Trzeci kwartał upłynął zdecydowanie szybciej, niż przypuszczałam. Pomimo
wakacji i związanego z nimi sezonu ogórkowego w muzyce, udało się zebrać
kilkanaście propozycji, o których nie zdążyłam jeszcze Wam opowiedzieć. Przed
nami ostatni kwartał i prawdziwy wysyp nowości - ciekawe, ile z nich okaże się
naprawdę interesujących… Tymczasem zapraszam do lektury podsumowania albumów
wydanych w okresie od początku lipca do końca września. Pragnę przy okazji zaznaczyć, że tak jak dotychczas,brak długiej recenzji jest jedynie wynikiem braku czasu, a nie wyróżnieniem innych albumów z tego okresu, które się jej doczekały.
Yawning Man – The Revolt Against Tired Noises (6.07.2018)
Obecni na rockowej scenie od
ponad trzydziestu lat kalifornijczycy znani z psychodelicznych odjazdów i
pustynnego brzmienia powracają z nowym wydawnictwem. „The Revolt Against Tired
Noises” to intensywne, emocjonalne, bardzo mroczne muzyczne doznanie, które
zapewniają długie formy pełne gęstych partii gitar, basu i ciekawych pasaży
perkusji. Osiem zawartych na albumie kompozycji tworzy wielowarstwową całość,
która hipnotyzuje tajemniczością.
SIERPIEŃ
Pray For Sound - Waiting Room (10.08.2018)
Trzecia płyta amerykańskich
post-rockowców to ucieczka od dotychczasowego brzmienia w kierunku bardziej
eterycznych, ambientowych kompozycji, które doskonale sprawdzają się jako
wieczorny relaks, a także mogą pełnić funkcję terapeutyczną, np. w formie
"wyciszacza" po trudnym dniu. Tytułowa "poczekalnia" to
miejsce oczekiwania na coś, co dopiero ma się wydarzyć. Taka jest właśnie ta
płyta - to pomost pomiędzy poprzednimi wydawnictwami, a zespołowym krokiem
naprzód, prawdopodobnie ku poszukiwaniu nowych środków wyrazu. Całość oparta
jest na delikatnych gitarach i ambientowych melodiach klawiszy, choć nie brakuje
tu też tajemniczości i odrobiny niepokoju w postaci gdzieniegdzie pojawiających
się przesterów czy też sporadycznie występujących na albumie partii perkusji.
Still Corners - Slow Air (17.08.2018)
Duet Still Corners, który tworzą urocza wokalistka Tessa Murray oraz
multiinstumentalista i producent Greg Hughes, poznałam przy okazji drugiej
edycji Soundrive Festival,
odbywającej się w 2013 roku w nowo otwartym gdańskim klubie B90, dziś jednym z najlepiej
nagłośnionych w Polsce. Artyści promowali wtedy album „Strange Pleasures”,
który zachwycił mnie dream popowymi, ulotnymi melodiami, przenoszącymi w czas
wakacyjnej beztroski, ciepłych wieczorów i odpoczynku na łonie natury. Szczególnie w pamięć zapadł mi wtedy oparty
na ciekawej gitarowej partii „The Trip”.
Pięć lat po premierze tej bardzo
dobrej płyty londyńczycy powrócili z piątym studyjnym wydawnictwem, które
ukazało się nakładem ich własnej, niezależnej wytwórni Wrecking Light. W warstwie muzycznej nic się nie zmieniło – to
wciąż brzmiące świeżo przepiękne kompozycje, w których rozmarzony wokal Tessy
rozbrzmiewa na tle delikatnych partii gitar, lekko pulsującej perkusji oraz
subtelnych dźwięków klawiszy. Chwytliwość kontrastuje tu z relaksującymi,
nostalgicznymi melodiami, tworząc spójną czterdziestominutową całość, której
słucha się z przyjemnością.
To muzyka pełna przestrzeni,
skąpanych w słońcu i płynących w rytmie szumu morskich fal dźwięków,
zainspirowana niezwykłą atmosferą wybrzeża i wzgórz teksańskiego Austin, gdzie
powstawał album. Wyróżniają go tajemniczy „In The Middle Of The Night”,
radosny, pulsujący, przypominający przemierzanie amerykańskich pustkowi „Black
Lagoon”, urokliwy „The Message” wypełniony gitarowo-wokalnymi dialogami,
ambientowe, wyciszające „Sad Movies”, wieńczący całość „Long Goodbyes” oraz
przywodzący na myśl dokonania Mazzy Star
i Fleetwood Mac „Slow Air”.
Tej lekkiej jak piórko, zwiewnej
i tajemniczej płyty z pewnością nie powstydziliby się muzycy Slowdive i Cocteau Twins.
Alice In Chains - Rainier Fog (24.08.2018)
Szósty album Alice In Chains, a trzeci z nowym wokalistą Williamem DuVall’em to zespołowy “powrót do domu”, do znanych i
kochanych przez fanów brzmień. Nie brakuje tu charakterystycznych harmonii
wokalnych, chwytliwych refrenów oraz “gęstych” partii gitar. Muzycy nagrali ten
album w Seattle i jest on w pewnym sensie hołdem złożonym brzmieniu lat
osiemdziesiątych i początku lat dziewięćdziesiatych oraz legendarnym zespołom,
które stworzyły podwaliny grunge’u.
W wywiadach przed premierą albumu
lider zespołu Jerry Cantell przyznał, że problematyczne było dla niego
stworzenie tekstów, gdyż wiele zostało już powiedziane na poprzednich
wydawnictwach: “Nie mogę ponownie napisać “Them Bones”. Nie mogę więcej pisać o
moim ojcu. Nie mogę znowu napisać o moim bracie i byłej dziewczynie. Ale łatwo
jest się o coś wkurzyć. Różne rzeczy wciąż wzbudzają we mnie emocje (…)
Doświadczam nowych rzeczy, widzę ludzi, którzy przez nie przechodzą. Gówno się
może każdemu przytrafić. Wciąż jest coś do zrobienia, ale jest to dla mnie
trudne. To zawsze jest ta część, w której czuję, że potykam się w pieprzonej
ciemności”. Taki jest ten album – jest muzyczną podróżą „w ciemności”, pełną skąpanych
we mgle mrocznych riffów, wyrazistych wokali, dynamicznych partii perkusji i
lirycznej dekadencji.
Inspiracją dla tytułu albumu stał
się stratowulkan Mount Rainier, położony
87 kilometrów na południowy wschód od Seattle.
Manes - Slow Motion Death Sequence (24.08.2018)
Manes to trio z Trondheim, istniejące
już dwadzieścia pięć lat. Swoją zespołową przygodę muzycy rozpoczęli od grania black
metalu, z czasem dodając do muzycznych pomysłów szczyptę przebojowości i
przystępności w postaci heavy metalu, elektroniki oraz rocka progresywnego. Przypomina
to trochę muzyczną drogę innej norweskiej legendy, Ulver. Siódmy studyjny album
grupy jest wypadkową powyższych stylów i słucha się go z niemałą przyjemnością.
Olafur Arnalds - Re:member (24.08.18)
Islandzki pianista na swojej czwartej
solowej płycie zaskakuje nowinkami technologicznymi. Fortepian, na którym gra
artysta jest dodatkowo instrumentem sterującym dla dwóch samonapędzających się
fortepianów Stratus. "Re:member" jest nie tylko albumem innowacyjnym
technologicznie, lecz także krokiem artysty naprzód, w poszukiwaniu nowych
harmonii dźwiękowych i nowych brzmieniowych pomysłów. Na nowej płycie Arnaldsa
nie brakuje także przepięknych orkiestracji, nadających całości wyjątkowości. To
album bardzo emocjonalny, docierający do głębi serca. To muzyczny eksperyment,
który zakończył się sukcesem.
Jordsjo - Jordsjo (27.08.2018)
Już kilkukrotnie na łamach tego
bloga wspominałam, że skandynawskie pejzaże – zarówno te Jordsjo, który tak naprawdę jest siedemnastoutworową kompilacją trzech
pierwszych niezależnych wydawnictw grupy.
naturalne jak i muzyczne - potrafią zapierać dech. Psychodelia, odrobina muzyki klasycznej, kosmiczne solówki, klawiszowe pasaże i dźwięki natury to wyznaczniki debiutanckiego albumu
naturalne jak i muzyczne - potrafią zapierać dech. Psychodelia, odrobina muzyki klasycznej, kosmiczne solówki, klawiszowe pasaże i dźwięki natury to wyznaczniki debiutanckiego albumu
Muzycy nawiązują w swojej
twórczości do hard rocka lat siedemdziesiątych, odwołując się do brzmień
bliskich Deep Purple, King Crimson, a także, dzięki wykorzystaniu fletu
niedaleko im do inspiracji, którymi kieruje się w swoich nagraniach Agusa.
Wyjątkowości dodaje całości fakt, że wokalista śpiewa po norwesku.
Mogwai - KIN (31.08.2018)
“Ścigani przez mściwego
przestępcę, agentów federalnych i gang nieziemskich żołnierzy, były więzień i
jego przyrodni nastoletni brat są zmuszeni do ucieczki, a ochronę może im
zapewnić tylko nieziemska broń o nieznanym pochodzeniu którą przypadkowo
znaleźli.” – tak mniej więcej brzmi wstęp do opisu filmu fabularnego, w którym
tłem dla akcji jest nowy album Mogwai. Post rockowcy postanowili nagrać
soundtrack do obrazu braci Baker - Jonathana i Josha. W warstwie muzycznej nic
się nie zmieniło – to wciąż znane i cenione przez fanów instrumentalnego rocka
dźwięki, które wypełniają gitarowe pasaże, klimatyczne partie perkusji oraz
klawiszowe pejzaże. Bardzo dobrze sprawdzają się one jako element budujący
napięcie kolejnych filmowych kadrów.
WRZESIEŃ
Kingcrow – The Persistence (07.09.2018)
Opisanie muzyki Kingcrow nie jest łatwym zadaniem –
twórczość Włochów wymyka się gatunkowym klasyfikacjom, balansując na pograniczu
post-progresywnych skomplikowanych gitarowych struktur, ocierających się o
metal partii perkusji, popowej balladowości i elektronicznych eksperymentów.
Słychać w nich inspiracje brytyjskim Muse,
norweskim Leprous oraz szwedzkim Pain Of Salvation, z którym z końcem
sierpnia muzycy wyruszyli w trasę koncertową.
Nieoczywiste brzmienia spaja charyzmatyczny wokal Diego Cafolli.
Wszystko to tworzy mieszankę wybuchową, obok której nie da się przejść
obojętnie.
Na siódmym albumie zespół otwiera
nową historię, którą zamierza kontynuować na kolejnych wydawnictwach.
Szczególną uwagę zwraca tutaj przedostatni “Night’s Descending”, w którym
gościnnie swojego głosu użycza zaprzyjaźniony z muzykami wokalista i gitarzysta
Pain Of Salvation, Daniel Gildenlöw.
Paul McCartney - Egypt Station (7.09.2018)
Legendarnego członka The Beatles
przedstawiać nie trzeba. Sir Paul McCartney jest artystą wielkim, niestrudzonym
i jedynym w swoim rodzaju. Imponującym jest, że w wieku 76 lat jest wciąż
czynny zawodowo - nagrywa i jeździ w trasy koncertowe.
"Egypt Station" to
pierwszy od pięciu lat album z premierowym materiałem. Wypełniają go melodyjne,
szczere i bardzo ładne piosenki, w których nie brakuje zarówno momentów
przebojowych jak i refleksyjnych. Podziw budzi fakt, że artysta wykonał całą
pracę związaną z wydawnictwem samodzielnie. Skomponował muzykę, napisał teksty,
zagrał na basie, fortepianie, bębnach, gitarach, a ponadto zupełnie sam
namalował fantastyczną, kolorową okładkę płyty. To dzieło, którego słucha się z
przyjemnością, odkrywając znaczenie kolejnych fraz i ciesząc się uroczymi
dźwiękami.
Stoned Jesus – Pilgrims (7.09.2018)
Nie wchodź dwa razy do tej samej
rzeki – tej zasadzie zdają się być wierni wokalista i gitarzysta Igor
Sidorenko, basista Serhij Sljussar i perkusista Dmytro Zinchenko. Ukraińskie
trio z płyty na płytę zmienia się i eksperymentuje z brzmieniem, odkrywając
nowe muzyczne terytoria. Po prog rockowej podróży na „Seven Thousand Roar” i
hard rockowej jeździe bez trzymanki na „The Harvest” muzycy nagrali mroczny,
ocierający się o post i doom metal album. To wydawnictwo bardziej wymagające i
mniej przebojowe, jednak nie brakuje tam psychodelicznych dźwięków i
chwytliwych, charakterystycznych dla muzyki zespołu momentów. Najlepiej słucha
się go w całości, odkrywając kolejne warstwy.
Emma Ruth Rundle - On Dark Horses (14.09.2018)
Amerykańska wokalistka i
multiinstumentalistka na swoim nowym albumie dokumentuje pozycję jednej z obecnie
najciekawszych artystek, których twórczość oscyluje na pograniczu folku,
psychodelii i post rocka. Pośród mrocznych dźwięków wyróżniają się wpadające w
ucho melodie, w których nie brakuje melacholii. Głos Emmy brzmi trochę jak
wokal Tori Amos, czy Alanis Morisette, co dodaje płycie uroku. Warto zaznaczyć
także, że poza śpiewaniem kalifornijska wokalistka gra także na flecie, gitarze
i perkusji.
Future Usses - The Existential Haunting (14.09.2018)
Trio z Los Angeles to supergrupa złożona z muzyków Intronaut, Cynic i Torche. Debiutancki album muzyków łączy mroczne, psychodeliczne dźwięki i pogłosy rodem z ciemnego lasu, które kontrastują z ulotnymi melodiami post rockowych gitar i szczyptą orientalnych brzmień tworząc intrygującą całość. To w pełni instrumentalne wydawnictwo kreujące specyficzną atmosferę i przestrzeń, pozostawiające jednak słuchaczowi dowolność interpretacji.
Uriah Heep - Living The Dream (14.09.2018)
Legendarni przedstawiciele hard
rocka powracają z nowym albumem, który do złudzenia przypomina Deep
Purple i brzmi tak, jakby nagrany został czterdzieści lat temu. Płyta jest
świetnie wyprodukowana i słucha się jej z niemałą przyjemnością, tupiąc nóżką i
podrygując w rytm dynamicznych perkusyjno-gitarowych galopad i klawiszowych
szaleństw. "Living The Dream" jest jak piękny sen o tym, że w dobie
dominującej ingerencji elektroniki w muzykę rockową można jeszcze grać
tradycyjnie i z pasją. Nie brakuje tu zarówno świetnych, wpadających w ucho
przebojowych melodii, jak i instrumentalnych improwizacji. Kwintet udowadnia
tu, że dobra muzyka nie starzeje się i zawsze znajdzie swoich odbiorców.
dokonania
dokonania
Wang Wen – Invisible City (20.09.2018)
Pelagic Records skupia w swoich
szeregach zacne grono artystów, głównie z kręgów post rocka i muzyki
instrumentalnej. Nakładem tej wytwórni ukazało się dziesiąte wydawnictwo
chińskiego zespołu Wang Wen, który z roku na rok zyskuje coraz większą
popularność na świecie.
Muzycy nagrywali swoje dzieło w
maleńkim studio na Islandii, co ma swoje odzwierciedlenie w dźwiękach – pełnych
przestrzeni, mroku, melancholii, a także niezwykłego ciepła, które bije z
produkcji płyty. Nie brakuje tam także przepięknych melodii, gitarowych pasaży
i charakterystycznego dla post rocka narastania napięcia.
Sami podkreślają, że do uzyskania
takiego brzmienia zainspirowały ich źródła geotermalne, w których rozgrzewali
się w mroźne styczniowe dni podczas nagrań. Jest ono symbolem nadziei, którą
chcą dać swoim rodakom, pochodzącym z dotkniętego biedą regionu północnych
Chin.
Fish - A Parley With Angels (21.09.2018)
Uwielbiany w Polsce były
wokalista Marillion miał w 2018 wydać "Weltschmerz", jednak premierę
przesunięto na rok 2019. Na pocieszenie z okazji nadchodzącej trasy koncertowej
Fisha ukazała się EPka zawierająca sześć kompozycji utrzymanych w stylu artysty
i mająca umilić oczekiwanie na długogrający album. Ciężko to wydawnictwo
nazywać jednak EPką, gdyż trwa aż pięćdziesiąt cztery minuty.
Album jest spójny i bardzo ciekawy.
Szczególną uwagę poza tak zwanymi "długasami", z "Little Man
What Now" na czele zwraca oparty na bujającym rytmie "Man With A
Stick" z poruszającym tekstem, inspirowanym śmiercią ojca muzyka, w wyniku
której każdy widok starszego mężczyzny podpierającego się drewnianą laską
wywoływał u niego uczucie pustki i wspomnienie jednej z najdroższych mu
osób.
Nosound - Allow Yourself (21.09.2018)
"Allow Yourself" to
nowy początek dla włoskiego zespołu, który po latach tworzenia prog rockowych
kompozycji postanowił otworzyć się na brzmienia z nurtu alternatywnego rocka i
elektroniki. Lider zespołu Giancarlo Erra, opowiadając o okolicznościach
powstawania albumu przyznał, że poczuł potrzebę inspiracji innymi muzycznymi
gatunkami i opuszczenia strefy komfortu, a próba odnalezienia się w nowej
stylistyce wymagała od niego wiele nauki i wysiłku. Efektem prac jest wzruszający
album, który nie daje spokoju i nie pozwala o sobie zapomnieć, pozostawiając po
przesłuchaniu uczucie niepokoju i refleksji. Przepiękne partie fortepianu,
orkiestracje i brzmienie gitary akustycznej kontrastują tu z elektronicznymi
eksperymentami oraz perkusyjno-gitarowymi improwizacjami. Słychać tu echa Radiohead, Archive i Gazpacho.
Sleep Party People - Lingering part II (21.09.2018)
Brian Batz powraca z rozmarzonymi
pejzażami. Kontynuacja ubiegłorocznego "Lingering" to ciąg Sleep Party People. Całość brzmi lekko i bardzo przyjemnie, a
jednocześnie bardzo przestrzennie. Krótko mówiąc - "króliki" są nadal
w tanecznym nastroju i pozostaje tylko czekać na kolejne występy grupy w
Polsce.
dalszy podróży w krainę snów na miarę opowieści o perypetiach "Alicji w Krainie Czarów". Fortepianowe urokliwe partie przeplatają się tutaj z shoegaze'owymi gitarami i zabawą z elektroniką. Muzykę dopełnia ulotny wokal lidera i założyciela
dalszy podróży w krainę snów na miarę opowieści o perypetiach "Alicji w Krainie Czarów". Fortepianowe urokliwe partie przeplatają się tutaj z shoegaze'owymi gitarami i zabawą z elektroniką. Muzykę dopełnia ulotny wokal lidera i założyciela
Suede - The Blue Hour (21.09.2018)
Koncept indie? Czemu nie. Na taki pomysł
wpadł zespół Suede, który na swoim ósmym albumie odkrywa nowe muzyczne
terytoria, romansując z brzmieniami orkiestrowymi i rockiem progresywnym. Nie
brakuje tu także poruszających melodii i przebojowości, charakterystycznych dla
dotychczasowych dokonań muzyków. To tajemnicza, wciągająca muzyczna opowieść,
pełna zwrotów akcji, w której chór i orkiestracje komponują się z ciekawymi
partiami gitar.
Obdarzona wyjątkowym głosem
norweska wokalistka powróciła niespodziewanie, zaskakując słuchaczy następcą fantastycznego
debiutu. " Infections Of A Different Kind, Step 1" to pierwsza część
dwupłytowego wydawnictwa, na którym Aurora udowadnia, że ma potencjał na stanie
się jedną z najważniejszych popowych wokalistek w najbliższych latach. Ulotne
melodie, odrobina elektroniki i lekki jak piórko głos sprawiają, że albumu słucha
się z przyjemnością i chętnie sięga po niego ponownie. Artystka tłumaczy, że poprzez
swoje nowe wydawnictwo pragnie podkreślić, że nie powinniśmy bać się odczuwać,
płakać i żyć w zgodzie z naszymi demonami.
Aurora - Infections Of A Different Kind, Step 1 (28.09.2018)
All Them Witches - ATW (28.09.2018)
Trio z Nashville nie wysiliło się,
by nadać tytuł swojemu najnowszemu wydawnictwu, co na szczęście nie ma odzwierciedlenia
w przypadku zawartych na nim dźwięków, w których psychodeliczne odjazdy
hipnotyzują słuchacza od pierwszej do ostatniej minuty. Album jest bardzo
melodyjny i przystępny - sporo tu bluesowych muzycznych opowieści. Nie brakuje
tu jednak także mocniejszych akcentów, jak chociażby kipiący energią riff w
"1st vs 2nd". Zdecydowanie warto posłuchać!