dla nas sens i taki finał stał się oczywistym.


MUAM: Finał zdecydowanie ma duchowy wymiar, jest w nim coś na kształt modlitwy. W co wierzysz?

Jack: Wierzę w nieznaną moc życia - nikt z nas nie wie, co się wydarzy. Musimy zaakceptować życie i to, co nas spotyka. Nie jestem religijny, choć uważam wiarę za coś atrakcyjnego. Nie wierzę jednak w żadną określoną siłę sprawczą. Ufam w siłę wyższą i nieokreśloną bliżej moc, gdy śpiewam lub gram na instrumencie. Myślę, że tą siłą wyższą jest muzyka i jej sposób oddziaływania na człowieka. 


MUAM: Czuję podobnie. Zawarłeś też na "Crooked Wing" piękną metaforę wolności poprzez swobodny lot - wskazujesz, że muzyka może sprawić, że można "latać",  poczuje się totalnie wolnym.

Jack: Tak myślę. Tytułowe "zakrzywione skrzydło" jest jednocześnie piękne, jak i złamane. George wpadł na ten tytuł. Pomysłem wyjściowym było skrzydło, dodałem od siebie to "zakrzywienie" i zdałem sobie sprawę, że podobne kształty przypominają nasze uszy rozmieszczone po obu stronach naszych ciał. Są zakrzywione, garbate, jakby przełamane na pół. 



MUAM: To prawda. Takich wielowymiarowych przenośni jest na tym albumie mnóstwo, ale pozostawię już te kolejne do odkrycia i własnej interpretacji odbiorcom. Ty i George (Barnett, perkusista - przyp.red.) jesteście bliźniętami, urodziliście się w odstępie dwóch minut. Łączy Was niezwykła więź. Jak wpływa ona na Waszą sztukę?

Jack: Jest w naszej więzi pewien rodzaj magii, bo bliźnięta są bardzo blisko. Ta relacja oszczędza nam wiele czasu podczas pracy nad muzyką, bo gdy współpracujesz z kimś, kogo nie znasz tak dobrze, balansujesz często wokół tematu, starasz się uprzejmie zaznaczyć swój punkt widzenia, by nikt nie poczuł się urażony. My nie musimy tego robić - mówimy sobie wszystko prosto z mostu, niekiedy brutalnie. Bywa tak, że nasza relacja jest trudna, wymagająca, ale taki sposób pracy jest zarazem bardzo wydajny. Rozumiemy się bardzo dobrze, jesteśmy razem na dobre i na złe, wzajemnie się wspieramy, wierzymy w siebie wzajemnie.


MUAM: Czy Wasze życie zmieniły w jakiś sposób pandemia i Brexit, czy jest właściwie podobnie? Pytam, bo docierają do mnie różne opinie od różnych osób.

Jack: I tak, i nie - coś się zmieniło, ale wiele rzeczy pozostało niezmiennych. Wiadomo, każdy przeżył szok i trzeba przyznać, że wciąż próbujemy się z tego otrząsnąć, poukładać wszystko na nowo. Brexit był oczywiście nieprawdopodobnie idiotyczną decyzją, która kosztowała zespół wiele pieniędzy w kontekście podróży i sprzedaży merchu. Ale co zrobić, życie toczy się dalej...

MUAM: Zapytałam Cię o to także dlatego, że Wasz koncert w Polsce, w ramach Halfway Festival w 2019 roku był jednym z moich ostatnich przedpandemicznych doświadczeń, które zapadło mi głęboko w pamięci... 

Jack: Czy to był ten koncert w teatrze?  

 

MUAM: Tak, takim otwartym, na powietrzu. Piękne miejsce. Widziałam, że planujecie trasę koncertową po Europie, ale póki co nie ma wśród dat żadnej polskiej. Czy jest szansa, że przyjedziecie do nas jeszcze?

Jack: Myślałem, że Polska jest na liście, możliwe że nie. Chcielibyśmy do Was wrócić, graliśmy w Polsce na kilku festiwalach. Grałem w Polsce też z Current93. Myślę, że dodamy jeszcze kilka dat do tej trasy, mam nadzieję, że polską również. 


These New Puritans, fot. materiały prasowe


MUAM: Trzymam zatem mocno kciuki, by się udało. Pomyślałam o jeszcze jednym aspekcie, który przywodzi mi na myśl twórczość These New Puritans - odniesienie do japońskiej kultury i komentowania życia codziennego poprzez metaforyczne podróżowanie między tym, co surrealistyczne, a rzeczywistością. Między światem podziemnym i tym, co nam bliskie porusza się w swoich tekstach np. Haruki Murakami. Co o tym myślisz?

Jack: Cenię sztukę, która nie przynależy do jednego konkretnego miejsca i czasu, która jest marzeniem, snem, a jednocześnie odnosi się do świata realnego. Dobrze mieć jedno oko skierowane ku niebu i jedno w stronę piekła...  Jeśli całkowicie zatracisz się w jakimś śnie,  rzeczywistość może stać się bardzo abstrakcyjna i nieco nieokreślona – lubię to, co dziwne, lecz także bezpośrednie...



MUAM: Pięknie to powiedziałeś, dokładnie to miałam na myśli... Dotarła też do mnie wieść, że miałeś przyjemność współpracować z mistrzem takich kontrastów i balansowania pomiędzy snem i jawą, z Davidem Lynchem. Opowiesz mi więcej ?

Jack: Nie spotkałem go, ale zostaliśmy zaproszeni na jego koncert w Manchesterze, by wykonać kilka utworów z jego filmów.


MUAM: Jak wspominasz to doświadczenie?

Jack: To był jeden z naszych najlepszych występów w historii zespołu. Zagraliśmy "I'm Deranged" z "Zagubionej Autostrady", "The Pink Room", muzykę z "Twin Peaks"... To wywołało wspomnienia. Przenieśliśmy się niemal w czasie. Nasz starszy brat miał obsesję na punkcie tego serialu, gdy byliśmy dziećmi. Oczywiście zabroniono nam go z nim oglądać, ale zakradaliśmy się pod jego pokój i próbowaliśmy zaglądać przez drzwi, podsłuchiwać. Siedzieliśmy wtedy pod drzwiami i miało to na nas ogromny wpływ. 

Mieliśmy na tym koncercie kontrabasy, saksofon, gości. Zagrałem po raz pierwszy i ostatni w ramach These New Puritans na perkusji. Bębniliśmy wtedy razem z George'm. 



MUAM: Wspaniałe wspomnienia. A czy na potrzeby tej nowej płyty nauczyłeś się grać na jakimś instrumencie?

Jack: Grałem na wiolonczeli, na której nauczyłem się grać wieki temu. Teraz sięgnąłem po nią po raz pierwszy od lat. Jesteśmy takimi entuzjastami-amatorami, nie muzykami obdarzonymi niezwykłymi zdolnościami technicznymi. Działamy tak, by powstała z tego muzyka.  Grałem też na instrumentach perkusyjnych o określonej wysokości dźwięku, co było całkiem fajne. Nie mam wibrafonu - gram na nim tylko wtedy, gdy go nagrywamy w studiu. Ale komponując wyobrażam sobie, że gram właśnie na tym instrumencie.


MUAM: A co myślisz o nowych technologiach nagrywania, jak autotune? Korzystasz z tych narzędzi?

Jack: To po prostu narzędzia. Ludzie mają na ich punkcie obsesję, nadużywają ich, co nie wychodzi na dobre. Nie korzystam z autotune, gdy śpiewam. Użyliśmy tego typu narzędzi może kilka razy, by z racji uciekającego czasu w studiu dopracować coś drobnego, naprawić jakiś drobiazg, by zaoszczędzić trochę czasu na dalsze kreatywne działania. Uważam, że ważne jest to zachowanie nieidealnych partii, one nadają charakter całości. One sprawiają, że muzyka przemawia do odbiorcy.


MUAM: Zdecydowanie się zgadzam. Odnajdujecie piękno w niespodziewanych rzeczach. Wasza muzyka to kopalnia kontrastów, to wspaniałe!

Jack: Dziękuję Ci bardzo!



MUAM: O czym śnisz? Czy te senne marzenia stają się niekiedy inspiracją dla muzyki?

Jack: Mam bardzo żywe sny. Czasami mogą być przekleństwem. Często śnią mi się rzeczy błogie, perfekcyjne. Wszystko jest w nich idealne. Wtedy budzisz się z takiego snu i stajesz twarzą w twarz z rzeczywistością, która już nie jest tak idealna. Zdecydowanie dużo śnię. W dzieciństwie dużo lunatykowałem. Od dawna już tego nie robię, ale kiedyś przyśniła mi się muzyka... Na "Inside The Rose: jest utwór "When The Trees Are On Fire" - on mi się po prostu przyśnił. Tak, sny są bardzo ważne. To najlepsze chwile, w których budzi się kreatywność...

Ojej, jaki dziwny dźwięk! Usłyszałem przed chwilą coś ciekawego na zewnątrz... (zamyślenie)


MUAM: Może warto go zarejestrować, bo przyda się jako punkt wyjścia do jakiejś kompozycji?

Jack: Może faktycznie... 


MUAM: Dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas, to był dla mnie zaszczyt. Mam nadzieję, że zobaczymy się w Polsce już niebawem. 

Jack: Dzięki, doceniam bardzo, miłego dnia!


"Crooked Wing", szósty album These New Puritans ukazuje się 23 maja 2025 roku nakładem Domino Recording. Albumu możecie posłuchać tu: https://thesenewpuritans.bandcamp.com/album/crooked-wing

Wersje fizyczną można nabyć u Sonic Records, https://www.sonicrecords.pl/

 

 

ENGLISH VERSION 

The powerful sound of a bell, the shadow of a crane, a dream, the sounds recorded during a walk - details have a crucial role in the art created by These New Puritans.  Band's sixth album "Crooked Wing", being out in the end of May, was a nice opportunity to meet the vocalist and multiinstrumentalist Jack Barnett.

 Taking a closer look on the new music, we take a deep insight into the creative process, balancing between dreams and reality, but mostly talked about the emotions hidden in the music, consequently escaping the genre and time borders.

 

These New Puritans, for. Jeremy Young


Między Uchem A Mózgiem: Thank You for the "Crooked Wing", thank you for coming back. I missed your music. It's a cathartic, deeply moving experience, something spiritual, out of this world. Was it hard for you to record new music after six years from the previous album?

Jack: Thank you so much, I appreciate that. Very kind of you to say.  Sometimes it was hard, sometimes the hard ways are the best ways. Not always, but sometimes. We have this tendency whatever reason that an album takes a long time to make. When you finally finish it you’re exhaused, you’re shell off the human being. 

Then I say hey I’ll make another one! Then you have to figure out how to write music again, record it again, what to say, to make it different… Having said that I mean I love writing music and I love recording music, so it’s nothing else I’d rather be doing. So it’s not like some terrible, difficult task. Artists complaining about being musicians is kind of silly. 



MUAM: You’re right. I feel you’re a really independent band in a sense of creating music. You do what you want, what you feel. 

Jack: thank you very much so. We’re lucky to be in that position, we can do what we want, I think ultimately you have to play it yourself, you have to make it love, because if you try to please someone else, then at the end of the process you might stand out with something that no one else likes and you don’t know either, so you’re left with nothing. If you at least followed your instincts and in the end of it you can’t be too ashamed, and you can stand by it and not be embarrassed what you’ve created. 

 

MUAM: You somehow follow the punk ethos of doing it all yourself...

Jack: We based our work on it It could be more fun that way because you get inside the process of making an album. But then you also need to bring in, invite the world in some ways. On this one Caroline Polachek sang and some amazing musicians came along. They see to the ideas you had about music and bring the music to a place you can’t ever quite imagine. So you need some element of DYI and to invite the world as well. 



MUAM: Yes, to keep the ballance between everything. I definitely agree. Your music is truly original – you’re using the instruments that are not that popular in music, even in the alternative one. The new album started with a sound of a bell, that’s an interesting story. 

 
Jack: When we started writing an album I had some pieces of music, that’s a kind of chaos, lots of different ideas swimming around, not really making sense. I don’t really have a relationship to it and then something like coincidence or a miracle happens and tells you what to do. 

I happened to be walking past a Greek orthodox tiny little church, very remote place on a coast, there was no one else there and there was a bell there. I had a recording equipment with me and I recorded it. I hit the bell and did not think much more of it. Few weeks later I listened back to it and it seemd like the idea for a song was there from that one sound. That same bell sound you hear throughout the album and that just set the tone on how the music should sound. 



MUAM: Was it kind of a similar story with the sound of knives on „Hidden” album and the song „We Want War”? That’s a hint that I remember so strongly thinking about your music among the years. 

Jack: It’s a kind of similiar kind of sound, like a ringing sound thinking about, resonance and harmonics on it. It feels like you need two or three sounds that just like hold together and feel powerful together, lead to the same direction like you have something to play on to. You have the sound that can guide you in the right direction.

MUAM: How do you recall the song „We Want War” after the years? It’s quite a while - 15 years… It might seem to be a kind of controversial one these days but I'm sure it was not the idea that straight then…

 Jack: I was 20-21 then, It’s a story, it’s not like a political statement. To me it’s more just about envoking energy, you want action, you don’t want action – that kind of feeling. 

These New Puritans & Caroline Polachek, fot. Holly Whitaker



MUAM: On this new album there’s an „Industrial Love Song” which made me look on the cranes in a different way, because I live near the shipyard. Looking on the cranes and their shadows I just hear this music now 😊

Jack: Yeah, a few people said that to me, it’s funny! I have the same thing when I’m going on train and I drive pretty near the shipyard, I keep seeing them in pairs. That’s cool! 



MUAM: There’s also another type of cranes in every city, on the buillding areas. 
Jack: True!


MUAM: It’s a kind of contra to what’s happening in the world nowadays. Everything is going so fast, there’s a lot of everything everywhere and your music is somewhere beyond the time… I sometimes feel overwhelmed by the internet and the information. Hearing your music it’s kind a catharsis for me. It’s something that’s much longer that a fast post, instant information or a reel.„Crooked Wing” sounds timeless, somehow joining the past and the future. I mean you have your own style.

 
Jack: That’s great! It comes from a timeless place, you don’t try to chase hits on TikTok for example…

I always like it when you can’t tell when something was made, maybe the album has that kind of quality. You might not know if it’s from 50 years ago or from a hundred years ago or now…



MUAM: Mentioning TikTok - what do you think about this social media? 

Jack: The truth is this is kind of destroying culture, really, because people are more interested in whatever it is, just watching (I don’t watch it myself). People want to dim scroll, I don’t know why… More and more people. I’m not judging it, I’d rather be more into listening to albums really…However there are still people who love music. That’s just precious, the people who are into music, seek out music, listen to it with a real dedication. They are still there, maybe not as many as there used to be.



MUAM: It’s a record that has the beginning, particular chapters and the end, looped in a coherent story. Was there the idea for particular song-chapters or rather a full concept?

Jack: Definitely the songs relate to each other. One thing was that the first finished piece of music was the first song. A young boy singing in a church with church organ and some bells rang in the end. It’s very minimalistic music and he sings like from inside the Earth, that’s the perspective of a song that you see. Deep, underground. At the end of the album he comes back and all the other voices rise up from the Earth kind of join him. There’s kind of catharsis in that. It just made sense. That was obvious for me how it should end. 



MUAM: It’s something like a prayer. There’s something spiritual in it. What do you believe in?

Jack: I believe in the unknown ability of a life ultimately. None of us knows what will happen. We have to embrace the life. I’m not like religious. I find it like an attractive thing, but I’m not believing in any higher power. Maybe I believe in some higher power when I’m singing or playing the instrument. The higher power is music I suppose. 



MUAM: I think in a similar way. A „Crooked Wing” is a metaphor of flying. And music can make us fly in a sense of feeling totally free.

Jack: I guess so. I like how crooked wing is beautiful as well as broken. George came up with the title. There was an idea to use a wing, I added crooked. Then I realised that it’s like an ear. These are two crooked wings that are on two sides of our bodies. These crooked shapes. 



MUAM: You and your brother are twins, born 2 minutes apart. How does this strong connection impacts your art? It’s a kind of magic... 

Jack: A kind of. Obviously twins are very close. It saves a lot of time because when you’re working with someone you don’t know that well might be dancing around like „we like your ideas”, maybe we should… We don’t have to do that, we’re just saying straight and it can be brutal, difficult, but saves a lot of time. We do understand each other very well and that can be good and bad, we also just support each other, we believe in each other really. 



MUAM: Did your life somehow change after covid time and the beginning of brexit or is it soemhow the same for you?

Jack: It changed, but simultaneously it’s the same. Obviously it has shooked everyone up and even if you don’t admit it we’re still recovering from that. Brexit is obviously just really stupid. It costs me a lot of money from the band perspective. Selling stuff and everything. But life goes on… 

These New Puritans, fot. press materials

MUAM: I’ve seen you live in 2019 on Halfway Festival, that’s why I asked about covid, because that was one of the last festivals I’ve been to.

 Jack: Yeah, was that in a theater? 


MUAM: Yeah, the open one in the centre of the city… I've seen you're heading on tour in a while, that's great.  I’ve seen a few dates but unfortunately no date in Poland. Is there any chance to see you live in our country? 

Jack: I thought there was a Polish date, maybe not… We’d love to come to Poland. Done a couple of festivals in the past… I played with Current 93 in Poland as well. I think we have a few more dates to announce. Hopefully there will be a Polish one too.


MUAM: Keep my fingers crossed! While listening to your music I also thought about the connection with Japanese art like books for example by Haruki Murakami, who’s swimming between the underground world and surreal states and the reality, making metaphors to our daily life. What do you think, is there a connection?

Jack: I like art which does not belong to one place, that is dreaming and show this attitude to reality as well. It’s good when you have one eye in heaven and one in hell.

If you get totally lost in a kind of dream and things can become very abstract and a bit undefined – the things I like might have the strangenes and also the directness.



MUAM: As I’ve read you also had a pleasure to somehow work with the master of travelling between the reality and the dreams - David Lynch. Could you tell more?

 Jack: I did not meet him, but yeah, we were selected for his concert in Manchester. 


MUAM: How do you recall this experience?

Jack: I think it’s probably one of the best gigs we’ve played. We did a "I'm Deranged" from a soundtrack to "Lost Highway", "The Pink Room", music from Twin Peaks...
Our older brother was obsessed with Twin Peaks when we were kids. We watched it when we were very young, it felt like a real thing back in our minds… into quite early on… I remember when he used to watch it, me and George used to peer through the doors (we were not allowed to because we were very young), we used to listen to it behind the door. It was cool. We played with double bases and the saxophone on this concert… I played the drums. It was the first time I played the drums and the last I played the drums with TNP. Me and George were drumming together. 



MUAM: That's amazing! Did you learn any new instruments to play on the new album?

Jack: I played cello, which I learned to play a long time ago… I played in the 1st time in years. We’re kind of like enthusiastic amateurs in a way. We’re not that incredible musicians at all. We have a conviction and will to do whatever it takes to make the music happen.  I played a lot of pitched percussion, that was pretty fun, because I don’t have a vibraphone. The only time I play the vibraphone is when we record it. In my imagination I just play. 



MUAM: What do you think about the new technologies like autotune for example? Do you use these kind of tools or not?
Jack: They’re just tools, like anything. People get obsessed with it, overuse it, that is bad. I do not use autotune in my vocals. I’m trying to remember if I ever did, there might be some little things. When you have an audition for a couple of hours it may be some, because the time is money, but it’s kind a little note, to fix something in a very minimal way. I think it’s important to keep all the imperfections, the character and what we love in that piece of music comes from imperfections. 



MUAM: I definitely agree with you! There’s a beauty in unexpected things in your music. It’s all about the contrasts and I really love that! 

Jack: Cool, thank you! 


MUAM: What are your dreams? Do they become an inspiration to your music?

Jack: I have a really vivid dreams. Sometimes it can be a curse. It might be something very blissful, like perfect, everything is perfect and you wake up and you face the reality which is not quite so perfect. I dream a lot, yeah… I used to sleepwalk a lot as a kid. I haven’t done it for a long time but I used to dream a lot of music.
There’s a song „when the trees are on fire” on „Inside the Rose” – it came from a dream. So yeah, dreams are important. The best times when you’re feeling creative!

Oh wow, a weird sound is coming from the outside world… 


MUAM: Maybe it’s time to record it?

Jack: Maybe, yeah… 



MUAM: Thank you so much for your time, it was an honour. Hope to see you in Poland one day! 

 Jack: I appreciate you taking the time. Have a nice day! Bye!


"Crooked Wing", 6th album by These New Puritans is out on 23rd May 2025 by Domino Recording. Check it here: https://thesenewpuritans.bandcamp.com/album/crooked-wing