Potęga brzmienia, emocjonalna hipnoza, eksplozja energii i czysta radość - tak było we wtorkowy wieczór w Warszawie. Finałowa trasa Swans w obecnym wcieleniu dotarła do Stodoły, by po raz ostatni zmiażdzyć uszy, serca i umysły obecnych. Tej niezwykłej intensywności, która jednoczy ludzi i zmienia percepcję koncertowego doświadczenia nie da się opisać słowami - trzeba jej doświadczyć tu i teraz.
Medytacyjna atmosferyczność i ważne przesłanie
Wieczór w wypchanej po brzegi Stodole rozpoczęła zasłużona i doświadczona, wszechstronna Jessica Moss, dla której występy przed ukochanym zespołem są spełnieniem marzeń. Kanadyjska skrzypaczka zachwyciła nie tylko wirtuozerią i pomysłowością w podejściu do komponowania, ale przede wszystkim szczerością i skromnością. Sympatyczna artystka od pierwszych minut stworzyła niemal domową atmosferę, nawiązując porozumienie z otwartą publicznością. Żartowała, uśmiechała się i szczerze dziękowała. Przede wszystkim jednak zagrała tak, że poruszyła czułe struny.
Kilkudziesięciominutową suitę którą zbudowała z brzmienia skrzypiec, przesterowanych wokaliz i dzwoneczków zadedykowała walczącym o wolność i pokój na świecie. Delikatne brzmienia koiły i rozczulały, a chwilami hipnotyzowały. Medytacja, relaks, refleksja - jakkolwiek nie próbować by tego występu określić, i tak Do lawiny emocji, która miała nastąpić, było to wprowadzenie idealne.
Obezwładniający rytuał
Michael Gira to postać-pomnik. Muzyk absolutnie niezwykły, nietuzinkowy, który od lat za nic ma trendy i robi swoje. Realizuje własną artystyczną wizję z pomocą przyjaciół, jest szczery do bólu i bardzo bezpośredni w swojej sztuce. Zaprasza publiczność na soniczny rytuał, obezwładniając dźwiękiem, aurą, emocjonalnością i energią, którą ta muzyka kreuje.
"Potrafią niemal utulić do snu, a po kilkudziesięciu minutach transu wybudzić dryfujący w czasoprzestrzeni mózg potężną ścianą dźwięku, która rozmontowuje na kawałki" - tak pisałam w roku ubiegłym relacjonując koncert kolektywu w Gdańsku, próbując opisać ten niezwykły rytuał. Dokładnie tak było - zahipnotyzowana publiczność chłonęła każdy dźwięk, kołysząc się pod dyktando taktów, reagując na każde skinienie mistrza.
Dwuipółgodzinny występ zbudowany został z pięciu części, w trakcie których zmieniał się nastrój i intensywność. Choć pozornie na scenie działo się niewiele, wszystko wrzało od emocji - muzycy głęboko przeżywali każdy dźwięk, co publiczność chłonęła jak gąbka. Z każdą minutą rosła temperatura. Człowiek pozbywał się wszelkich zahamowań i dręczących myśli, dając się pochłonąć chwili i hipnozie i zapominając o otaczającym świecie.
Był to występ kompletny. Taka dawka ściany dźwięku sprawia, że niczego więcej do szczęścia już nie potrzeba. No może poza uściskiem dłoni i autografem autora i dyrygenta całego "zamieszania". Okazja ku temu, jak zawsze w przypadku Swans, nadarzyła się po koncercie. Niezniszczalny Michael Gira cierpliwie i chętnie podpisywał płyty i dziękował fanom za przybycie na stanowisku z merchem. Należy mu się za to (i oczywiście wszystkie niesamowite dokonania na przestrzeni lat) najwyższy szacunek i ogromne podziękowania.
Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu:
Jessica Moss: https://www.muamart.pl/index.php/jessica-moss/
SWANS: https://www.muamart.pl/index.php/swans-iii/
Wspomnienia z poprzednich spotkań ze Swans są tu:
10.2023: https://www.muamart.pl/index.php/swans/
https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2023/11/swans-norman-westberg-warszawa.html
03.2024: https://www.muamart.pl/index.php/swans-i/
https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2024/03/swans-maria-w-horn-gdansk-stary-manez.html






