Brutus, Amenra, Briqueville, Psychonaut, Whispering Sons to tylko kilka belgijskich nazw zespołów, które w ostatnich latach poruszyły moją duszę. Czy to maleńkie państwo, w którym mieści się siedziba Unii Europejskiej można nazwać też stolicą mrocznego i atmosferycznego niezależnego grania? Wszystko na to wskazuje, bo kolejna płyta - debiutancki album Hippotraktor tę tezę potwierdza.
To nie jest debiut początkujących muzyków i to bardzo wyraźnie słychać. Hippotraktor to projekt muzyków, którzy współtworzą także Psychonaut. W tym zespole nad psychodelicznym graniem górują mocne rozpędzone gitary, rozsadzająca otoczenie perkusja, psychodeliczna aura, ciekawe przejścia i dialogi wokalne, w których growl kontrastuje z atmosferycznym czystym śpiewem.
To równa, mocna i wyrazista płyta, która przypadnie do gustu miłośnikom eksperymentalnego metalu. Dźwięki bliskie sercu odnajdą tu fani technicznej melodyjności Gojiry i post-metalowych poszukiwań spod znaku The Ocean Collective, lecz jest tu znacznie więcej. Ta muzyka kipi od emocji, zachwyca niepokojącym klimatem, angażuje, jej dynamika porywa. Słucha się jej po prostu znakomicie.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to wszystko już było, że nic nowego, nuda, jeszcze jeden post-metalowy zespół. Spoglądając na temat przez pryzmat dokonań post-metalowych legend, faktycznie są tu zbliżone patenty, które gdzieś można było już usłyszeć. Ale czy każdy album musi się wyróżniać innowacyjnością i totalnymi zmianami? To potrafią tylko nieliczni. Ten jest fantastycznie zagrany, świetnie zmiksowany i dopracowany w każdym calu. Brzmi po prostu wyśmienicie i przynosi miłośnikom takiego grania wiele radości. Lżejsze partie fajnie uzupełniają się z przeszywającym mrokiem, niektóre fragmenty albumu, jak "Beacons" można nawet nazwać progresywnymi, których nie powstydziliby się Porcupine Tree w swoim najbardziej metalowym okresie. tempo zmienia się tu jak w kalejdoskopie. Dzieje się tu naprawdę dużo. "A Final Animation" zachwyca jazzującą partią gitary, "Manifest the Mountain" poraża potęgą ścian dźwięku. To nie wszystko.
„Meridian wywodzi się z codziennych nastrojów, wyrwanych z kontekstu i przekształconych w stylizowaną wersję, która odzwierciedla we mnie marzyciela. Opowiada historię kogoś, kto zagubił się w zbyt wielkim świecie zrozumieć i szuka odpowiedzi tam, gdzie nie można ich znaleźć. Meridian został napisany jako próba wydestylowania tego, co czułem, ale nie mogłem wyrazić słowami." - tak o płycie mówi główny autor piosenek i gitarzysta zespołu Chiaran Verheyden.
Pasjonat filozofii i religii, wokalista i perkusista Stefan De Graef dodaje: „Meridian opowiada historię samotnego wędrowca po Ziemi pod nieobecność innych istot. Bez nikogo, z kim mógłby dzielić się wiedzą i historią, protagonista zmuszony jest do tworzenia własnych prawd i opowieści o naturze życia, świadomości i wszechświecie. Bohater zaczyna personifikować i deifikować swoje otoczenie, przypisując wrażliwość drzewom, górom, wiatrowi, wodzie itp., ponieważ są jego jedynymi towarzyszami na tym wyludnionym świecie”.
Trudno się z tymi wyjaśnieniami fabularnymi nie zgodzić - to pochwała siły natury, jej wielkości i przewagi nad człowiekiem, zwracająca uwagę na to by cenić i szanować jej moc, siłę i lecznicze walory, mające niebagatelny wpływ na nasze życie. Trudno te myśli wyrazić słowami, muzyka zdaje się tu bardziej adekwatna. Dobre płyty wywołują emocje i sprawiają, że tam w środku coś się dzieje. Z tym materiałem tak właśnie jest - wzrusza, daje kopa, zostaje w głowie.
85%
Posłuchaj płyty: Hippotraktor - Meridian