"Dziwny Jest Ten Świat", "Jednego Serca", "Sen o Warszawie" – trudno znaleźć osobę, która nie kojarzyłaby tych szlagierów. Dla wielu Polaków Czesław Niemen był postacią wybitną i niezastąpioną w świecie muzyki.
Wielu wykonawców próbowało
oddać hołd jego twórczości, jednak z bardzo różnym skutkiem. Jak pisałam na
początku lipca, gdy dowiedziałam się, że Krzysztof Zalewski postanowił
zinterpretować utwory Mistrza i wydać je na płycie, potraktowałam tę informację
nieco sceptycznie, jak się później okazało, zupełnie niesłusznie (zajrzyj do
recenzji płyty). W miniony czwartek miałam okazję usłyszeć albumowe
interpretacje na żywo i były one jeszcze bardziej przekonujące niż wersje studyjne.
Opera Leśna to miejsce wyjątkowe
w historii polskiej piosenki. Czesław Niemen wykonywał tam swoje kompozycje
wielokrotnie, za każdym razem szokując muzyczną kreatywnością. Już na samym
początku występu Zalewski podkreślił, że zarówno dla niego, jak i całego
zespołu muzyków możliwość występowania przed sopocką publicznością z
repertuarem legendy to ogromny zaszczyt, tym bardziej, że tego wieczoru słuchacze
stawili się naprawdę licznie – wolne miejsca na widowni można było policzyć na
palcach. Co więcej, na koncert przybyło
kilka pokoleń osób spragnionych muzycznych wrażeń, co zupełnie nie zdziwiło
artysty, który podkreślił, że na jednym z poprzednich występów obecny był jego
82-letni ojciec.
Muzycy podeszli do twórczości
Niemena z należytym szacunkiem. Utwory zostały zaaranżowane nowocześnie, a
jednocześnie nie straciły nic ze swojej melodyjności i siły przekazu. Biła z
nich świeżość i pozytywna energia. Zostały dobrane tak, aby wyeksponować ważne
treści zawarte w tekstach, podkreślić pełnię wokalnych możliwości i własny styl
Zalewskiego oraz towarzyszących mu sióstr Przybysz, a także stworzyć przestrzeń
do improwizacji dla towarzyszących wokalistom instrumentalistów. Był to wieczór
eklektyczny, który zadowolił zarówno starszych jak i młodszych odbiorców. Nowoczesność
płynnie komponowała się ze stylem retro, a soulowo-elektroniczne brzmienia
łączyły z rockową energią, post rockowym artyzmem i popową lekkością.
Koncertową setlistę wypełniły
kompozycje zawarte na płycie, nie obyło się jednak bez niespodzianek. Występ
rozpoczęło wieńczące podstawową część albumu post rockowe "Outro
inspirowane Blue Community", które mogło wprawić w konsternację osoby
oczekujące melodii w stylu retro, jak chociażby "Przyjdź w taką noc",
dla którego znalazło się miejsce kilka minut później. Instrumentalny wstęp
wypełniły świetne partie gitar Zalewskiego, Zagórskiego i Stawińskiego,
klawiszowe pejzaże Jóźwika oraz perkusyjne improwizacje Staruszkiewicza. Saksofonista
i flecista Tomasz Duda błyszczał natomiast w bardziej eksperymentalnych i
orientalnych fragmentach koncertu, takich jak nowa wersja "Pielgrzyma",
utworu wykonanego przez Niemena w 1974 roku z zespołem Aerolit, w której
Zalewski nie tylko zachwycił wokalem, lecz także umiejętnością zamiennej gry na
gitarze i klawiszach. Wyjątkowości aranżacji dodały orientalne partie klawiszy
oraz fantastyczne wokalizy i ekspresyjny taniec sióstr Przybysz.
Zaskakującym rozwiązaniem było
solowe wykonanie dwóch utworów przez siostry Przybysz. Natalia zaśpiewała "Mów
Do Mnie Jeszcze", zaś Paulina "Ode To Venus". Było to ciekawe
urozmaicenie, które rozbiło jednak nieco nastrój koncertu – trudno słuchać
utworów napisanych z perspektywy mężczyzny, gdy wykonywane są przez kobiety.
Ponadto mimo budzących podziw umiejętności wokalnych obu sióstr, ich
interpretacje niekoniecznie pasowały do melodyki kompozycji Niemena. Sprawdziły
się one doskonale w formie chórków towarzyszących Zalewskiemu, jednak nie do
końca w przypadku wokalu prowadzącego.
Świetnie wypadły natomiast soulowo-elektroniczny,
pulsujący "Status Mojego Ja", porażająca rockową energią "Doloniedola",
pochwalające piękno natury "Kwiaty Ojczyste" oraz ulubiony utwór
Zalewskiego z repertuaru Niemena – "Począwszy Od Kaina", który
wyróżnia dysonans poznawczy w postaci przejmującego tekstu a jednocześnie
zachęcającej do tańca melodii.
Nie mogło zabraknąć także wciąż
aktualnego szlagieru "Dziwny Jest Ten Świat", który wywołał ciarki na
plecach u niejednego słuchacza. Największych emocji dostarczył jednak bis w
postaci akustycznej, poruszającej wersji "Snu o Warszawie", który
publiczność zaśpiewała razem z Krzysztofem oraz brawurowego wykonania "Jednego
Serca", które wokalista kończył śpiewając wśród publiczności.
Zalewski to sceniczny dynamit,
który niezależnie od tego, czy występuje w małym klubie, czy na otwartej
przestrzeni dla tysięcy ludzi, na deskach czuje się jak ryba w wodzie. Śpiewa,
tańczy, skacze i zaraża swoją energią publiczność, nie tylko budząc podziw
swoimi umiejętnościami wokalnymi i lekkością, z jaką je wykorzystuje, lecz
także zdolnościami instrumentalnymi, a przede wszystkim otwartością i
bezpośredniością.
Na koniec warto dodać, że
organizatorzy wydarzenia stanęli na wysokości zadania. Nic dziwnego, mają
przecież doświadczenie w sprawowaniu pieczy nad bezpiecznym przebiegiem dużych
koncertów, transmitowanych w mediach. Pozytywnie zaskoczył mnie porządek przy
wpuszczaniu i wypuszczaniu uczestników, wygoda drewnianych siedzeń na widowni, niezłe zaplecze gastronomiczne oraz przestrzeń pomiędzy rzędami, umożliwiająca
swobodne opuszczenie opery w razie takiej potrzeby. Nie było też większych
kłopotów z nagłośnieniem i widocznością sceny. Jedynym mankamentem mogła dla
niektórych okazać się wczesna godzina rozpoczęcia koncertu, w wyniku czego
prawie cały występ odbył się przy świetle dziennym, co pozbawiło go nieco
intymnej atmosfery. Takie są jednak uroki lata.