Cztery intensywne dni, pięć scen, niemal sto zespołów i różne oblicza mroku i ciężaru - miłośnicy ekstremalnej muzyki pierwsze dni czerwca tradycyjnie spędzili w Gdańsku. Mystic Festival odbył się na stoczniowych terenach już po raz czwarty i choć tym razem pogoda płatała figle, nic nie przeszkodziło fanom metalu w cieszeniu się ulubioną muzyką, odkrywaniu nowych brzmień i po prostu spędzaniu wspólnie czasu. To była jeszcze jedna wspaniała edycja najważniejszego święta ciężkich i ekstremalnych brzmień w tej części Europy.
![]() |
In Flames |
Rozgrzewka przed rozgrzewką i 4 dni emocji
To były cztery dni pełne muzyki i emocji, a dla niektórych, tych najbardziej wytrwałych nawet pięć. We wtorek poprzedzający festiwalowe szaleństwo dla posiadaczy czterodniowych karnetów, którzy przyszli wcześniej wymienić bilety na opaski, odbył się jeszcze jeden dodatkowy koncert w położonym tuż przy wejściu na stoczniowe tereny Wydziale Remontowym. Dla stu osób w wypchanym po brzegi klubie zagrał grindcore'owy singapurski Wormrot, którego występ poprzedził równie intensywny koncert Bleachdrinker.
Środowy Warm Up nie był zatem żadną rozgrzewką, lecz pełnoprawnym dniem festiwalu, bo choć scena główna nie działała, na pozostałych czterech działo się tak wiele, że nie sposób było być we wszystkich miejscach jednocześnie. Każdego dnia coś dla siebie mogli znaleźć w tym roku fani praktycznie wszystkich niszy muzyki ekstremalnej - od death i black metalu, przez thrash, post, prog, industrial, elektronikę, aż po czysty rock'n'roll, a nawet nawiązania do muzyki klasycznej. Gdy zaś muzyka komuś się znudziła, mógł skorzystać z jednej z licznych atrakcji dodatkowych. Ale po kolei...
Kaprysy aury kontra festiwalowa rzeczywistość
Pogoda po prostu jest - każdego dnia, o każdej porze. Zawsze odpowiednia, a jeśli mamy problem z dopasowaniem się do niej czy jej zaakceptowaniem, widocznie popełniliśmy błąd przy wyborze ubioru na dany czas. Taka jest prawda, ale już zupełnie serio - z pogodą nie ma żartów. W ostatnich latach jej zmiany stały się bardziej gwałtowne, czego efektem są intensywne wichury, burze, nawałnice i niemal ekstremalne upały. Samo w sobie to pozornie błahe zagadnienie jest naprawdę interesujące i warto poświęcić mu choć kilka linijek tej relacji, bo odegrało sporą rolę, a mogło odegrać jeszcze większą...
W tym roku w terminie Mystic Festivalu Europę przemierzała rekordowa liczba frontów, czego efektem były nieprzewidywalne zjawiska w postaci generujących się co rusz komórek burzowych. W rezultacie w Gdańsku padało każdego dnia po kilka razy, co na szczęście nie miało wpływu na przebieg koncertów. Wszystkie odbyły się planowo, żadna wichura nie zniszczyła festiwalowej infrastruktury, nie spadł grad, a było blisko, bo większość chmur dosłownie w ostatniej chwili skręciła - skierowała się dalej na północ, bezpośrednio nad Bałtyk, co z ulgą obserwowałam na burzowym radarze w telefonicznej aplikacji.
Padało na niejednym koncercie - raz mocniej, raz słabiej. Podczas koncertu Whitechapel nad terenem stoczni przeszła intensywna ulewa, która choć dotkliwie przemoczyła, nie przeszkodziła publiczności na szczęście w świetnej zabawie. Był to jeden z najciekawszych koncertów tej edycji - soczysty, mocny i mroczny. Szkoda tylko, że w trosce o fotograficzny sprzęt, który nieco zmókł na poprzednich koncertach tego dnia (Alcest i Castle Rat), a miał za zadanie przetrwać 4 długie dni, niestety nie uchwyciłam tych chwil w kadrach.
Drugim występem, który będzie nieodłącznie kojarzył mi się z deszczem jest Jinjer, którzy występowali w piątek na głównej scenie. Na kilka minut przed jego rozpoczęciem i przed wejściem na fotograficzną fosę zerwał się potężny wiatr, który zatrząsł stoczniowymi żurawiami i niemal zmiótł namiot prasowy zlokalizowany tuż przy Main Stage. Na szczęście była to tylko końcówka frontu - wiatr stopniowo cichł, a siła opadów malała. W tych okolicznościach muzyka ukraińskiej grupy nabrała nowego wymiaru i zabrzmiała jeszcze potężniej. Tatiana Shmayluk zaśpiewała rewelacyjnie, płynnie poruszając się między czystym śpiewem i growlem, a jej przyjaciele z zespołu zapewnili pokaźną dawkę mocy - kompozycje z najnowszej płyty zespołu, Duél świetnie wpasowały się w klimat wieczoru i współgrały ze starszymi utworami grupy.
![]() |
Imminence |
Metal, który jest w modzie
Oba opisane powyżej zespoły można poniekąd przypisać do szeroko pojętego nurtu metalcore, który w ostatnich latach staje się wiodącą siłą na metalowej scenie, gromadząc liczną publiczność na koncertach. Tak jak Bullet For My Valentine, którzy kształtowali i stopniowo popularyzowali ten gatunek wiele lat temu. Ich występ na głównej scenie był absolutnie zasłużony - zabrzmieli solidnie, choć w porównaniu z innymi przedstawicielami takiego grania, jak choćby wspomnianymi powyżej, wypadli nieco niemrawo. Znacznie lepiej z przestrzenią głównej sceny, choć grali wcześniej i dla mniej licznej publiczności poradzili sobie Imminence, wyróżniający się brzmieniem skrzypiec, na których doskonale gra wokalista Eddie Berg i pięknymi zbilansowanymi melodiami. To bardzo utalentowany zespół, podobnie jak francuski Landmvrks, który chwycił mnie za serce za sprawą wszechstronnego talentu wokalisty, który śpiewa zarówno po francusku jak i po angielsku, a do tego rewelacyjnie rapuje. Jest w tych dokonaniach jakaś nostalgia za czasami, gdy triumfy święcił Linkin Park z nieodżałowanym Chesterem Benningtonem na czele. Imminence i Landmvrks doskonale wiedzą jak tworzyć po prostu świetne piosenki z charakterem. Ciekawie wypadł też zespół Unprocessed, który zagrał w środę na Desert Stage, plasujący się ze swoją sztuką również gdzieś pomiędzy core'ową mocą a popową przystępnością.
![]() |
Landmvrks |
Różne wymiary legendarności
Na metalcore'owej fali zdecydowanie nie płynie muzyka tworzona przez In Flames, która balansuje gdzieś na pograniczu gatunków, sięgając w równym stopniu do hardcore'owej bazy jak i do alternatywno-rockowych i elektronicznych patentów. Na scenie głównej w czwartkowy wieczór zabrzmiała świetnie - mocno, konkretnie, różnorodnie. Jak przystało na zespół, który zna się na swojej pracy doskonale, bo robi swoje od ponad trzech dekad. Może bez błysku, bo gigantycznego tłumu wiwatującego ogłuszająco głośno nie było, ale zdecydowanie wlewając w duszę ciepło, bo byli ci świadomi odbiorcy, którzy cenią dobrą muzykę. Czy są legendą w swoim fachu? Niech będzie, że tak.
"Cóż to była za kariera. Death metal na początku, potem osiągnięcie thrashowej czołówki, a w dalszej kolejności własnoręczne ulepienie groove metalu i osiągnięcie statusu legendy" - piszą organizatorzy o brazylijskiej Sepulturze, która po 40 latach zmagań kończy przygodę ze sceną. Grupa zagrała na Mystic Festival swój ostatni koncert w Polsce. Jak było? Potężnie, mocno, jak na gwiazdę przystało i podobnie jak w przypadku In Flames nie ma się do czego przyczepić.
To on kształtował grunge i wpłynął na brzmienie lat dziewięćdziesiątych, budując podwaliny stylu Alice In Chains. Jerry Cantrell przywołał podczas swojego występu ducha końcówki minionego wieku - bardzo emocjonalnie i w swoim stylu, urzekając głosem i gitarową wirtuozerią. Tu nie było wiele potrzeba - artysta wraz z przyjaciółmi po prostu wyszedł na scenę i zagrał to, na co fani czekali - ponadczasowe piosenki. Nie pozostało nic innego jak się w nich zasłuchać i zatracić.
Niespożyte pokłady energii, szaleńcze tańce, publiczność pływająca na rękach współuczestników i muzyka, która wprawia w ruch za sprawą mocy i szybkości - Exodus to legenda thrashu, a ich koncert w Gdańsku przejdzie do historii jako jeden z tych najbardziej obfitujących w moc, prędkość i szaleństwo, bez zbędnych ozdobników, podobnie jak to, co zaprezentowali Suicidal Tendencies, skacząc po scenie i szalejąc, jakby nie dotyczył ich upływ czasu. Towarzyszył im ogłuszający doping fanów, wśród których wielu miało na sobie słynne czapki z daszkiem z nazwą zespołu, rozpoznawalne i spopularyzowane na całym świecie i którzy wariowali pod sceną w najlepsze od pierwszej do ostatniej minuty koncertu. A jeśli już o hardcore'owo-thrashowej mocy mówimy, nie sposób pominąć występu Death Angel na scenie Shrine, równie energetycznego co dwa wyżej wymienione.
Legendą death metalu, w tej najbrutalniejszej odsłonie, stała się przez lata grupa Nile, która oprócz mocnej muzyki zasłynęła też z tekstów, nawiązujących do dziejów starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Niebanalne połączenie, prawda? Nile dał wybitny koncert w dusznej sali klubu B90, wpisujący się w klimat terenów, których dotyczą teksty utworów grupy. Ten koncert był wyjątkowy z jeszcze jednego powodu - w Gdańsku lider zespołu Karl Sanders świętował na scenie swoje urodziny przy wiwatach fanów. Takich chwil się nie zapomina.
![]() |
Nile |
Bez tego zespołu nie byłoby stoner'owo-doom'owego brzmienia, nie byłoby tego obezwładniającego niczym walec niespiesznego ciężaru - Pentagram i jego lider, Bobby Liebling - postać absolutnie ikoniczna. Ten koncert po prostu trzeba było zobaczyć choćby w części, niezależnie od tego, kto występował na innych scenach, bo drugiej takiej okazji może nie być. A przecież od tych psychodelicznych riffów wszystko się zaczęło. Bobby jest na scenie już ponad pięćdziesiąt lat i wciąż ma siłę, by dawać niezapomniane koncerty, tryskać poczuciem humoru, a nawet zamienić kilka słów z publicznością i podpisać płyty (o czym poniżej)! Ta muzyka absolutnie się nie starzeje, ale tego mogliście się już domyślić... Z tych dźwięków czerpią do dziś takie grupy jak grunge'owo-alternatywna Slomosa, progresywny Elder czy psychodeliczny Ufomammut i choć budują własne, ciekawe brzmienie, jest ona fundamentem.
![]() |
Pentagram |
Gdy scena staje się teatrem
Bobby Liebling i jego performance, na czele z charakterystyczną mimiką to jedno, ale jest jeszcze co najmniej jedna postać, która ukształtowała ekstremalne granie - Arthur Brown, jeden z pierwszych "wywrotowców" muzyki gitarowej, który występował z durszlakiem na głowie, w dodatku płonącym i zrewolucjonizował progresywne granie. Mimo 83 lat na karku nadal koncertuje, o czym miałam zaszczyt przekonać się rok temu na berlińskim Desertfeście. Na koncert w Gdańsku zajrzałam na chwilę, akurat gdy wybrzmiewały ostatnie nuty legendarnego "Fire" - tak, nadal w tej samej wizualnej płonącej oprawie. Dla wielu osób był to bez wątpienia niezapomniany występ.
Mówią, że król jest tylko jeden, ale choćby z uwagi na powyższe 2 postaci trudno się z tym zgodzić. To oczywiście nie ujmuje jakości występowi Kinga Diamonda, który zagrał ze swoim legendarnym zespołem wspaniałe, teatralne show na finał piątku, czarując swoim niezapomnianym głosem i opowiadając poprzez piosenki mrożące krew w żyłach historie.
Teatralnego charakteru nie brakowało też podczas występu Cradle Of Filth, zespołu, który sprawił, że tak ekstremalna muzyka jak black-metal stała się popularna i przebiła się niemal do masowej świadomości. Z albumu na album nabierała melodyjności i coraz bardziej teatralnego charakteru. Dani Filth i jego przyjaciele z zespołu są niezmiennie w świetnej formie i kochają polską publiczność z wzajemnością - na Mystic Festival wrócili po koncertach w kilku dużych miastach naszego kraju, z których każdy zgromadził liczną publiczność, po to, by jeszcze raz zagrać dla fanów ich ulubione utwory.
Tam, gdzie jest diabeł...
A skąd w ogóle wziął się black metal? Ta wszechobecna czerń, mrok, skrzekliwy wokal, szaleńcze tempa riffów, satanistyczna otoczka, piwniczne brzmienie rodem z otchłani? To możecie łatwo sprawdzić w ogólnodostępnych źródłach, a odpowiedź i tak wcale nie będzie taka oczywista. Jak w każdej metalowej niszy jest tu sporo odłamów i niedomówień. Nie ma jednak wątpliwości, że jednym z najważniejszych zespołów w historii jest Bathory, któremu hołd oddali najważniejsi muzycy współczesnej black metalowej sceny. W 2024 minęło 20 lat od śmierci szefa zespołu, Quorthona, a więc to dobra okazja, by przypomnieć sobie jego twórczość, tak kluczową dla rozwoju wielu zespołów. Czerwone światło, mgła, ogień, chór, rytualny charakter - najważniejsze utwory legendarnego szwedzkiego projektu odegrali muzycy Watain, Aura Noir, Mayhem, Emperor i Enslaved. Zrobili to tak, jak zapisane zostało w źródłach przez samego Quorthona, układając spektakl zgodnie z jego wizją. Absolutnie niezapomniany, ważny, wciągający od pierwszej do ostatniej minuty.
W historii muzyki ekstremalnej zapisał się też fiński Beherit, równie, a może i bardziej bezkompromisowy. Zespół na Mystic Festivalu zagrał swój pierwszy koncert w Polsce, w oparach dymu i niebieskiego światła, gdzie widoczne były jedynie sylwetki postaci. Koncert niezapomniany, potężny, duszny, w wypchanym po brzegi klubie B90. To także był rytuał, choć nieco inny niż ten opisany powyżej oraz ten, który odbył się na Sabbath Stage w piątkowy wieczór za sprawą kolektywu Hér, złożonego z muzyków związanych z gdańską Akademią Muzyczną. Staneli w kole, by jeszcze lepiej się porozumiewać, zagrali tak, jak czuli, pełen materiał z nadchodzącego albumu "Monochrome". W półmroku, z wizualizacjami w tle, budując utwory na bazie bębnów, elektroniki, skrzypiec, saksofonu, basu i dwóch głosów, które świetnie się dopełniły - Macieja Świniarskiego i Tomasza Chyły. Przepięknie, wspaniale, poruszająco. Zapamiętajcie tę nazwę, będzie o nich jeszcze głośno.
Tu i teraz
Czysty rock'n'roll - bez hamulców, stawiający na zabawę, cieszenie się chwilą i bycie tu i teraz - i takich koncertów podczas tej edycji Mystic Festival nie zabrakło. Dla wielu fanów punk rockowych piosenek ważnym koncertem był występ Turbonegro, ale nie tylko ten, bo także kopalnia hitów, którą zaserwował W.A.S.P, z "I Wanna Be Somebody" na czele i luz Eagles Of Death Metal, którzy przede wszystkim świetnie się bawili. Rock'n'roll królował też na mniejszych scenach.
![]() |
W.A.S.P. |
Tłum, który stawił się na Sabbath Stage, by zobaczyć Witch Club Satan nie dziwi, gdy weźmie się pod uwagę wizualny aspekt koncertu. Wełniane stroje z wyciętymi otworami w miejscu piersi robiły wrażenie szczególnie na męskiej części publiczności. A jak było muzycznie? Była energia i czysty black metal z radykalnymi tekstami - nie satanistycznymi, a feministycznymi. Ciekawie.
Jak wyglądać dobrze na scenie wie zespół Castle Rat. Młodziutki, świeżutki i z fajnymi pomysłami na to, jak połączyć stoner-doom z piosenkowym potencjałem. Oraz na to, jak zaprezentować spektakl nawiązujący do wierzeń, czarów i czerpiący z rockowej klasyki - trochę psychodeliczny, zdecydowanie wciągający. I jak tutaj wszystko muzycznie się zgadzało, to w przypadku tego, o czym napiszę poniżej na pierwszy rzut oka niekoniecznie.
Niebanalny pomysł na to, co liczy się tu i teraz mają Japończycy z SIM i choć ich muzyka z założenia ma trafiać do nieco młodszej publiczności, na żywo jest skuteczna. Jest tak pokręcona i niewiarygodna, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Połączyć reggae, autotune i metalowe szaleństwo tak, by ubrać to wszystko w formę choć trochę wystylizowanych, to jednak mimo wszystko chwytliwych piosenek umieją chyba tylko Japończycy.
Zespoły, które jednoczą fanów różnych brzmień
A czy był jakiś koncert podczas tego festiwalu, który mógł spodobać się wszystkim? Myślę, że tak, bo jest kilka takich zespołów, które cenią nie tylko fani tej najbrutalniejszej formy metalowej ekspresji, lecz także miłośnicy wyrafinowania czy melodyjności. Wszystkie te cechy z powodzeniem w swojej muzyce łączy szwedzki Opeth, od lat nagrywający świetne płyty. Ich najnowsze dzieło, "The Last Will And Testament" to powrót do bardzo wysokiej formy. Koncert w Gdańsku był naprawdę wyborny - nie tylko pod względem muzycznym i doboru setlisty, ale też samopoczucia samych członków zespołu, czy atmosfery towarzyszącej występowi. Mikaela Akerfeldta i przyjaciół witał tłum fanów, a grupa odwdzięczyła się tym, co potrafi najlepiej. Czy można chcieć czegoś więcej?
Fantastyczna atmosfera towarzyszyła też koncertowi Dark Tranquillity, którzy od ponad trzech dekad wiodą prym w melodyjnym death metalu. Zagrali trochę starszych utworów jak i nowe kompozycje z "Endtime Signals" z ubiegłego roku. Uśmiechnięty Mikael Stanne zagadywał publiczność, która reagowała gorąco mimo zbierającego się deszczu, kołysała się w rytm melodii i czuła każdy dźwięk. Doświadczenie zaprocentowało, podobnie jak w przypadku grupy Apocalyptica, która na niejednym festiwalu już grała, niosąc światu symfoniczną odmianę metalu. Mysticowy set zbudowany został z symfonicznych wersji utworów Metalliki, które publiczność przyjęła bardzo ciepło.
Cenieni nie tylko przez fanów metalu są także Francuzi z grupy Alcest, pionierzy blackgaze. Choć miałam wątpliwości, czy godzina 17 na dużej Park Stage będzie dla klimatu muzyki grupy odpowiednią, udało się tę atmosferę tajemniczości utrzymać. Trochę pomogła w tym pogoda i zbierające się coraz gęściej deszczowe chmury, bo w pełnym słońcu nie byłoby już tak dobrze...
No i jeszcze jeden ważny, nie tylko dla historii polskiej sceny zespół - Vader. Ceniony przez kolejne pokolenia fanów, zawsze spotykający się z szacunkiem i estymą. O nich powiedziano już niemal wszystko, bez nich nie byłoby w naszym kraju ekstremalnego grania. Na Mystic Festivalu w Gdańsku byli już w 2022 roku, na scenie głównej. Tym razem zagrali trochę bardziej kameralnie, na Park Stage, gdzie odegrali w całości album "Litany", obchodzący dwudziestopięciolecie wydania. A jeśli komuś było mało, mógł udać się na wystawę, by zanznajomić się bliżej z zespołowym dziedzictwem.
Sprawna komunikacja to podstawa
Co jest najważniejsze, by dobrze spędzić czas na festiwalu? Oczywiście ulubiona muzyka, ale poza nią jeszcze dwie rzeczy - dostęp do wody pitnej, o którą organizatorzy zadbali podobnie jak w poprzednich latach oraz możliwość sprawnego poruszania się po terenie, czyli logiczne rozmieszczenie scen, stref relaksu, stref gastronomicznych i zapewnienie przestrzeni do schronienia się w razie kłopotów pogodowych. Tych, jak już wiecie, w tym roku nie brakowało, ale na szczęście możliwość schronienia się pod dachem zapewniły przestrzenie B90, Drizzly Grizzly oraz W4, gdzie mieściła się przestrzeń gastronomiczna oraz atrakcje dodatkowe.
![]() |
Dark Tranquillity |
Nowy układ scen nieco rozładował punkty krytyczne, ułatwiając sprawne poruszenie się publiczności po terenie. Choć podczas najbardziej obleganych koncertów na Park Stage jak W.A.S.P. czy Suicidal Tendencies trudno było przedostać się pod inną scenę głównym szlakiem komunikacyjnym, były to jedynie wyjątki.
Przeniesienie Desert Stage z Ulicy Elektryków na plac za halą W4 okazał się strzałem w dziesiątkę. Powiększona, lepiej oświetlona scena była widoczna także z dalszych odległości, pozwalając cieszyć się muzyką większej liczbie fanów i w pełni korzystać z festiwalowej muzycznej oferty. Tradycyjnie już oblegane były sceny Shrine i Sabbath, rozmieszczone odpowiednio w B90 i sąsiadującym Drizzly Grizzly. Tam niezmiennie było gęsto i gorąco także podczas występów gwiazd na głównych scenach. Momentami tak tłoczno, że trudno było złapać oddech, a niekiedy i wejść w ogóle do środka... Dobrze myślicie - koncerty szczególnie tych mniej znanych i mniej oczywistych zespołów okazały się w tym roku tymi najciekawszymi.
![]() |
John Cxnnor |
Kierunek północ - przez bagna Finlandii i tajniki państwa duńskiego
Z roku na rok na Mystic Festival dociera coraz więcej fanów spoza naszego kraju, w tym z północnych rejonów Europy. Tym bardziej miło, że tym razem organizatorzy postanowili przyjrzeć się tym mniej oczywistym rejonom metalowej sceny nieco bliżej - Estonii, Finlandii i Danii. Areny, w których odnalazły się doskonale to przede wszystkim przytulne, zadaszone przestrzenie Shrine i Sabbath Stage
Z Estonii przyjechały dwa świetne zespoły - Interpid i Pridian, z Finlandii oprócz powszechnie znanej Apocalyptiki także wspomniany już Beherit oraz Archgoat, dla których Drizzly Grizzly okazało się za małe (jeśli nie dotarło się na ten koncert na kilkadziesiąt minut przed jego rozpoczęciem, o wejściu do klubu można było zapomnieć!) oraz wybitni Oranssi Pazuzu, których koncert o północy z czwartku na piątek w przestrzeni B90 (Shrine Stage) przyniósł solidną dawkę kwaśnego, psychodelicznego black metalu rodem z fińskich lasów i wciągających w wir zdarzeń jezior i bagien. Absolutnie doskonałego - podczas godzinnego koncertu zabrzmiało wszystko to, co w dyskografii grupy najlepsze - połączenie mrożącego krew w żyłach krzyku z klawiszowym szaleństwem i miażdżącymi gitarowymi partiami.
Dania podczas tegorocznej edycji Mystic Festival zaznaczyła muzycznie swoją obecność bardzo wyraźnie, na finał, w sobotę. Przegląd najciekawszych zespołów tamtejszej sceny odbył się w Drizzly Grizzly. Potężnie zabrzmiał deathcore'owy Cabal, na którego występ niestety dotarłam na chwilę już po czasie przeznaczonym na wykonanie zdjęć oraz obezwładniająca doom'owym mrokiem Katla. Najciekawszym z tego zestawu okazał się dla mnie jednak koncert grupy Møl, zręcznie łączącej black metalowy ciężar z shoegaze'ową melancholią. Choć nie jest to połączenie nowe, bo spopularyzował je choćby występujący też w tym roku Alcest, w wersji prezentowanej przez duńczyków jest piekielnie skuteczne i jeszcze bardziej wyraziste niż u pionierów. Duża w tym zasługa wszechstronnego, charyzmatycznego wokalisty grupy Kima Songa Sternkopfa.
![]() |
Katla |
Tańce w mroku
Tym razem nie brakowało okazji, by potańczyć nie tylko w szalejącym młynie, który rozkręcał się przede wszystkim podczas tych hardcore-punkowych koncertów, na czele z szalonym występem Suicidal Tendencies. Świetnie na finał kolejnych dni sprawdziły się dźwięki bliższe elektronice, oczywiście jak przystało na charakter imprezy w tej mroczniejszej, bardziej industrialnej formie. Każdego z czterech dni fani pulsujących dźwięków mogli znaleźć coś dla siebie. W środowy wieczór doskonały koncert na zamknięcie Shrine Stage dał Combichrist, poruszając do tańca za sprawą idealnej fuzji gotyku, mocy i brzmień industrialnych nawet tych najbardziej zmęczonych uczestników festiwalu. W czwartek okazji do tańca nie brakowało podczas koncertu Perturbatora na finał zmagań na Park Stage. Artysta zagrał na Mystic Festival po raz drugi, dając jeszcze lepsze show niż w 2022 roku.
Absolutnie rewelacyjne były zaś finały dwóch kolejnych dni - piątkowy w wykonaniu The Bug i sobotni, o który zadbał duński projekt John Cxnnor. Za pierwszą z nazw kryje się Kevin Martin, który serwuje utwory gęste i mroczne, choć połamane i pokręcone, to kipiące od emocji. W trzecią festiwalową noc, na potężnej Park Stage zabrzmiały wybornie. Mroku i mocy nie brakowało też podczas koncertu drugiego ze wspomnianych projektów, choć tym razem niepokój wyzierający stopniowo, ale skutecznie z otchłani ustąpił miejsca konkretnym "ciosom w twarz". John Cxnnor to kolektyw bez ograniczeń, oparty na luźnej współpracy muzyków ponad gatunkowymi podziałami.
![]() |
The Bug |
Elektroniczne, taneczne beaty łączą się tu z mocą harcore'u, piekielnym growlem i obezwładniającą energią. Nie inaczej było w Gdańsku, gdzie do "operatorów" klawiszy i elektronicznej perkusji dołączali na kolejne utwory zaproszeni goście. Kto taki? Wszechstronni wokaliści duńskich zespołów, którzy występowali tego dnia na festiwalu na Sabbath Stage, m.in. z grup Mol i Cabal. Efekt był piorunujący - porwał publiczność do szaleństwa i po takim finale nie było już czego zbierać. Toteż koncert Tiamat, który zamykał w sobotni wieczór Park Stage okazał się choć kołyszącym i miłym, to jednak bardzo zachowawczym zwieńczeniem szalonego dnia
Każdego festiwalowego dnia ci najwytrwalsi bawili się podczas setów DJskich w hali W4 do późnych godzin nocnych po zakończeniu koncertów. Tym razem festiwalową czasówkę dopracowano możliwie do perfekcji - koncerty rozpoczynały się po piętnastej, czyli w porze rozsądnej, by dać radę dotrzeć na teren festiwalu na sam start, a kończyły około 1 w nocy, pozostawiając sporą przestrzeń do wypoczynku po intensywnym dniu. Dzięki temu udało się zrównoważyć chwile intensywnego uczestnictwa w koncertach i czas na odpoczynek przed kolejnym dniem.
![]() |
Combichrist |
Nie tylko muzyka na żywo
Mystic Festival to nie tylko muzyka na żywo, to także ogrom atrakcji dodatkowych - nie tylko w postaci bogatej oferty gastronomicznej. Jak co roku przygotowano specjalne strefy, w których można było miło spędzić czas poza koncertami - zrobić zakupy nie tylko na stoiskach z oficjalnym merchem oraz płytami występujących wykonawców, ale też wybrać się na większe łowy w poszukiwaniu ciekawych ubrań, dodatków, upominków czy płyt do przestrzeni w pobliżu głównej sceny. Tam też można było porozmawiać z przedstawicielami organizacji pozarządowych.
Tradycyjnie już była dostępna strefa, w której można było pograć na gitarach, a w czwartkowy wieczór wybrał się do niej sam Andy LaRocque, gitarzysta Kinga Diamonda, z którym można było zamienić kilka słów. Okazji do autografów było zdecydowanie więcej - przez cały festiwal działała strefa Signing Sessions, w hali W4, gdzie płyty fanom podpisywali m.in Apocalyptica, Sepultura, Arthur Brown czy Pentagram.
![]() |
Lider Sepultury podpisuje płyty |
W podziemiach wspomnianej przestrzeni otwarto nową strefę Game Over, You Died, gdzie amatorzy gier komputerowych mogli pograć na zabytkowych konsolach i przypomnieć sobie dawne czasy. Jak można było się spodziewać, cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Działało oczywiście też kino klasy B, o które zadbali organizatorzy pokazów VHS Hell. Przez dwa pierwsze dni festiwalu w nowej strefie odbywały się pokazy wrestlingu. Naturalnie była też wystawa, tym razem dotycząca bogatego dorobku grupy Vader, bez której metalu w Polsce by nie było. Wieczorem ostatniego dnia festiwalu oprowadzał po niej sam lider zespołu, po energetycznym występie grupy na Park Stage.
Ważnym i ciekawym aspektem festiwalowej działalności były panele dyskusyjne, które w zależności od zaproszonych gości odbywały się po polsku lub po angielsku. Miały miejsce w specjalnie wytyczonej przestrzeni na Ulicy Elektryków, gdzie można było rozsiąść się wygodnie na leżakach i posłuchać m.in. organizatorów festiwalu, cenionych dziennikarzy, tour managerów czy też samych artystów. Gospodarze rozmów i goście bardzo ciekawie opowiadali o swojej wymagającej pracy, o blaskach i wyzwaniach jej towarzyszących, tłumaczyli tajniki ekstremalnych wokali czy też zagłębiali się w historię muzyki ekstremalnej. Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. przedstawiciel wytwórni Century Media, trasowi opiekunowie zespołów Behemoth oraz Watain i Alcest, a także artyści: Andreas Kisser z Sepultury, Piotr Wiwczarek z Vadera, Enrico D. Lorenzo z Hideous Divinity.
![]() |
Mystic Talks, panel o tour managerach |
Jedyny taki festiwal
Kolejna edycja Mystic Festivalu zakończyła się sukcesem. W ciągu czterech festiwalowych dni na terenie gdańskiej stoczni wystąpiło ponad dziewięćdziesiąt zespołów, których słuchały tysiące fanów brzmień mrocznych i ciężkich, bawiąc się w najlepsze, spędzając czas z przyjaciółmi i ciesząc się muzyką wspólnie, z szacunkiem do współuczestników.
Kto był najjaśniej świecącą gwiazdą? Czyj koncert pozostanie na długo w pamięci? Tu zdania oczywiście będą podzielone. Z pewnością była to najbardziej równa edycja pod względem wykonawczym, w ramach której trudno wskazać wyraźnego faworyta. Zarówno koncerty na scenie głównej jak i na każdej z mniejszych aren muzycznych zmagań były godne uwagi i zgromadziły liczną grupę odbiorców. Niekiedy te mniej oczywiste wybory okazywały się znacznie ciekawsze od utartych szlaków. Właśnie o to na festiwalach chodzi - by poszukiwać, by odkrywać, by dać się pochłonąć różnym brzmieniom. Nie szufladkować, nie odrzucać, bo coś jest inne, nieoczywiste, bo wymyka się temu, co postrzegane jest powszechnie jako tożsame z danym gatunkiem. Tegoroczna edycja przyniosła wiele cennych emocji i pozostaje się tylko cieszyć, że mamy w Polsce tak piękny festiwal w tak klimatycznym miejscu, tworzony przez ludzi z pasją i zaangażowaniem.
Co dalej? Mamy już oficjalne potwierdzenie, że w przyszłym roku Mystic Festival powróci do Gdańska i odbędzie się w dniach 3-6 czerwca 2026 na terenach stoczniowych. Do sprzedaży trafiły już karnety z puli Blind Bird, zarówno w wersji podstawowej, jak i VIP. Znajdziecie je tutaj: https://tickets.mysticfestival.pl/pl/ Warto nie czekać z zakupem do ostatniej chwili, bo pula wejściówek na wszystkie 4 dni jest ograniczona.
![]() |
Møl |
Festiwalowe galerie koncertowe, w kolejności alfabetycznej :), znajdziecie poniżej:
Absu: https://www.muamart.pl/index.php/absu/
Alcest: https://www.muamart.pl/index.php/alcest-ii/
Blood Fire and Death - Tribute To Bathory: https://www.muamart.pl/index.php/blood-fire-and-death-tribute-to-bathory/
Castle Rat: https://www.muamart.pl/index.php/castle-rat/
Chaotian: https://www.muamart.pl/index.php/chaotian/
Combichrist: https://www.muamart.pl/index.php/combichrist/
Cradle Of Filth: https://www.muamart.pl/index.php/cradle-of-filth-ii/
Dark Tranquillity: https://www.muamart.pl/index.php/dark-tranquillity/
Death Angel: https://www.muamart.pl/index.php/death-angel/
Eagles of Death Metal: https://www.muamart.pl/index.php/eagles-of-death-metal/
![]() |
King Diamond & Andy LaRocque |
Elder: https://www.muamart.pl/index.php/elder/
Exodus: https://www.muamart.pl/index.php/exodus/
Green Lung: https://www.muamart.pl/index.php/green-lung/
Her: https://www.muamart.pl/index.php/her/
Imminence: https://www.muamart.pl/index.php/imminence-ii/
In Flames: https://www.muamart.pl/index.php/in-flames/
Jerry Cantrell: https://www.muamart.pl/index.php/jerry-cantrell/
Jinjer: https://www.muamart.pl/index.php/jinjer-ii/
John Cxnnor: https://www.muamart.pl/index.php/john-cxnnor/
Katla: https://www.muamart.pl/index.php/katla/
King Diamond: https://www.muamart.pl/index.php/king-diamond/
Landmvrks: https://www.muamart.pl/index.php/landmvrks/
Luna Kills: https://www.muamart.pl/index.php/luna-kills/
Mol: https://www.muamart.pl/index.php/mol/
Nile: https://www.muamart.pl/index.php/nile/
Opeth: https://www.muamart.pl/index.php/opeth-ii/
Oranssi Pazuzu: https://www.muamart.pl/index.php/oranssi-pazuzu-2/
Pentagram: https://www.muamart.pl/index.php/pentagram-ii/
Sepultura: https://www.muamart.pl/index.php/sepultura/
SIM: https://www.muamart.pl/index.php/sim/
![]() |
In Flames |
Suicidal Tendencies: https://www.muamart.pl/index.php/suicidal-tendencies/
The Bug: https://www.muamart.pl/index.php/the-bug/
The Kovenant: https://www.muamart.pl/index.php/the-kovenant/
Tiamat: https://www.muamart.pl/index.php/tiamat/
Ufomammut: https://www.muamart.pl/index.php/ufomammut-ii/
Unprocessed: https://www.muamart.pl/index.php/unprocessed/
W.A.S.P.: https://www.muamart.pl/index.php/w-a-s-p/
Witch Club Satan: https://www.muamart.pl/index.php/witch-club-satan/
![]() |
Oranssi Pazuzu |
Jeśli natomiast macie ochotę obejrzeć zdjęcia artystów, którzy wystąpili w tym roku na festiwalu, ale wykonane w nieco innych okolicznościach, zajrzyjcie poniżej:
Apocalyptica: https://www.muamart.pl/index.php/apocalyptica/
Arthur Brown: https://www.muamart.pl/index.php/arthur-brown/
Blindead 23: https://www.muamart.pl/index.php/blindead23-ii/
Drab Majesty: https://www.muamart.pl/index.php/drab-majesty/
I Am Morbid: https://www.muamart.pl/index.php/i-am-morbid/
Opeth: https://www.muamart.pl/index.php/opeth/
Oranssi Pazuzu: https://www.muamart.pl/index.php/oranssi-pazuzu-2/
Pentagram: https://www.muamart.pl/index.php/pentagram/
Thaw: https://www.muamart.pl/index.php/thaw-ii/
Totenmesse: https://www.muamart.pl/index.php/totenmesse/
Ufomammut: https://www.muamart.pl/index.php/ufomammut/
Vader: https://www.muamart.pl/index.php/vader/
![]() |
publiczność podczas paneli dyskusyjnych :) |