Gdyby każdy z polskich artystów tak rozpieszczał swoich fanów jak Mariusz Duda, rodzima branża muzyczna stałaby się jedną z najsilniejszych na świecie. Brzmi to jak banał, ale prawdą jest, że wiecznie zapracowany i pełen kreatywnych pomysłów wokalista i kompozytor średnio raz w roku obdarowuje słuchaczy nowym wydawnictwem na najwyższym światowym poziomie, prezentując nietuzinkowe podejście do procesu komponowania. Nieco ponad pół roku po październikowym “Fractured” stanowiącym dokumentację osobistych przeżyć artysty związanych z życiowymi ciosami, które dotknęły go w 2016 roku, o czym pisałam już w recenzji płyty, artysta przygotował suplement do wydawnictwa, zawierający trzydzieści sześć minut premierowego materiału, nawiązującego tematycznie do piątego albumu Lunatic Soul.
Sam autor jak zwykle bardzo
treściwie wypowiedział się o nowej płycie: "To bardzo niespodziewane i
spontaniczne wydawnictwo. Początkowo myślałem tylko o wydaniu maksisingla "A Thousand Shards of Heaven" z kilkoma dodatkowymi utworami, ale tak ładnie mi się to
wszystko rozrastało w studiu, że skończyło się na ponad trzydziestu sześciu
minutach zupełnie nowych dźwięków. Wyszła z tego naprawdę bardzo interesująca
płyta. Dzięki "Under The Fragmented Sky" - ostatni czerwony album nabierze pełniejszego wyrazu, a
cała dyskografia Lunatic Soul zyska kolejną odsłonę moich muzycznych
fascynacji, od początku zawieszonych gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią".
Osiem nowych “lunatycznych”
propozycji tworzy przepiękną całość, w której przeważają tematy instrumentalne.
Znaczna część z nich powstała podczas sesji nagraniowej "Fractured",
jednakże ostateczne dopieszczenie utworów miało miejsce pomiędzy grudniem 2017
a lutym 2018, tuż przed rozpoczęciem nagrań nowego dzieła Riverside, jak zawsze
w Serakos Studio. Według artysty nowe wydawnictwo jest nietypowe i inne niż wszystko to, co stworzył
dotychczas, lecz jednocześnie "dużo bliższe
klimatom znanym z poprzednich płyt" niż "Fractured", który
przecierał wcześniej nieodkryte, odważne muzyczne szlaki.
Solowy projekt wokalisty i
kompozytora Riverside obchodzi w 2018 roku jubileusz dziesięciolecia
działalności. Wydawnictwo stanowi w pewnym sensie podsumowanie tego okresu. "Under
The Fragmented Sky" to dokumentacja technicznych i kompozytorskich
umiejętności Mariusza, który zdecydowaną większość partii zagrał sam,
wykorzystując nie tylko ukochany bas, lecz także gitarę akustyczną, klawisze
oraz instrumenty rytmiczne i perkusyjne. Tylko w jednej kompozycji udziela się
Wawrzyniec Dramowicz, który jak zawsze swoją grą na perkusji doskonale dopełnił
artystyczną wizję Dudy. Nie sposób nie wspomnieć także o eksperymentach
wokalnych, które dodają muzyce klimatu. Regularny tekst pojawia się tylko w
dwóch utworach z ośmiu – w pozostałych na tle bardzo subtelnej elektroniki słyszymy
głównie pełne emocji wokalizy, fantastycznie wpasowujące się w
nostalgiczno-refleksyjną atmosferę całości. Warto także dodać, że za szatę
graficzną wydawnictwa odpowiedzialny jest Jarek Kubicki, autor okładki
"Breaking Habits" projektu Meller Gołyźniak Duda.
Nowa muzyka Dudy jest bardzo
nastrojowa, wyciszona, wręcz intymna. Ma filmowy potencjał. Składa w całość
wszystko to, co na poprzednim albumie "rozpadło się na kawałki". Opowieść
rozpoczyna się marzycielskim, podniebnym lotem… Słuchacz ma wrażenie, że bohater
spogląda na otoczenie w lotu ptaka. To metafora osobistych odczuć autora –
Mariusz dystansuje się od wydarzeń, które miały miejsce w 2016 roku. Połamane
dźwięki nie są już tak ostre jak na "Fractured" - melodia płynie
lekko, nostalgicznie, nastrojowo. Zapętlony gitarowy motyw przeplata się z
delikatnym pulsem elektroniki, na tle którego wybrzmiewa lekka jak piórko wokaliza.
Klawiszowe eksperymenty
towarzyszą całemu albumowi. W "Trials", narastający elektroniczne
dźwięki i powtarzana jak mantra, zapętlona fraza "I try so hard to
pretend" wprowadzają słuchacza w trans. Nawiązuje ona do walki, która
toczy się w głowie bohatera, próbującego zaakceptować rzeczywistość. To najbardziej
mroczny fragment albumu, budzący skojarzenia z twórczością Archive, a także
elektronicznymi pomysłami młodego amerykańskiego producenta, Nicolasa Jaara.
Jednak tak naprawdę słychać tu przede wszystkim charakterystyczny styl Lunatic
Soul. Gdy napięcie osiąga punkt
kulminacyjny, utwór eksploduje emocjonalną gitarową partią, a następnie płynnie
przechodzi w akustyczną, półtoraminutową miniaturkę.
"Sorrow" jest subtelnym
wyciszeniem i wprowadzeniem do kompozycji tytułowej, w której na tle gitary akustycznej
w pełnej okazałości błyszczy głęboki głos Mariusza, snujący opowieść o znaczeniu
wsparcia bliskich w zmaganiu się z traumatycznymi przeżyciami. W drugiej
minucie do gitary dołączają klawisze. Jest to kompozycja przepięknie
nawiązująca do pierwszego lunatycznego dyptyku. Szczególnie w pamięci zapada
śpiew na głosy oraz zjawiskowo piękna, wyciszająca wokaliza wieńcząca utwór.
"Shadows" jest jak
spacer w ciemności - niezwykle ekscytujący, lecz jednocześnie budzący lęk. Tajemnicze,
przestrzenne eksperymentalne brzmienie klawiszy spotyka tu orientalne rytmy
gitary akustycznej oraz dodającą mroku kompozycji partię basu. To jeden z
najmocniejszych punktów albumu.
Bliskowschodniego brzmienia
gitary i instrumentów rytmicznych nie brakuje także w szóstej, w pełni
instrumentalnej kompozycji, wspaniale nawiązującej do lunatycznych początków. "The
Art Of Repairing" jest metaforą składania w całość
"potłuczonego" życia. Pofragmentowane klawiszowe dźwięki łączą się ze
sobą w hipnotyzującą, kołyszącą melodię, graną na gitarze basowej. Taneczny
motyw jest muzyczną kontynuacją pomysłów z "Fractured". Niespełna
osiem minut transowego tańca dopełniają także ciekawe eksperymenty wokalne.
Minialbum wieńczy
"Untamed", drugi fragment z tekstem. To prawdopodobnie najbardziej optymistyczny
utwór z repertuaru Lunatic Soul, pełen uśmiechu i nadziei. To wyraz
zwycięskiego zakończenia walki z życiowymi trudnościami. Ciepły głos Mariusza
wspaniale brzmi na tle gitarowej rytmiki wspartej fortepianową melodią oraz
idealnie pasującą do całości partią perkusji w wykonaniu Wawrzyńca Dramowicza. To
doskonałe zakończenie przepięknej płyty, filmowy "happy end", analogiczny do "Found" Riverside.
W twórczości Mariusza Dudy jest mnóstwo
symboliki. Nic tu nie jest przypadkowe. W związku z tym, że “Under The
Fragmented Sky” to wydawnictwo dodatkowe, po raz pierwszy na okładce nie pojawiło
się słynne logo LS. Mariusz upodobał sobie trylogie. Dwie ukazały się pod
szyldem Riverside. “Reality Dream” zawierająca trzy pierwsze płyty zespołu to opowieść o człowieku, cykl kolejnych
trzech wydawnictw nazwano natomiast nieoficjalnie “trylogią tłumu”.
W przypadku Lunatic Soul jest podobnie - sześć pełnych albumów ma składać się na "Cykl Życia i Śmierci". Znamy na razie cztery odsłony tej historii. Co więcej, artysta przewidział także uzupełnienia do długogrających muzycznych rozdziałów. Biało-czarny dyptyk dopełniło szare “Impressions”, a kolejne dwa albumy, z których znamy obecnie ten czerwony wzbogaci opisywana EPka. Jeszcze jedna płyta ma dopełnić krąg, stać się fabularną poprzedniczką "Walking On A Flashlight Beam" i ostatecznie zamknąć opowieść rozpoczętą na “czarnym” debiucie w pętlę. Jednak co tak naprawdę będzie dalej, wie na razie jedynie sam artysta, którego muzyczna kreatywność nie zna granic… Zachęcam do zapoznania się z przygotowanym przez artystę schematem, który powinien ostatecznie uporządkować chronologię.
W przypadku Lunatic Soul jest podobnie - sześć pełnych albumów ma składać się na "Cykl Życia i Śmierci". Znamy na razie cztery odsłony tej historii. Co więcej, artysta przewidział także uzupełnienia do długogrających muzycznych rozdziałów. Biało-czarny dyptyk dopełniło szare “Impressions”, a kolejne dwa albumy, z których znamy obecnie ten czerwony wzbogaci opisywana EPka. Jeszcze jedna płyta ma dopełnić krąg, stać się fabularną poprzedniczką "Walking On A Flashlight Beam" i ostatecznie zamknąć opowieść rozpoczętą na “czarnym” debiucie w pętlę. Jednak co tak naprawdę będzie dalej, wie na razie jedynie sam artysta, którego muzyczna kreatywność nie zna granic… Zachęcam do zapoznania się z przygotowanym przez artystę schematem, który powinien ostatecznie uporządkować chronologię.