Dziesięciolecie to niezależnie od dziedziny niepowtarzalne chwile do świętowania. W branży muzycznej zwykle dotyczą one rocznic założenia zespołów, które z tej okazji organizują wyjątkowe koncerty dla swoich fanów i dzielą się z nimi pamiątkowymi wydawnictwami. Nieco inaczej taki jubileusz postanowił uczcić zespół Blindead, który zagrał dwa retrospektywne koncerty na dziesięciolecie wydania przełomowego drugiego pełnowymiarowego albumu “Autoscopia. Murder In Phases”.
Okazja była tym bardziej
wyjątkowa, że była to prawdopodobnie jedyna szansa usłyszenia i zobaczenia
zespołu w oryginalnym, sześcioosobowym składzie. Informacja o planowanych
koncertach w warszawskiej Progresji i gdańskim B90 ukazała się krótko po ogłoszeniu
przez gitarzystę Mateusza Śmierzchalskiego (Havoc), klawiszowca Bartosza Hervy i
perkusistę Konrada Ciesielskiego, że współpracę z Blindead zakończyli
gitarzysta i współzałożyciel Marek Zieliński oraz wokalista Piotr Pieza, który
w 2016 roku zastąpił w tej roli Patryka Zwolińskiego.
„Autoscopia” to koncepcyjna opowieść o mrocznej stronie ludzkiej duszy, której
autorem jest Zwoliński, odpowiadający zarówno za warstwę wokalną płyty, jak
również sam pomysł i tekstowy przekaz. To droga człowieka do morderstwa,
przestawiająca jego emocjonalne rozterki, podzielona na siedem kompozycji ujętych
w cztery fazy, trwające w sumie sześćdziesiąt minut.
Wykonanie rocznicowego albumu stanowiło
centralną część występu zespołu. Spowita niebieskim, lodowatym światłem scena, półmrok,
lodowate spojrzenia muzyków, wyświetlające się na bocznych telebimach tytuły
kompozycji, przeszywający do szpiku kości growl wokalisty, perkusyjne galopady
i przytłaczające ściany gitar stworzyły niezwykłą, wywołującą ciarki na plecach
atmosferę. Dodatkowo każdy z kolejno wykonanych utworów poprzedzał opis
wewnętrznej walki bohatera i prób zmierzenia się z samym sobą.
Zespół skupił się przede
wszystkim na jak najwierniejszym odwzorowaniu albumowego misterium, w wyniku
czego praktycznie nie było kontaktu między muzykami a publicznością. Nie
przeszkodziło to jednak fanom w entuzjastycznych reakcjach. Wielu słuchaczy
dało się ponieść emocjom i uwolniło często na co dzień skrywane skłonności nie
tylko do żywiołowego machania głowami, lecz także agresywnego tańca w mosh-picie.
Zwoliński podziękował wszystkim obecnym za przybycie i wieloletnie wsparcie zespołu
dopiero po zakończeniu bisów, wśród których znalazły się kompozycje z EPki
"Impulse" oraz fragmentem doskonałego albumu "Affliction",
jednocześnie ważąc słowa i nie chcąc przedłużać i zaprosił fanów na afterparty
do pobliskiego Wydziału Remontowego.
Warto dodać także, że w
koncertowym sklepiku była możliwość zakupu przepięknie wydanej reedycji
rocznicowego albumu na CD i winylu oraz koszulek i innych albumów zespołu. Znalazły
się tam także płyty i gadżety supportujących zespołów - oleśnickiej Entropii
oraz warszawskiego Weedpecker. Obie grupy zaprezentowały się podczas swoich
czterdziestopięciominutowych setów świetnie, udowadniając, że mimo stosunkowo
niedługiego stażu scenicznego, mają już bardzo dużo muzycznie do powiedzenia.
Zanurzone w post-metalowym mroku
z dodatkiem elektroniki kilkunastominutowe, oparte na hipnotyzujących
zapętleniach kompozycje Entropii bardzo dobrze wpasowały się w
post-apokaliptyczny klimat wieczoru. Mroczna muzyka zespołu zabrzmiała jeszcze
lepiej niż podczas kwietniowego występu u boku Batushki i Obscure Sphinx.
Przeciwwagą dla chłodu i transu był zaś pełen nieskrępowanej radości i energii koncert
stoner-rockowego Weedpecker. Czterej muzycy przenieśli publiczność w świat
psychodelii i space rocka, wypełnionego chwytliwymi gitarowymi riffami, momentami
przywodzącymi na myśl dokonania Deep Purple i Led Zeppelin. Mimo stylistycznej odmienności od muzycznego
głównego nurtu tego wieczoru był to strzał w dziesiątkę.
Tym razem nie będzie zdjęć - zespół Blindead poprosił o to, aby nie dokumentować przebiegu wydarzeń na scenie. Zdjęcie początkowe to ilustracja okładki reedycji rocznicowego albumu autorstwa Joanny Kucharskiej.