Karolinę Rec, absolwentkę Gdańskiej Akademii Muzycznej usłyszałam po raz pierwszy przed warszawskim koncertem Godspeed You! Black Emperor w Palladium. Wiolonczelistka, która występuje i nagrywa pod pseudonimem Resina jest pierwszą Polką, która podpisała kontrakt z brytyjskim Fat Cat Records – niezależną wytwórnią, z którą związani byli Sigur Ros.
Jak pisałam w relacji z koncertu
twórczość artystki można określić jako subtelną, refleksyjną, wyciszającą i
tajemniczą. Autorskie kompozycje Karoliny oparte są na nałożonych na siebie
partiach wiolonczeli, zapętlonych przy pomocy urządzeń elektronicznych oraz
zwiewnych wokalizach. Z początkiem lipca,
dwa lata po debiucie, ukazała się druga płyta wiolonczelistki. "Traces"
to pomost pomiędzy współczesną muzyką klasyczną, a brzmieniami filmowymi, które
z powodzeniem sprawdziłyby się jako ścieżka dźwiękowa artystycznego filmu
grozy.
Pełne napięcia, narastające
partie wiolonczeli w połączeniu z dobiegającym jakby z zaświatów chórem
ulotnych głosów, subtelną elektroniką oraz dynamicznymi uderzeniami w bębny składają
się na spójną całość. Niepokojące, mroczne, tajemnicze, atmosferyczne dźwięki
sprawiają, że ich słuchacz ma wrażenie przebywania w ciemnym lesie, gdzie w
każdej chwili coś może go zaatakować wyskakując zza drzewa lub w opustoszałym
domu, w którym straszą duchy przeszłości.
Zawartość albumu kipi od emocji.
Intymne, delikatne brzmienia kontrastują tu z przestrzennością. Dźwięki krok po
kroku budują coraz bardziej złożone struktury, a gdy osiągną punkt
kulminacyjny, toną w eksperymentach. W porównaniu z debiutancką płytą na "Traces"
więcej jest agresji, mroku i energii.
Dynamiki partiom Rec dodaje perkusista Mateusz Rychlicki, udzielający
się w kilku ważnych momentach.
Nad nagraniami czuwał muzyk i
producent znany z zespołu Ścianka, Maciej Cieślak. Jego studio znajduje się na
warszawskiej Woli, miejscu zdewastowanym podczas Powstania Warszawskiego, w
którym znajdowało się getto. Lokalizacja miała zdeycdowany wpływ na brzmienie "Traces"
– Resina i Cieślak dyskutowali podczas nagrań o unoszącej się w przestrzeni
mrocznej energii miejsca i przytłaczających wspomnieniach związanych z tymi
wydarzeniami.
O inspiracjach do powstania
poszczególnych kompozycji na płycie Karolina opowiedziała przepięknie portalowi
The Quietus. Rozpoczynający "In" wprowadza w melancholijny, mroczny
nastrój całości. Podstawę tej kompozycji stanowi chór, który został nagrany w
ubiegłym roku w Muzeum Historii Polskich Żydów. To mistyczna kompozycja pełna
transcendentalnych warstw wokalnych. Drugi "Procession" jest
refleksją nad religijnymi obrzędami, którym towarzyszą tytułowe procesje. Są
one dla artystki surrealistycznym doświadczeniem – wizualnie fascynującą, a wewnętrznie
mistyczną podróżą w głąb ludzkich archetypów, wierzeń i rytuałów. Utwór oparty
jest na powtarzalnych motywach i zapętleniach, które dopełniają instrumenty
perkusyjne słyszalne w drugiej części. To również opowieść o zapomnianych
miejscach.
"Resin"
charakteryzują dynamiczne, urywane, szarpane pociągnięcia po strunach oraz
energetyczne brzmienie perkusji, doskonale komponujące się z wiolonczelą. To
najstarszy utwór na albumie, który w późniejszym procesie nagrywania został
przearanżowany. Równoważy go kolejny, delikatnie rozpoczynający się "Surface",
w którym z minuty na minutę narasta napięcie. To dobry przykład powolnego przeradzania
się ujmującego piękna w apokaliptyczny chaos, które artystka porównała do
wypadających z rąk przedmiotów i pękającego pod stopami lodu. Jest on metaforą
utraty w tym przypadku złudzeń i iluzji oraz ostrzeżeniem, by cały czas
pozostać czujnym.
Centralnym punktem albumu jest "Glimmer"
- improwizacja, igranie z ciszą, chwila oddechu od intensywnych doznań i iskra
nadziei. Po nim następuje progresywny "In In", najbardziej osobisty
utwór na płycie, będący metaforą labiryntu, po pokonaniu którego czeka nagroda,
która dla Rec jest radością, jaką czerpie z procesu tworzenia muzyki.
Dynamicznie
robi się w rozpędzonym "Trigger”, pełnym mizofonicznych dźwięków
wywołujących dyskomfort i niepokój. Gościnnie na instrumentach elektronicznych
udziela się tu polska producentka Zamilska. Po nim następuje "Leftover"
- z początku akustyczny, później nieco bardziej eksperymentalny, stanowiący
muzyczną analogię do "wojny" myśli, którą obrazują kontrastujące ze
sobą przestery i momenty ciszy. Album wieńczy "Lethe" będący
odpowiedzią na kompozycję rozpoczynającą dzieło.
"Traces" to spójny, ciekawy album, który porusza serce i duszę oraz jedno z najciekawszych polskich wydawnictw ostatnich miesięcy. Warto posłuchać go niezależnie od tego, czy jest się fanem neoklasycznych, eksperymentalnych dźwięków i dać się ponieść niezwykłemu klimatowi muzyki, która najpełniej rozbrzmiewa w ciemności.
8/10
Posłuchaj: Resina -Traces