wtorek, 16 września 2025

Nawet ból gardła mu nie straszny - o wzruszającym występie Tamino w warszawskiej Stodole

Subtelność w każdej nucie,  łzy cisnące się do oczu i muzyka, która jednoczy pokolenia - tak było w poniedziałkowy wieczór w warszawskiej Stodole, gdzie dla niemal kompletu publiczności wystąpił Tamino. Artysta pokazał, że nawet z obolałym gardłem brzmi jak milion dolarów, zapewniając zachwyconym fanom intymny, wzruszający wieczór. 

 


 

 Tłum fanów i przyjemny wstęp 

Polska publiczność kocha Tamino i trudno się temu dziwić. Podobnie jak w 2023 roku (więcej TU) na ponad godzinę przed otwarciem bram pod klubem przywitała mnie pokaźna kolejka fanów oczekujących na wejście, którzy zapragnęli przeżyć ten wieczór jak najbliżej artysty i doświadczyć nieprawdopodobnych emocji skrytych w tych subtelnych kompozycjach ze zdwojoną siłą. Tym wytrwałym, którzy dzielnie oczekiwali na występ gwiazdy pod sceną, czas umilił Sam De Nef, sympatyczny wokalista i kompozytor, który zaprezentował kilka autorskich utworów. Przyjęty został bardzo ciepło i serdecznie, za co ze wzruszeniem dziękował. Zaśpiewał naprawdę intrygująco i naprawdę fajnie wprowadził w klimat wieczoru. 


 

Artysta kompletny 

Tamino jest obecnie jednym z najwybitniejszych - dysponując głosem, który łączy to, co najwspanialsze u Jeffa Buckleya z bliskowschodnią nutą i dźwiękami, które bliskie są twórczości Radiohead zachwyca wrażliwością i talentem do pisania po prostu pięknych, ponadczasowych piosenek, trzymając od pierwszej EPki przez trzy kolejne albumy równy, wysoki poziom. Na żywo, wykonane z zespołem, nabierają nowego, szerszego wymiaru i są prawdziwą gratką dla muzycznych koneserów. To muzyka, którą przeżywa się w duszy, która dotyka czułych strun, z której czerpie się energię, by iść dalej przed siebie. 

 


 

Nawet ból gardła mu nie straszny

Dla Tamino zdecydowanie nie był to najłatwiejszy dzień. Zmagający się z infekcją gardła artysta niemal nie odwołał występu. Wiedząc jednak, ile osób na niego czeka, mimo zmęczenia i dolegliwości zdecydował się zaśpiewać i zrealizować zaplanowany set możliwie najpełniej. Na wstępie przeprosił publiczność za swoją niedyspozycję, wyjaśniając, że nie jest w stanie śpiewać wysokich rejestrów i dziękując za wyrozumiałość. Wstępny plan został delikatnie skrócony - o dwie kompozycje, które wymagały największego wokalnego wysiłku - Dissolve i Habibi, ale występ absolutnie nie stracił na intensywności, a wręcz zyskał bardzo szczery, ludzki wymiar.  Nic bowiem nie jest bardziej autentyczne niż artysta pokonujący na scenie własne ograniczenia i dający z siebie maksimum. Tamino jest wokalistą wybitnym, a przy tym bardzo skromnym i szczerym chłopakiem, co dobitnie pokazał podczas warszawskiego koncertu. 

 

 Nieprawdopodobny klimat

To, co Tamino przedstawił tego wieczoru przeszło najśmielsze oczekiwania i zabrzmiało absolutnie olśniewająco. Stawiając na niższe rejestry Amir powrócił przede wszystkim do swoich bliskowschodnich korzeni, akompaniując sobie na oudzie i gitarze. Hipnotyzował, skłaniał do refleksji, zachwycał głosem i kompleksowym spojrzeniem na muzykę, pozostawiając niejedną osobę pośród publiczności wzruszoną do łez. Na scenie towarzyszyła mu czwórka przyjaciół - perkusista, wiolonczelista oraz gitarzysta i basista, którzy grali też na klawiszach - zgrani, rozumiejący o co chodzi, wspaniale dopełniający brzmienie jego kompozycji. W promieniach delikatnego, niesamowicie klimatycznego światła i przy idealnie wyważonym nagłośnieniu jakim dysponuje Klub Stodoła te utwory zabrzmiały fenomenalnie, łamiąc niejedno serce, jednocząc w uwielbieniu osoby w różnym wieku i o różnych gatunkowych preferencjach. To jest właśnie siła tych najlepszych - ich sztuka jest uniwersalna i porusza każdego, kto po prostu ceni dobrą muzykę. 

 


Muzyka, która łączy pokolenia 

Publiczność odwdzięczyła się artyście nie tyle zrozumieniem, co zachwytem absolutnym, sprawiając, że trudny dzień zakończył się szczęśliwie. Dopingując go ogłuszającym wrzaskiem sprawiła, że skromny i subtelny chłopak też uronił niejedną łzę. Śpiewał w większości z zamkniętymi oczami, czując każdy dźwięk i opowiadając pełną pasji muzyczną historię tak, że wciągała całkowicie. Wiele między utworami nie mówił, by nie nadwyrężać głosu, ale gdy już początkowy stres ustąpił i poczuł się na scenie komfortowo, uśmiechał się szczerze i podziękował za wsparcie. Ja tymczasem dziękuję organizatorom z całego serca, że mogłam doświadczyć tych emocji po raz kolejny i raz jeszcze przekonać się o tym, jak prawdziwa, szczera sztuka potrafi rozmontować na kawałki. 


 

Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu: 

Sam De Nef: https://www.muamart.pl/index.php/sam-de-nef/

Tamino:  https://www.muamart.pl/index.php/tamino-ii/