Być sobą, tworzyć na własnych zasadach i dzielić się sztuką - Coilguns od piętnastu lat robią swoje, nie oglądając się za siebie i hołdując zasadzie "zrób to sam". O miłości do sztuki, o drodze do pełnej niezależności, o zmaganiach w przemyśle muzycznym i wyjątkowej więzi z Polską opowiedzieli mi gitarzysta Jona Nido i perkusista Luc Hess.
Między Uchem A Mózgiem: Na początku naszej rozmowy chciałam Wam szczerze podziękować za "Odd Love". To fantastyczna, różnorodna płyta i wspaniałe doświadczenie, gdy słucha się jej w całości. Co przede wszystkim zainspirowało ten album? Przeczytałam, że jest w pewnym sensie opisem Waszej trudnej relacji z przemysłem muzycznym. To bardzo ciekawa perspektywa.
Jona Nido: Dzięki! Od zawsze w naszej twórczości i tekstach naszych utworów koncentrowaliśmy się na tym, by wyrazić naszą relację z otaczającym nas światem, na zmaganiach z tym, czego doświadczamy i nie mam tu na myśli jakiegoś patologicznego środowiska - mieszkamy w Szwajcarii i dobrze nam się żyje. Mamy jednak różne przemyślenia i próbujemy się odnaleźć w otaczającej rzeczywistości. Nie tyle chodzi nam tu stricte o przemysłu muzyczny. Nasz zespół tak naprawdę nigdy nie wpasowywał się w żadne określone kategorie. Próbowaliśmy się odnaleźć, jakoś dostosować, ale zorientowaliśmy się, że to nie ma sensu i postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. O tym właśnie jest ten album - o kontynuowaniu naszej własnej drogi, rozważaniu dlaczego wciąż to robimy, choć obiektywnie patrząc, niekoniecznie ma to sens. Działamy dalej, bo nie chodzi tylko o muzykę. To coś znacznie silniejszego - pasja, więź między nami, taki "dziwny" rodzaj miłości... Luc, jak myślisz?
Luc Hess: Tak, ta miłość dotyczy tego, na czym nam zależy, co jest nam bliskie. Mimo że niekiedy kwestionujemy sens tych działań spoglądając na to, co dzieje się na świecie, w przemyśle muzycznym, trwamy dalej na tej drodze. Od 15 lat. Gdyby nie ta braterska miłość między nami i do naszej twórczości, ta pasja, która nas łączy i to pragnienie podzielenia się tym uczuciem z publicznością, nie dalibyśmy rady kontynuować. Ta nietypowa miłość sprawia, że nasze działania nabierają głębszego znaczenia.
MUAM: Całkowicie rozumiem, co macie na myśli, bo też trwam na niezależnej ścieżce od kilku lat, zajmując się kompleksowo prowadzeniem tej strony internetowej. To mnóstwo pracy i wyzwań, ale ostatecznie warto. Oczywiście dopadają mnie momenty frustracji, zwątpienia, czy w świecie, w którym nic właściwie nie ma znaczenia warto cokolwiek robić, ale siłą rzeczy ta pasja do tworzenia, oddanie sztuce, bezcenne doświadczenia i spełnienie artystyczne są tym motorem napędowym. To jest właśnie ta "dziwna miłość". Jak czujecie się jako niezależny zespół w tym świecie dążącym do zmonetyzowania wszystkiego za wszelką cenę?
Jona: Świetnie jest stworzyć sobie własną przestrzeń do działania i środowisko pracy, w którym czujesz się komfortowo. Branża nie chciała nas docenić, dać nam szansy, walczyliśmy o wszystko przez wiele lat - o każdy koncert, każde wydanie albumu, dystrybucję. To zrodziło frustrację. Odkąd zaakceptowaliśmy fakt, że będziemy zawsze zespołem niezależnym, który musi wziąć sprawy w swoje ręce, zaczęło się układać. Mamy kontrolę nad całością procesu - od momentu pisania materiału, aż po jego wydanie i promocję. Mamy tę artystyczną wolność i swobodę działania. To bardzo cenne.
Luc: To prawda. Mówiąc o "dopasowaniu się" do realiów przemysłu mieliśmy na myśli to, że próbowaliśmy pukać do większych wytwórni, ale zawsze z tym samym skutkiem - nasza twórczość nie miała wystarczająco dużego potencjału komercyjnego, choć byliśmy już rozpoznawalni. To, że możemy robić wszystko sami to ogromna wartość i wielka satysfakcja. Nie musimy oglądać się na to, co jest aktualnie na topie.
MUAM: Niezależność to fenomenalna sprawa, ale choćbyśmy chcieli, to pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da i jednak mimo wszystko od czegoś jest się zależnym, np. od serwisów streamingowych, które są świetnym narzędziem do dzielenia się muzyką ze światem, ale równocześnie takim, które nie daje muzykom praktycznie żadnych korzyści. Są oczywiście pewne wyjątki, które są w porządku, jak piątki na platformie Bandcamp, gdy całkowita kwota zostaje przekazana dla zespołów, ale w zdecydowanej większości jest to bardzo trudny temat. Jak postrzegacie te platformy?
Luc: To prawda, ale tak naprawdę na tych odtworzeniach nigdy nie polegaliśmy. Rządzą tymi firmami bardzo nieprzyjemni ludzie, którzy nie przejmują się potrzebami artystów. Chcąc nie chcąc oczywiście bierzemy w tym wszystkim udział, bo udostępniamy nasze utwory tą drogą, przez co czujemy się trochę więźniami tego systemu - właściwie nie ma innej drogi, by promować muzykę. Plusem jest to, że to narzędzie umożliwia nam bezpośredni kontakt z fanami, którzy przychodzą na koncerty.
Jesteśmy częścią systemu, ale nie spodziewamy się pieniędzy z tego tytułu. Coilguns to punkowy zespół o niedużym potencjale komercyjnym. Nie oczekujemy milionów odtworzeń, więc nie ma to dla nas aż tak wielkiego znaczenia. Gdy zaczynaliśmy przygodę w tym zespole, sprzedaż płyt już wtedy nie była specjalnie dochodowa, więc trochę wszystko jedno...
Jona: Staramy się o tym nie myśleć w kontekście zespołu, ale osobiście trochę się nad tym zastanawiam. To naprawdę zły system, który premiuje wszystkich oprócz muzyków. Polegamy na nim chcąc dotrzeć z naszą muzyką do odbiorców na całym świecie, innego wyjścia nie ma. Nawet z milionem streamów nie dalibyśmy rady się z tego utrzymać...
MUAM: To niestety smutna prawda. Myślę, że najlepszym pomysłem na promocję muzyki są obecnie koncerty, w czym zresztą jesteście najlepsi. Jeździcie po świecie i gracie niezapomniane występy.
Jona: Tak, wracamy do gry i ruszamy już niedługo!
Luc: To najfajniejsza droga dotarcia do słuchaczy!
MUAM: Ruszacie w drogę już niedługo i zajrzycie w czerwcu do Polski. Zaplanowaliście aż pięć koncertów, to bardzo dużo! Graliście już u nas, prawda? Jak wspominacie te koncerty?
Luc: Tak, wiele razy. Mamy tu przyjaciół!
Jona: Po raz pierwszy przyjechaliśmy tu jakieś dziesięć lat temu. Wracaliśmy kilka razy i zawsze odbiór był bardzo dobry. Byliśmy wtedy totalnie nieznani, nie mieliśmy żadnej promocji, ale publiczność odebrała nas bardzo ciepło. Dzięki naszemu bliskiemu przyjacielowi mogliśmy tu zagrać kilka razy. Ostatnio byliśmy jakoś w 2018-2019 roku, później nastała pandemia, nadszedł czas pracy nad nową płytą, którą nagrywaliśmy dość długo i właściwie dopiero teraz wracamy na trasę. Jestem bardzo ciekaw, jak publiczność przyjmie nas tym razem. Gdy przyjechaliśmy do Polski po raz pierwszy, autostrady były jeszcze w budowie. Obserwowaliśmy, jak wszystko się zmienia na przestrzeni lat, na lepsze. Na tej trasie naszym głównym supportem będzie zespół Why Bother?, w którym gra wspomniany przeze mnie przyjaciel, który organizował nasze pierwsze koncerty.
MUAM: Wiem o kim mówisz i oczywiście znam zespół! Grają świetne koncerty!
Jona: O, znasz Boro!
Luc: A kto w Polsce go nie zna! (śmiech)
MUAM: Wszyscy, którzy mają styczność z muzyką niezależną w naszym kraju na pewno znają Bartka!
Jona: Boro jest naszym bliskim przyjacielem, więc gdy pojawiła się opcja zagrania kilku koncertów w Polsce, od razu pomyśleliśmy o nim. Zgraliśmy się dobrze w czasie. Właściwie ruszamy z miejsca, w którym skończyliśmy naszą poprzednią wizytę kilka lat temu. Nie mogę się doczekać!
![]() |
Coilguns, fot. Andy Ford, mat. prasowe |
MUAM: Zanim założyliście Coilguns, graliście z The Ocean. Z tego, co czytałam o powodach tej decyzji wynika, że postanowiliście zmienić kierunek na nieco prostszy, bardziej bezpośredni. Okazuje się jednak, że Wasza twórczość nie jest tak prosta, jak możnaby pomyśleć - jest bardzo złożona, pełna detali, różnorodna, nawet jeśli jej punktem wyjścia jest punk. Aby załapać, o co w niej chodzi, trzeba się zaangażować, wejść głębiej w Wasz świat...
Jona: Ta chęć pewnego "uproszczenia" była punktem zapalnym. Początkowo chcieliśmy tworzyć coś prostszego, ale okazało się, że poszliśmy w nieco innym kierunku...
Luc: Współtworząc The Ocean pisaliśmy też trochę innej muzyki. Chcieliśmy tworzyć coś własnego, coś innego. The Ocean to projekt jednego człowieka, który realizuje swój zamysł i artystyczną wizję. Zamarzyła nam się nieco inna muzyka - szybsza, bardziej bezpośrednia, surowa, bardziej brutalna. Podobała nam się wtedy twórczość Converge czy The Dillinger Escape Plan - zespoły, które grały wprost, bezpośrednio. Skręciliśmy w podobnym kierunku, który stopniowo ewoluował do formy, którą słyszysz na "Odd Love". Jest tu oczywiście esencja Coilguns, ale też efekt procesu naszego muzycznego dojrzewania w ciągu ostatnich piętnoastu lat. The Ocean też grali ciężko, ale nie tak hałaśliwie jak chcieliśmy. Chcieliśmy być bardziej ekstremalni.
MUAM: Rozumiem. Przez te lata The Ocean także się zmienili - stali się nieco bardziej progresywnym zespołem, niezmiennie zachowując jakość swojej muzyki. Śmiesznym zbiegiem okoliczności jest to, że od tych ekstremów przeszliście też do nieco innych dźwięków - na nowej płycie jest bardzo ciekawa partia klawiszowa, czy też fortepianowe solo. To fajny stylistyczny skręt w innym kierunku. Co Wy na to? (śmiech)
Jona: To trochę taka eksperymentalna improwizacja... Jest kilka takich niespodziewanych elementów na tym albumie - brzmień, których dotąd w naszej muzyce nie było. Fortepian jest tu jednym z przykładów, który sprawia, że utwór się wyróżnia. Nie napisaliśmy nigdy wcześniej czegoś takiego jak "Caravel", przesunęliśmy granice. To ciekawy eksperyment. Miło, że go zauważyłaś.
MUAM: Te smaczki bardzo urozmaicają brzmienie. Jesteście bardzo zapracowanymi ludźmi. Jak dzielicie czas między pracę w ramach zespołu, podróżowanie i opiekę nad wytwórnią Humus Records?
Jona: To dużo pracy i sporo wyzwań. Pracuję codziennie robiąc coś zarówno dla zespołu jak i w ramach działania wytwórni. To mój zawód. Jest wiele do zrobienia, ale nie muszę walczyć o to, by dzielić czas między te aktywności, bo obie działalności są ze sobą powiązane. Szczęśliwie nie jestem już sam - mam mały zespół współpracowników, którzy pomagają mi w prowadzeniu Humus Records. Ci, którzy nie są bezpośrednio związani z wytwórnią, jak np. Luc, też mają swój udział, pomagając na różne sposoby. Jest teraz znacznie łatwiej. Przez kilka lat byłem przytłoczony ilością zajęć, ale z roku na rok jestem coraz bardziej zorganizowany. Staram się wysypiać, bo jeśli mam dobrze funkcjonować w ciągu dnia, potrzebuję tej równowagi i zadbania o siebie. Jest dobrze.
MUAM: Miło to słyszeć. Równowaga jest bardzo ważna i nie da się jej osiągnąć bez odpowiedniej ilości snu. Wiem o czym mówisz. Jeśli już o pracy rozmawiamy, to nie mogę nie zapytać o to, co myślicie o sztucznej inteligencji, która coraz bardziej przejmuje stery, stając się wyzwaniem dla artystów i pewnym zagrożeniem dla twórców. Jak ją postrzegacie?
Luc: Nie mam wyrobionej opinii na ten temat, nie korzystam z niej i nie czuję się zastępowany przez sztuczną inteligencję. To może być ciekawe narzędzie, ale nie wiem, co o tym myśleć...
Jona: Obserwuję bacznie, co dzieje się w tym temacie, jest fascynujący, ale szczerze mówiąc czuję, że to nie rozwija się w dobrym kierunku. Kilka ciekawych aplikacji jest rozwijanych, ale pieniądze przeznacza się na to, co głupie i bylejakie. Próbowałem korzystać z Udio, aplikacji do generowania muzyki. Działa w bardzo podstawowym zakresie, ale nie jestem zaskoczony faktem, że ludzie są w stanie coś z użyciem tego narzędzia stworzyć. Sprawdza się w tworzeniu hitów, bo korzysta z bazy muzyki popularnej, której słucha większość ludzi na świecie. Taka muzyka nie wymaga specjalnie skomplikowanych struktur, więc to dość łatwy proces. Natomiast w przypadku bardziej specyficznych dźwięków to narzędzie kompletnie sobie nie radzi. Tworzy totalny syf.
AI może być dobrym asystentem w banalnej, powtarzalnej pracy. Może ją usprawnić. W przyszłości może okazać się, że wszyscy będziemy musieli zajmować się programowaniem. To zawsze lepsze niż praca na jakiejś stacji benzynowej. Nie widzę tego natomiast w kwestii tworzenia sztuki. Niektóre zespoły korzystają ze sztucznej inteligencji do tworzenia okładek, inne nagrywają muzykę, teledyski, niekiedy bardzo dobre, ale nie jestem przekonany. AI tworzy bylejaki content, który zaśmieca i niszczy naszą planetę. To nie ma sensu, jest bezcelowe. Jest bezwartościowe. Nie powinno się tak naprawdę tej sztucznej inteligencji używać - powinniśmy zostawić jej rozwój programistom, aż będzie do czegokolwiek przydatna. To narzędzie, w które trzeba włożyć jeszcze wiele pracy.
Luc: Przydatna może okazać się, by zastąpić człowieka w jakiejś bezcelowej pracy, bo wtedy będzie więcej przestrzeni na to, co ma sens - na działania artystyczne, kreatywne. Będzie można robić coś innego niż powtarzalne czynności. Oczywiście mówiąc o zastąpieniu w pracy nie mam na myśli tych pełnych pasji, kreatywnych działań, które niosą spełnienie i satysfakcję. Oczywiście jest totalnie odwrotnie - mamy więcej pracy niż kiedykolwiek wcześniej i nie idą za tym zarobki...
Jona: Myślę, że masz rację. Te narzędzia nie są rozwijane po to, by pomóc ludziom, lecz dla zysków. W dobie rozwoju technologii powinniśmy pracować mniej i wydajniej. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie - pracujemy więcej i jesteśmy coraz biedniejsi. Coś tu ewidentnie nie działa. Prawdopodobnie prędzej umrzemy niż zobaczymy finalny efekt rozwoju tych technologii...
MUAM: Brzmi to wszystko bardzo apokaliptycznie, nie tak miało być :) (śmiech)
Jona: Jest jak jest...
Luc: Zanim wszyscy umrzemy, wpadnijcie na koncert Coilguns... (śmiech)
MUAM: Dokładnie! Ale tak naprawdę nad "Odd Love" unosi się taka aura niepokoju, nadchodzącej apokalipsy... Jest tu wiele niepokojów odnośnie kondycji współczesnego świata. Co Was najbardziej martwi w dzisiejszym świecie?
Jona: Z zespołowej perspektywy martwi mnie to, że nie będziemy mogli podróżować, bo trudniej będzie przekraczać granice, trudniej będzie dostarczać ludziom sztukę. Podróżowanie jest coraz droższe i coraz trudniejsze. Kultura i sztuka stale tracą na wartości, brakuje dobrej platformy do dzielenia się ze światem tym, co dobre. Będąc zespołem niszowym, niezależnym obawiam się, że nie będziemy w stanie dzielić się sztuką. Boję się też, że podróżowanie będzie stawało się coraz bardziej niebezpieczne, że nasilą się konflikty, wojny. Bardzo mnie to martwi...
Luc: Myślę, że nie mam tu nic do dodania, zgadzam się całkowicie...
MUAM: Rozumiem Was, też mnie to bardzo niepokoi... To żeby nie kończyć tak smutno, mam jeszcze jedno, już lżejsze pytanie. Czytaliście ostatnio jakieś inspirujące książki?
Luc: Jestem bardzo powolnym czytelnikiem, nie czytałem od wielu miesięcy...
Jona: Ja również. Ostatnią książkę przeczytałem lata temu, ale to nie było nic dużego, zbiór takich drobnych historii...
Luc: Pamiętam książkę barmana z naszego miasta w Szwajcarii, z La Chaux De Fonds. Gościa, który pracował w barze, w którym mile widziany był dosłownie każdy, także ci, którzy nie mieli wstępu do innych miejsc. Był to zbiór historii, które działy się w tym miejscu, zbiór takich anegdot. To bardzo ciekawa, mocna i bezpośrednia publikacja. Nazywa się "Club Nothing". Zabawne, że znamy tego człowieka!
Jona: Osobiście nie czytam książek, jak również nie oglądam filmów. Nie mam kiedy, bo cały czas pochłania mi praca i granie muzyki.
MUAM: I słuchanie muzyki...
Jona: To prawda. W większości słucham muzyki, którą wydaję w Humus Records. Analogicznie do tego, co Luc powiedział o książce, lubię słuchać muzyki tworzonej przez osoby, które znam, z którymi coś mnie łączy. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma innych świetnych artystów, bo w każdym kraju, ba, w każdym mieście jest wielu niesamowitych artystów, ale gdy łączy cię z kimś jakaś więź, duma, że Twój przyjaciel stworzył coś wspaniałego, chcesz się tym podzielić. Jasne, słucham też twórczości osób, których nie znam. Jednak gdy jedziesz z kimś np. w trasę, słuchasz kogoś codziennie, widzisz go na scenie, z czasem wiążesz się emocjonalnie z tą sztuką i choć na początku może się wydawać, że nie będziesz chciał słuchać tej muzyki w domu, po czasie okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Włączasz tę płytę, wspominasz te spotkania. To ważna i cenna forma kontaktu z muzyką - poznawanie jej dzięki ludziom i relacjom, które nas łączą.
MUAM: Pełna zgoda. To wyjątkowe doświadczenie. Do zobaczenia zatem na koncertach! Dziękuję Wam za wspólny, cenny czas!
Jona: Przyjedziemy do Polski na kilka koncertów, nie tylko te headlinerskie. Ostatni z nich zagramy u boku Thrice w Warszawie. To będzie ciekawe wydarzenie, bo bardzo cenię albumy tej grupy, głównie te pierwsze. Z punkowo-hardcore'owej grupy z czasem przeobrazili się w alternatywno-rockowy zespół. Ciekawie będzie posłuchać tej muzyki po latach...
MUAM: Z chęcią posłucham na żywo zarówno Was jak i Thrice. Do zobaczenia!
Jona & Luc: Super, widzimy się! Paa!
"Odd Love" ukazał się 22 listopada 2024 roku. Albumu możecie posłuchać tu: https://coilguns.bandcamp.com/album/odd-love
Coilguns zagrają w Polsce 5 koncertów, kolejno 12 czerwca w Krakowie, 13 czerwca we Wrocławiu, 14 czerwca w Poznaniu, 15 czerwca w Gdańsku i 16 czerwca w Warszawie, u boku Thrice.
Bilety na koncerty w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Poznaniu u Winiary Bookings: https://winiarybookings.pl/wydarzenia
Bilety na koncert w Gdańsku na stronie klubu Drizzly Grizzly: https://www.drizzlygrizzly.pl/music_event/coilguns-why-bother-dule-tree/
Be yourself, create art you want to and be on your own artistic path - Coilguns are doing their thing in the best way they can for fifteen years. Guitarist Jona Nido and drummer Luc Hess told me about their love to art, struggles with the music industry, their path to full independence, and the special relationship with Poland.
Między Uchem A Mózgiem: First of all, thank you for this amazing new „Odd Love” album – it’s an amazing experience for a demanding listener. What was the idea for the „Odd Love”? I’ve read that it somehow describes your relationship with the music industry. That’s an interesting perspective!
Jona: Not just the music industry, but generally speaking the lyrics and the themes of our records are always centred around us versus the world and we’re not coming from a difficult social background, environment – we’re from Switzerland, life’s been good. The pitch about the music industry is about that this band has never really fit into any cathegories. Somehow we tried to fit at one point and then we realised it's not the point and eventually kept on doing things ourselves. That’s what the record is about – us keeping on doing our thing, wondering why we’re still doing it, because objectively it does not make sense, but we're still out there, because it’s more to it than just music. It’s definitely about love, but it’s a way weird of love, not making sense to some extend.
Luc: Yeah, first of all it's all about doing something that has meaning to us, but when we really question ourselves what’s the meaning of this, in the world, in the music industry, but we keep doing it and we’ve been doing this for 15 years. Without this brotherly love between us (a kind of odd love), and for our music, sharing the art with the audience and the public, we would not be out there, we would not continue to do it all. It gives a lot of sense to what we are doing.
MUAM: I totally understand what you mean. I also stay on this path of being independent, coordinating in full my own website. It’s a lot of work, but it’s worth it. There are frustrating moments of thinking what’s the point in today’s world where nothing counts anymore, but finally it’s all about the passion and dedication to the art, the artistic fulfillment, the things you experience. That’s somehow an „odd love” too. How do you feel as an independent band in a world that always looks for money?
Jona: Congratulations. It feels great to create our own job and environment of being. At first there was a frustration maybe, of not being recognised by the industry and having to fight for everything for years – a show, a distribution, promotion and all that. From the moment we accepted the fact that we were indie band and that we have to do everything ourselves, everything has been going great to be honest. We control everything from writing to releasing and promoting, we have quite some freedom actually. That’s very precious.
Luc: Yep, he’s right. Trying to fit in the industry meant trying to knock on doors of bigger labels and somehow we never fit, because nobody really wanted us, I mean, it’s not that we were not recognised as a good band, but I guess no commercial potential, not enough. In the end realising that we can now do everything ourselves is actually a great value, really satisfying and gives you a lot of control on what you’re doing. Within the music industry today and it’s also really satisfying.
MUAM: Even though that’s nice to be independent, there are still some difficulties to overcome, like streaming services – it’s a nice tool to share music, but also the one that does not care about artists. There are some exceptions like Bandcamp and the idea of Bandcamp Friday, but generally it’s a hard issue. What do you think?
Luc: Yes, it is, but the fact is that we never did rely on streams to make money. It’s obviously run by the shitty companies and we’re kind of taking part in it, because we’re putting our music in there, because it’s a tool that we’re living with and using, a kind of feeling like a prisoner, but we cannot do it other way to promote our work
Hopefully it gives us a good platform to communicate directly with people that are coming to shows . We’re part of the system, but we’re never expecting money. Coilguns is a punk band, I think the commercial potential is quite weak, you can create an economy but not expecting millions of streams, so I don’t take this into account. When we started this band, the record industry was already declining, so it’s not like we’ve been selling a lot of records anyway. That's why I’m not really worried about that too much.
Jona: We’re not trying to think that much about it, but personally I do, because that’s a really bad system, that profits everyone but not the musicians, but yeah we definitely rely on this to show our music to the world somehow, so I totally get this feeling of being trapped, because it’s kind of the only way – they are the tools you have to use if you want to promote your stuff. Even with the million streams you don’t get the living I think. This is a really shitty system that gets your music out.
MUAM: That’s right. The best way I think is to travel and play concerts all around the world. That’s what you do in the best way you can 😊
Jona: That’s what we’re doing again.
Luc: It’s the funniest way!
MUAM: So you’re coming to Poland in a month for 5 concerts. That’s a lot! I can’t wait 😊 You’ve been to Poland before, right? How was your experience there?
Luc: Yeah, many times. We have a good connection there.
Jona: Our first time would have been almost 10 years ago. We’ve came back a few times and the reception has always been really good. We were absolutely unknown, had no promotion at all, and we still showed up and played good shows. We have a close friend there. Thanks to him we were able to come back here with our other band. The last time we’ve been there was 2018 or 2019. Then the covid happened, we were recording a new album and took our time before being back on the road, so I’m really excited to see what the response will be. First time we toured Poland was with another band, 2008 maybe. There were no highways basically then – we’ve seen the change among the years in a good way to some extend. We’ve always had a good connection with the people there and the fun fact is that on 4 of the 5 shows the main support band has this guy who organised the shows, it’s called Why Bother?
MUAM: Yeah, I know the band and I know the guy 😊
Jona: Oh, you know Boro?
Luc: Who in Poland doesn’t know him?
MUAM: Probably everybody somehow involved in the independent music are familiar with him.
Jona: He became really a friend, so when there was a hint of Poland happening, we immediately told our agent that we know the guy here. He also knew him. It feels like we’re catching up on time, It’s like we’re picking up where we left back in 2019, so it’s great!
![]() |
Coilguns, fot. Andy Ford |
MUAM: As I’m familiar with before Coilguns you’ve also played with The Ocean. You’ve changed the direction into something simpler, but I must admit your music is quite diverse and complex. It’s quite demanding even if you call it punk. You have to be engaged in music to understand it in full.
Jona: It was the first pitch on how we decided to form a band, that we wanted to play something fast and simple, but from the very beginning it was not simple at all.
Luc: While being in The Ocean we were writing a few stuff in the meantime. The Ocean is a one guys project, his songs mainly and his music and at some point we wanted to do something different. We needed something not more frontal and direct, raw and brutal and faster and at that time we were really into bands like Converge or The Dillinger Escape Plan. Bands that were direct and frontal, the shift towards Coilguns was to have a something of our own, write the music we wanted to play at that time. It was not necessarily simpler and it evolved on what „Odd Love” is today. There’s still the Coilguns’ essence, but it’s just 15 years of maturity to take a different approach to the songs. We wanted to play something fast, heavy, brutal and noisy. The Ocean was a heavy band, but not heavy enough for us 😊 We wanted to be a lot more extreme. And of course something that is ours.
MUAM: I see. The Ocean has also changed into a different band, more progressive than before, also very good. A funny contra to the extreme music you’re talking about – there’s a piano part/ maybe a solo on the new record. What would you say now? (laugh) It’s very good and an interesting shift on this record!
Jona: It’s more like an experimental improvised part 😊 There are a couple elements on this album we did not do before. Piano is one of the artefacts that you use in the song to make it more special. „Caravel” is so various to anything we’ve ever written. It’s a kind of outsider on the record, it’s far away of what we used to do, so we pushed the boundaries. It’s a cool experiment, it has this one gimmick with this piano, that was never featured on Coilguns music. It’s nice you noticed it.
MUAM: How do you share time between working in a band, travelling and taking care of your own label Humus Records?
Jona: It’s just a lot of work. Everyday I work for the band, as well as for the label. That’s actually my job, so it’s ok. A lot to do, but I do not have to fight to share it. Both are so connected. Luckilly I’m not alone, I have a small team of people helping out. Even people not directly connected with the label, like Luc, are involved on some level. It’s quite easy now. I’ve been overwhelmed for several years, but now as far getting older I’m more organised. Also you need to sleep more because you need the ballance, if I want to be able to exist on a day, I need to take care of myself as well. It’s going well.
MUAM: Great to hear that 😊 Yeah, ballance is important. You can’t exist and be in a good shape without sleep. I know what you mean. Let’s switch to another question… What do you think about artificial intelligence, which is slowly, but steadily taking everything from us now – I mean the music, the work, the freedom of creation…
Luc: I don’t have an opinion about this. I do not use it, I do not necessarily feel replaced by it. I can be an interesting and funny tool..
Jona: I follow quite closely what’s happening, just beacuse it’s fascinating, but, I don’t see the good path being taken to be honest. There are some nice applications being developed, but where the money is going is dangerous or stupid shit. I’ve honestly tried Udio for example – the AI to create music by a prompt – it works for basisc, it’s really generic, but I’m not surprised that people can create hits with it, that’s what mainstream people will listen to. It’s just taking data from mainstream music, it’s kind of easy to do. Of course I was trying more specific stuff, but it’s just shit. AI can be a good assistant, but I hope it will be more accessible to people doing either a shitty job that is repetitive. Then it might create job, maybe everybody will end up being a coder or programmer. Maybe it’s better to do that than working in a gas station… But I don’t see it artistically. Some bands use it to do the artwork, some use the shitty software to do some music as well, but I have not been convinced so far. Shitty art is polluting and destroying the planet for no purposes other than just shit. It’s useless. People should not be using AI at all. Should leave it to developers to do good stuff. Even though I’ve seen some great videoclips created with a help of AI, it’s just a tool they are using, they are putting into it a lot of work. I don’t think it’s gonna replace anything artistically...
Luc: One of my thoughts on it is that it could be developed like a relieving human labor tool in some way I think, leaving more room to develop artistically, creatively. Having time to do something else instead of just being at a boring work. Not talking about a passionate work, nice developing and satisfying jobs. It would be an interesting take on AI, but I’m damn sure it’s not heading that way… Making people work with no money, it will just help people who have money to get even more.
Jona: I think you’re right. I think even people who are developing things in the industry are not doing it for people, but just to make profits. Since the industrial revolution, with all the advanced technology people should not even be working so much anymore… Yet we’re working more than ever, being poorer than ever, so something is not working… We’re probably gonna die before seeing the end of it.
MUAM: There’s a kind of apocalyptic vibe here… (laugh)
Luc: Yeah, go see a Coilguns show before you die (laugh)
MUAM: Well, „Odd Love” is kind of apocalyptic record to be honest. There’s a lot of worry about the state of the world… What are you worried the most in today’s world?
Luc & Jona: True!
Jona: As a band, but through my words I would say that I would be worried that we can not travel anymore, that borders are gonna be harder and harsher that’s it’s gonna be harder to bring culture to people. Counter thinking to radical and extremism to the world, because now it’s becoming harder and more expensive to travel. Culture and art are not valued anymore, especially now. I’m also worried we won’t have a platform anymore. It’s already very underground what we do. I’m really worried that we cannot bring this to people anymore. Also on a personal level I’m worried I won’t be able to travel just because it’s gonna be too dangerous, because of war and all of that. That’s something that I worry very much about.
MUAM: I see and I agree with you.
Luc: I join Jona’s points. I don't think I have much to add to that.
MUAM: Allright, not to finish in this sad tone I have quite an easier question. Are there some books that you’ve read in the last months and got inspired by them?
Luc: I’m a very slow reader. I haven’t read any books in a while actually...
Jona: Same here. I have not read for a long time… Last book I read was probably were the short stories a few years ago... (thinking)
Luc: I remember a bartender from our city - he wrote this book only filled with anegdotes, at the time when he was working at this crazy bar - one of those bars where anybody is welcomed, any people being rejected from any other places, it makes the publication really interesting. It’s very strong. It's called "Club Nothing". It’s also funny that we know him, the bar is in our city La Chaux De Fonds, Switzerland. It means a lot 😊
Jona: Personally I do not read books and do not watch movies, I just work and play music...
MUAM: And listen to music…
Jona: That’s true. Most of the music I listen to is the one I release. Just like Luc said about a book he read, I like listening to the music of the people I know, not saying that there are no good other artists, every country and city has many great artists, it’s just for me the proximity and having a connection to the people makes me proud to know them and to be their friend and to promote their work. I also listen to music by people I don’t know obviously.
When you go on tour with a band for example, you might think that’s a good band, I won’t listen to it at home, but then you meet the people, make friends and you start being emotionally connected and you start listening to them. It’s one of the ways to appreciate music, also through the people.
Jona: We’re coming to some headine shows to Poland and to Warsaw with Thrice, that would be interesting one. Personally I love Thrice, I mean some albums. They come from punk and hardcore to some extend, but now they’re an alternative rock band. It’s gonna be interesting to see how they developed.
MUAM: Can't wait to hear it too! See you soon, have a nice day! Bye!
Jona & Luc: Thank you! You too! Bye!
"Odd Love" was released on 22nd November 2024 Check it here: https://coilguns.bandcamp.com/album/odd-love
Coilguns are back on the road. Check all the tour dates here: https://coilguns.ch/