Saksofon, elektronika, gitara, bas, perkusja. Jazz, rock, psychodelia i muzyka filmowa. Cztery osoby o różnych muzycznych gustach, które wspólnie kreują muzyczną magię. Na początku w oprawie graficznej tych dźwięków dominowała czerń i biel ("Total Panorama"), następnie przeważyła czerwień ("MOVA"), do której z czasem dołączyły niebieskie i zielone odcienie ("In Three Colours"), a obecnie dialog toczą kolory najcenniejszych kruszców.
Nene Heroine to zespół, który postrzega muzykę przez pryzmat barw i zdecydowanie jeden z najciekawszych i najbardziej nietuzinkowych składów na rodzimej scenie alternatywnej. Trójmiejska grupa wraca z nową, doskonałą płytą "4", na której otwiera nowy rozdział, namalowany w barwach złota i srebra.
Tuż przed początkiem trasy "Monsters Of Jazz" Peter Stanley Chester opowiedział mi nie tylko o nowej muzyce i nowej identyfikacji wizualnej zespołu. Rozmawialiśmy o emocjach, o roli wspomnianych barw, o kulturze Japonii, o planach na zimę i o koncertowych wyzwaniach, które czekają go w najbliższych tygodniach.
Między Uchem A Mózgiem: Jest takie powiedzenie - mowa jest srebrem, a milczenie złotem – jak myślisz, czy obie te barwy są w stanie swobodnie istnieć obok siebie? Czy da się je połączyć ze sobą, zrównoważyć?
Peter Stanley Chester: Im jestem starszy, tym bardziej cenię sobie milczenie. Jedno bez drugiego tak naprawdę nie może istnieć, ta sceneria jest z góry przypisana do dwóch skrajnych emocji. To trochę jak dzień i noc - są przeciwstawne, ale nie mogą bez siebie funkcjonować.
MUAM: Masz całkowitą rację. Wiesz dlaczego o to zapytałam, prawda? Łączy się to wszystko z płytą „4”, którą definiują te barwy.
Peter: Domyśliłem się już na samym początku. Tworząc ten materiał nie myśleliśmy o tym w tak dosłowny sposób z pewnością. Te przeciwności kolorystyczne były przede wszystkim wynikiem samego procesu powstawania albumu. Były to starannie przemyślane decyzje, z drugiej zaś strony staraliśmy się chwytać moc chwili, nie wchodzić zbyt głęboko w przysłowiowy „boski plan”, lecz pozwolić tej energii swobodnie przepływać i zobaczyć, co wydarzy się po drodze.
MUAM: „Złoto i srebro” to tytuł jednego z opowiadań pochodzącego z Tokio pisarza Junishiro Tanizakiego. Czy było ono inspiracją do powstania tej płyty, a przynajmniej dwóch utworów na niej zawartych – „Tokyo” i „Gold & Silver”?
Peter: Było zupełnie odwrotnie. Pomysł na teledysk do „Tokyo” powstał w momencie, gdy sama muzyka była już nagrana. Połączenie cytatów z opowiadania z muzyką i stworzenie krótkometrażowego filmu z historią zawartą w czterech aktach zaproponował nam reżyser Maciej Aleksander Bierut. Pomysł bardzo nam się spodobał i okazał się bardzo tożsamy z tym, jak czujemy te dźwięki. Tym samym powstały dwie wersje tego utworu – na płycie można usłyszeć samą muzykę bez prozy.
Peter: To prawda, ta zbieżność nazwisk bardzo rzuca się w oczy. Praca nad całością ułożyła się bardzo naturalnie. Współpracujemy na co dzień z dość wąskim gronem osób i są to osoby, które czują to, co robimy i wierzą w potencjał naszych wspólnych działań. Dlatego ta współpraca przebiega bardzo naturalnie. Tak też jest z naszym grafikiem Patrykiem Hardziejem, którego traktujemy jak kolejnego członka zespołu, czy Kubą Alkiewiczem, naszym realizatorem. Osoby, które są blisko zespołu zazwyczaj zostają z nami na długo - znamy się dobrze, dzięki czemu możemy realizować ciekawe projekty i podejmować nowe wyzwania.
MUAM: Z Patrykiem stworzyliście dla Nene Heroine nową identyfikację wizualną – Wasze twarze zdobią cztery maski o różnych kształtach, nawiązujące do czterech żywiołów – ognia, wody, powietrza i ziemi. Każdy z Was jest odzwierciedleniem innego żywiołu. Opowiedz proszę więcej o tym pomyśle.
Peter: Występujemy w Nene Heroine używając pseudonimów i mając na uwadze to, w jaki sposób powstawała nowa płyta – z dala od cywilizacji, w środku lasu, w domku, w zamknięciu i w stanie odizolowania od bodźców zewnętrznych – mieliśmy poczucie tej pierwotności w trakcie tworzenia. Podział symboli był naturalny, każdy wiedział dobrze, który kształt i żywioł do niego pasuje, ale jednocześnie staraliśmy się stworzyć całość.
Wyczuwaliśmy silną synergię między nami i tę jedność, dzięki której cztery różne osoby potrafiły podążać za wspólnym pomysłem, wspólnie eksperymentować i poszukiwać nowych brzmień. Zależało nam na tym, by przełożyć energię koncertową na krążek, począwszy od starannie dopracowanego brzmienia, po formę utworów i ich charakter. Wszystko się przenika.
Chcieliśmy też dołożyć kolejny element układanki do naszej koncertowej odsłony. Kiedyś graliśmy z lampkami przytwierdzonymi do ubrań na zadymionej scenie, co było ciekawym doświadczeniem. Postanowiliśmy pójść o krok dalej. Zobaczymy, jak będzie nam się grało w tych maskach, ale z pewnością będą elementem koncertu!
MUAM: Gra w masce jest sporym wyzwaniem. Obserwowałam zmagania muzyków z taką formą scenicznej prezencji wielokrotnie na koncertach metalowych, miałam przyjemność też o tych pomysłach porozmawiać. Artyści często podkreślają, że to na początku jest dość trudne, bo oddycha się w inny sposób i trzeba się przyzwyczaić do stroju, oswoić z formą, ale jest to bardzo ciekawe doświadczenie.
Peter: mamy kilka pomysłów, jak to wykorzystać, żeby było to ciekawe zarówno dla publiczności jak i dla nas – na pewno ten pomysł będzie się w trakcie występów rozwijać i zmieniać. Każdy koncert będzie nieco inny.
Proces produkcji takich masek jest dość skomplikowany – wspomagaliśmy się pracą trójmiejskiego artysty, Zulu Kukiego, który specjalizuje się w tworzeniu futurystycznych elementów uzyskiwanych przy pomocy drukarki 3D. Zeskanowaliśmy twarze, zostały wydrukowane, a Patryk Hardziej analogowo dodawał im charakteru, umieszczając je w formie symboli. Każdy etap był czasochłonny i bardzo ciekawy.
MUAM: Wspomniałeś, że nagrywaliście z dala od codziennych rozpraszaczy. Miało to na pewno bardzo korzystny wpływ na zawartość albumu, bo poświęciliście jej sto procent uwagi, ale takie oderwanie pozwala na dogłębną refleksję. Jak ważna jest dla Was ta relacja z naturą i ucieczka od codzienności?
Peter: Jest bardzo ważna. Wyjazd do neutralnego miejsca i nie wracanie na noc do domu, pozostanie na stałe w otoczeniu energii, która powstała w ciągu dnia podczas wspólnie spędzonego czasu daje przestrzeń dla siebie i spojrzenie na to, co tu i teraz. Na to, co jest w danej chwili najważniejsze.
MUAM: Masz jeszcze solowy projekt, prawda? Nieco bardziej elektroniczny.
Peter: W tym roku wydałem pierwszy solowy album, który zrealizowałem w całości w domowym studiu. Postanowiłem zacząć nowy rozdział, który potraktuję jako rozwój osobisty. Dzięki temu za każdym razem będę mógł zrobić inny album od poprzedniego. „PE” jest takim początkiem, punktem wyjścia.
Album PE dostępny jest tu: https://sonarrecords.bandcamp.com/album/pe
MUAM: Zarówno na „PE” jak i w twórczości Nene Heroine są wyraźnie zaznaczone elementy japońskie. O części już wspomnieliśmy. Czujesz silną więź z japońską kulturą i sztuką?
Peter: Mentalnie Japonia jest mi bardzo bliska. Mieliśmy to szczęście wyjechać z Hinode Tapes na zimową trasę koncertową po Japonii. Graliśmy w bardzo undergroundowych miejscach, mieliśmy okazję przyjrzeć się z bliska tej niszowej scenie i to było niesamowite doświadczenie. Japonia jest wspaniała pod wieloma względami – jedzenia, porządku, kultury. To miejsce, z którego inspiracje można czerpać garściami. Warto zdecydowanie się tam wybrać, nawet tak po prostu na wycieczkę!
MUAM: Nie wątpię, nie miałam jeszcze okazji, ale to jedno z moich marzeń. Mnie osobiście zachwyca też japońska literatura, sporo czytałam już różnych książek wielu autorów, nie tylko Murakamiego, ale też np. Osamu Dazai, Kanae Minato, Asako Yuzuki, Sayaki Muraty. Tanizakiego jeszcze nie czytałam, ale sięgnę po tę twórczoś na pewno. Zacznę od opowiadania Gold & Silver!
Peter: Myślę, że znajdziesz tam sporo fajnych rzeczy 😊
MUAM: Te cytaty zawarte w „Tokyo” bardzo do mnie przemówiły. Te rozważania na temat talentu i geniuszu i tego jak wygląda proces twórczy. Jak postrzegasz te zmagania?
Peter: Dla mnie osobiście proces twórczy jest najważniejszy, najbardziej pociągający. Właśnie wtedy dzieje się magia. Po wydaniu albumu tego rodzaju energia umyka, dzielenie się muzyką z innymi ludźmi sprawia, że przestaje być ona taka osobista, ale wraz z tą zmianą rodzi się inna energia. Ten proces jest zazwyczaj fascynujący.
MUAM: Na „4” otwieracie muzycznie nowy rozdział. To inna historia, stylistyczny krok do przodu …
Peter: Zdecydowanie, też tak to odczuwam. Każda z naszych płyt była inaczej nagrywana. Zawsze jednak dbaliśmy o brzmienie. Cieszę się, że słychać, że to jesteśmy my, ale zrobiliśmy też krok w inną stronę do przodu.
![]() |
MUAM: A jak się czujecie między sobą w zespole po tych kilku latach?
Peter: Bardzo dobrze, mamy już wypracowany system funkcjonowania. Gdy wspólnie stoimy na scenie to już nie ma żadnych pytań - to jest magiczny czas. Możemy się długo nie widzieć, w naszym życiu różne rzeczy mogą się dziać, ale jak już jesteśmy na scenie i zaczynamy grać muzykę, zawsze jest to jedność i wspólna artystyczna wypowiedź, wspólny przekaz.
Peter: Każdy z nas słucha trochę innych rzeczy, ale każdy też sięgał po muzykę gitarową w różnych okresach życia. To brzmienie prawdopodobnie jest naturalnym wynikiem tego, że gramy na tych konkretnych instrumentach. To pozwoliło nam wyrażać się muzycznie w tym języku, poprzez mocne brzmienie, brudne riffy czy wręcz przeciwnie – piękne melodie, które uruchamiają w głowie masę wspomnień lub przywołują konkretny nastrój. To wynik czasu, który wspólnie spędziliśmy, połączenia różnych doświadczeń.
MUAM: A czego Ty słuchasz w wolnych chwilach?
Peter: Ostatnio niewiele poza autorską twórczością, którą intensywnie dopracowywałem, miksowałem, poprawiałem w ostatnich tygodniach. Mam w kolekcji sporo winyli z japońskim ambientem, sięgam też po muzykę alternatywną, np. Tame Impala, The Red Lips, Jamesa Blake’a. Zazwyczaj kieruję się w swoich wyborach brzmieniem. Gdy jakieś bardzo mnie wciągnie, często do niego wracam…
MUAM: Ale Davida Bowiego chyba wszyscy lubicie?
Peter: Tak, każdy z nas słucha jego utworów! Wiesz, utwór „Bowie” miał właśnie taki tytuł roboczy – gdy go tworzyliśmy melodie skojarzyły nam się z twórczością Davida i ten tytuł został do dnia dzisiejszego.
MUAM: Jest faktycznie mocno piosenkowy. I fajnie pasuje do całej historii zawartej na „4”.
Peter: Nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Mamy już plany na kolejne działania w ramach Nene Heroine. Na nadchodzącą zimę. Będziemy tworzyć muzykę do filmu, który ukaże się w przyszłym roku. To będzie zupełnie nowe doświadczenie i próba poszukiwania nowego koloru w zespole. Fajnie byłoby zagrać trasę z tą muzyką filmową. To kolejna przestrzeń dla nowych pomysłów.
MUAM: Wspaniale! Cieszę się, że spełnia się Wasze kinowe marzenie! A myśleliście o zagraniu muzyki na żywo do filmu?
Peter: Taka improwizacja to zawsze świetna zabawa, ale lubimy też trochę podłubać przy kompozycjach i prowadzić utwory w konkretnym kierunku. Gdy spotykamy się, dużo improwizujemy. Wtedy pojawiają się pomysły, które układają się w utwory i zostają z nami na dłużej.
MUAM: Dzięki piękne za Twój czas, nie trzymam Cię dłużej, bo masz na pewno jeszcze mnóstwo pracy. Powodzenia na trasie! Trzymaj się i do zobaczenia!
Peter: Będę za moment uciekał na próbę, ale bardzo miło się rozmawiało. Dobrego dnia!
Albumu "4" posłuchacie tu: https://neneheroine.bandcamp.com/album/4
W wersji fizycznej album ukaże się 24 października 2025 i można go zamówić właśnie na Bandcampie.
W piątek 17 października w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim odbędzie się specjalna premiera płyty "4". Bilety na to wydarzenie są tu: https://teatrszekspirowski.pl/event/nene-heroine/#bilety
Okazja do koncertowych spotkań z tą muzyką nadarzy się także w ramach trasy "Monsters Of Jazz", w ramach której Nene Heroine towarzyszą grupie Pink Freud. Bilety: https://www.eventim.pl/eventseries/monsters-of-jazz-tour-2025-3918259/