wtorek, 26 sierpnia 2025

Tam, gdzie śpiewają ptaki i zatrzymuje się czas, czyli o występie BITOI i Olgi Markowskiej w gdańskim Teatrze Leśnym

Odciąć się, uciec od zgiełku, być niemal sam na sam z przyrodą, a jednocześnie doświadczyć sztuki na najwyższym poziomie - to połączenie wydaje się to praktycznie niemożliwym do osiągnięcia, a także wydaje się oczywistym, że nie da się tego zrobić tym bardziej w wielkim mieście. Zdarzają się jednak magiczne wyjątki potwierdzające tę regułę. 

Jest takie jedno szczególne miejsce, które znajduje się w Gdańsku - ponad stuletni, powstały w 1911 roku amfiteatr w lesie we Wrzeszczu, zwany Teatrem Leśnym, gdzie od kilku dobrych lat latem odbywają się koncerty. W tym roku w dniach 21-24 sierpnia miały miejsce cztery tematyczne wieczory - jazzowy, alternatywny, prezentujący młodą muzykę oraz skupiający się na ścieżkach dźwiękowych. 

Tak się złożyło, że dotarłam dopiero na ostatni dzień tegorocznej edycji koncertów organizowanych przez Gdański Archipelag Kultury w tym urokliwym miejscu, ale mam nieodparte wrażenie, że intuicyjnie trafiłam w ten najlepszy i najbardziej magiczny moment. W niedzielę, na finał czterodniowego koncertowego maratonu miał miejsce wieczór poświęcony ścieżkom dźwiękowym, w ramach którego wystąpili Olga Markowska i BITOI, sprawiając, że świat na kilka godzin niemal się zatrzymał. 

 

 

Wyciszenie i ukojenie w rytmie wiolonczeli

Skromna, sympatyczna i zdolna - Olga Markowska w swojej sztuce zderza ambient i muzykę dawną, przestawiając swoje muzyczne pomysły w piękny i poruszający sposób. Wyważone dźwięki wiolonczeli łączy z delikatną elektroniką, budując refleksyjną opowieść, pełną melancholii i finalnie niosącą ukojenie. Pozostało tylko wsłuchać się w niespieszne takty, odetchnąć głęboko, zamknąć oczy i się wyciszyć. Godzina z tą niespieszną, minimalistyczną muzyką pośród przyrody była bardzo cennym doświadczeniem i pięknym wprowadzeniem do tego, co nastąpiło później...  


Słuchając śpiewu ptaków 

Przyjemnie chłodne letnie powietrze, szum drzew, zapach ściółki leśnej i dzień chylący się ku końcowi - w takich okolicznościach niemal każda muzyka, która niesie ze sobą coś więcej niż rozrywkę dla masy zabrzmi wyjątkowo. Są jednak chwile, które zostają w pamięci na zawsze, zmieniają postrzeganie muzyki, sprawiają, że odkrywa się ją na nowo i raz jeszcze uświadamia sobie samemu, za co kocha się sztukę. Właśnie tak było z koncertem szwedzkiej grupy BITOI, który uderzył we mnie z taką emocjonalną siłą, że wszystko, co wydarzyło się przez ostatnich kilka tygodni przestało mieć znaczenie. 


 

Las to nie tylko drzewa i ich piękno. To także jego mieszkańcy, w tym ogrom gatunków ptaków. Słyszymy je niemal codziennie także w najbliższym otoczeniu - gdy tylko pozwolimy sobie na przystanek w biegu okaże się, że każdy z nich wypowiada się nieco inaczej i wiele z nich toczy rozmowy - raz subtelne i urokliwe, które ułożą się w piękne melodie, innym razem pełne ekspresji, zbliżone niekiedy do krzyków, wrzasków. O czym śpiewają ptaki? Pewnie nie raz wielu z was zastanawiało się nad tym w mniejszym lub większym stopniu. A jednak, w niedzielny wieczór to rozważanie nabrało nowego znaczenia... 

 


Muzyka na bas i głosy

Basista i kompozytor Cassius Lambert postanowił podjąć próbę odpowiedzi na to pozornie błahe i oczywiste pytanie poprzez sztukę. Studiując atlas ornitologiczny wpadł na pomysł, by te różnorodne, pasjonujące ptasie dźwięki przełożyć na język bardziej "zrozumiały" dla człowieka - na wokalizy, frazy, eksperymentalne wyrazy, wyrażając śpiew ptasi poprzez łacińskie litery. Zaprosił do współpracy trzy fenomenalne wokalistki, z którymi stworzył grupę BITOI. Podstawę brzmienia stanowi tu bas i efekty gitarowe (zgodnie z nazwą grupy, której rozwinięcie to "bass is the original instrument" - bas to oryginalny instrument) i dopełnia go absolutnie obezwładniający śpiew na głosy Szwedki Alexandry Shabo i dwóch Dunek - Lise Kroner i Anji Tietze Lahrmann. Oryginalnie? Oj tak, gwarantuję, że czegoś takiego jeszcze nie słyszeliście! 

 


Jedność z naturą 

Wokalizy przeszywające na wskroś - tak nieprawdopodobnie czyste, ekspresyjne i dźwięki basu raz utrzymane w estetyce folkowej, innym razem sięgające metalu i mrocznej elektroniki - absolutnie zachwycające, wciągające i wzruszające - było to przeżycie tak niespodziewane, że trudno do chwili obecnej pozbierać emocje w słowa. Koncert nieprawdopodobny. Godzina muzyki najwyższej jakości, w miejscu zbilansowanym idealnie pod względem akustycznym, o naturalnych walorach sprawiających, że sztuka brzmi tu inaczej - lepiej, pełniej, bardziej wyraziście. Wzruszona publiczność słuchała tych dźwięków w totalnym zachwycie, chłonąc je i pozwalając duszy nasycić się tym, co najlepsze i najcenniejsze. Po koncercie tłumnie zaś pobiegła do mini-sklepiku po płyty i po to, by podziękować artystom za te chwile wzruszeń. Był to jeden z tych momentów, który rozkładał na łopatki i scalał ponownie, redefiniował.  Minimalistyczny, a jednocześnie wielki, ważny, ponadczasowy. 

 


Niedzielny wieczór w Teatrze Leśnym był dokładnie tym, czego potrzebowałam. Może dlatego, że ostatnimi czasy, z drobnymi wyjątkami, zdecydowanie lepiej czuję się w towarzystwie zwierząt i roślin niż ludzi. Że zamiast słuchać tłumaczeń, argumentów, przemyśleń zdecydowanie wolę skupić się na tym, co czyste, szczere i bezinteresowne. Oba koncerty, a w szczególności finał, były prawdziwe i poruszające. Dziękuję za to niezwykłe doświadczenie z całego serca. 


Więcej zdjęć z tego niezwykłego wieczoru znajdziecie tu: 

Olga Markowska: https://www.muamart.pl/index.php/olga-markowska/

BITOI: https://www.muamart.pl/index.php/bitoi