Kochają brać sprawy w swoje ręce, iść pod prąd i wytyczać nowe muzyczne szlaki. Alpaka Records to niezależna wytwórnia z Trójmiasta, która od kilku lat dzieli się z otwartymi odbiorcami muzyką najwyższej jakości.
W czwartkowy wieczór w przytulnej przestrzeni Drizzly Grizzly odbyła się trzecia edycja "Alpaka Records Presents" - corocznej prezentacji najnowszych wydawnictw wytwórni. Label specjalizujący się w niestandardowym spojrzeniu na muzykę improwizowaną zaproponował dwie totalnie zaskakujące płyty, które zrealizowali Sviniarski Orchestra i Siema Ziemia.
Na własnych zasadach
Tu liczy się pasja, otwartość i radość wspólnego działania - po swojemu, niezależnie, z zachowaniem najwyższej jakości. Alpaka Records to wytwórnia, który nie boi się podejmować ryzyka i stawiać na wydawnictwa ciekawe, nietuzinkowe, zaskakujące. Emil Miszk, Sławek Koryzno i Tomasz Sadecki zbudowali wspólnie miejsce, które wspiera szeroko pojętą muzykę improwizowaną, sięgając nie tylko po jazz, ale też elementy rockowe, elektroniczne. Tu nie ma nudy - są tylko dobre pomysły i ciekawe realizacje zarówno na poziomie muzycznym jak i wizualnym. Każde wydawnictwo zrealizowane jest na najwyższym poziomie i opatrzone fantastyczną okładką. Kilka z nich można było podziwiać w czwartek w Drizzly Grizzly w dużym formacie przy okazji udziału w koncertach oraz w spotkaniu autorskim, które je poprzedziło.
Wieczór upłynął w miłej, niemal rodzinnej atmosferze, która sprzyjała odkrywaniu nowych brzmień w komfortowych warunkach. Zarówno podczas obu koncertów jak i spotkania je poprzedzającego publiczność słuchała z uwagą i zaangażowaniem. Spotkanie, które poprowadził Maks Mróz, było tak naprawdę swobodną rozmową przyjaciół, którzy opowiadali o swoich doświadczeniach i spojrzeniu na sztukę, ale także dzielili się anegdotami ze studia - szczerze, bez zbędnego owijania w bawełnę, z humorem. Rozmowa fantastycznie zbudowała aurę przed tym, co najważniejsze - prezentacją samej muzyki w jej najlepszej, żywej formie.
Niebanalna fuzja gatunków i dziewięcioosobowa orkiestra
Długo wzbraniał się z wydaniem płyty, obawiając się utraty szczególnej roli chwili i przeżywania jej wspólnie z obecną na koncertach publicznością. Na szczęście w końcu uległ namowom przyjaciół i dał się przekonać, że warto którąś z wersji swojej muzyki zachować na albumie. Maciej Świniarski jest nie tylko świetnym kompozytorem, który z powodzeniem porusza się na gatunkowym pograniczu, ale też genialnym, wrażliwym wokalistą, z którego głosu bije czysta prawda.
Tak narodził się pomysł na album Sviniarski Orchestra, na którym autor zawarł osobiste spojrzenie na piosenki o miłości - atmosferyczne, bezkompromisowe, potężne. Zainspirowane japońską sztuką i post-rockową pejzażowością kipią od emocji. Nie da się pozostać wobec nich obojętnym, podobnie jak np. wobec twórczości grupy Mono, która potrafi zmiażdżyć ścianą dźwięków i wycisnąć ostatnie łzy wzruszenia nawet z najtwardszych miłośników muzyki.
Trzy gitary, minisekcja dęta, kontrabas, perkusja, wokal i chórki - w takim składzie można dokonać rzeczy niezwykłych i tak właśnie stało się w Drizzly Grizzly. Muzyka Świniarskiego zadziałała z podobną siłą, najpierw łamiąc, a następnie składając pokruszone serca w całość od nowa. Post rockowa atmosferyczność, jazzowa precyzja wykonania, popowa lekkość i melodyjność, niemal metalowa potęga - zgadzało się wszystko.
Orkiestra, choć nie miała za sobą zbyt wielu prób, zachwyciła zgraniem, pomysłowością, naturalnością i szczerą energią. Obdarzony fenomenalnym głosem lider czarował, a wtórowały mu w chórkach równie utalentowane Alicja Sobstyl i Magda Kuraś. Wśród instrumentalistów znaleźli się zaś fantastyczni Krzysztof Hadrych, Alan Kapolka, Michał Jan Ciesielski, Szymon Zalewski, Adam Skorczewski. Zespół wydobył z kompozycji przestrzeń i głębię, dbając o jakość, a jednocześnie nie rezygnując z zabawy brzmieniem i radości improwizacji. Podczas tego koncertu liczyło się to, co tu i teraz - współdzielenie chwili, współpraca na scenie, wspólne wzruszenie. Było pięknie - tak intensywnie, że nie sposób o tym opowiedzieć.
Psychodeliczny lot tam, gdzie nie ma granic
Po tak emocjonalnym doświadczeniu, jakim był koncert orkiestry nie pozostało nic innego jak zaproponować coś totalnie odmiennego i odjechanego, co z jednej strony wprawiłoby w rytmiczne pulsowanie, z drugiej zaś ukoiło rozedrganą duszę. Elektroakustyczny kwartet Siema Ziemia poradził sobie z niełatwym zadaniem genialnie, proponując rytmy klubowe, a zarazem relaksujące, przeplatając je tak, by zachęcić do tańca, ale nie przytłoczyć nadmierną hałaśliwością.
Inspirowana elektronicznym pulsem muzyka intuicyjnie zapraszała na parkiet, ale też pozwalała wyobraźni wyruszyć w przyjemną, a zarazem intrygującą przestrzeń, w której można odkrywać nowe terytoria, ale niezobowiązująco, bez presji. Można dryfować na własnych zasadach i osiągnąć stan oczyszczenia, pełnego komfortu, a nawet wolności. Słuchało się tego koncertu wybornie, niezwykle lekko. Dzięki fantastycznemu nagłośnieniu, świetnej atmosferze, ale też dzięki temu, że to, co teoretycznie mechaniczne, zostało zagrane na żywych instrumentach. Tu i teraz, z wyczuciem, stopniowo wprowadzając w trans, po którym nastąpiło powolne wybudzanie z hipnozy. Idealny finał wieczoru.
Muzykę zespołów znajdziecie tu:
Sviniarski Orchestra: https://alpakarecords.bandcamp.com/album/orchestra
Siema Ziemia: https://alpakarecords.bandcamp.com/album/siema-ziemia
Albumy na winylach możecie nabyć tu: https://alpakarecords.pl/sklep/
Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu:
Sviniarski Orchestra: https://www.muamart.pl/index.php/swiniarski-orchestra/
Siema Ziemia: https://www.muamart.pl/index.php/siema-ziemia/