Samowystarczalni artyści komponujący niebanalną muzykę, piszący teksty
do swoich utworów i samodzielnie je nagrywający zawsze budzili mój podziw i
najwyższy szacunek. Przykładem takiej muzycznej Zosi-Samosi jest Norweżka Kathrine
Shepard, występująca pod pseudonimem Sylvaine. Multiinstrumentalistka,
wokalistka, kompozytorka, producentka i inżynier dźwięku podzieliła się właśnie
ze słuchaczami swoim trzecim długogrającym albumem.
Sylvaine jest przykładem
artystki, która od dawna wiedziała do czego dąży i czym chciałaby zajmować się
w życiu. Nie mogąc żyć bez słuchania muzyki i tworzenia własnych kompozycji zdecydowała
się na działalność w branży. Po wielu latach współpracy z różnymi artystami i
studiowania muzyki postanowiła rozpocząć pięć lat temu działalność solową, aby
zyskać swobodę wyrazu i pełnię twórczej wolności. Podobnie jak Crippled Black Phoenix oraz Foscor powierzyła dystrybucję swoich dokonań amerykańsko-francuskiej
niezależnej wytwórni Season Of Mist.
Twórczość Norweżki jest niczym
zderzenie dwóch światów - intymnego - wewnętrznego i wypełnionego chaosem
zewnętrznego. Piękno i subtelność spotykają tu wszechogarniający niepokój i
mrok, delikatność kontrastuje z szorstkością, światło z ciemnością, duchowość z
cielesnością, wyciszenie z energią, a to, co osobiste napotyka na drodze to, co
powszechnie dostępne. Nie inaczej jest na trzecim albumie artystki, który jest
dla niej osobistym oczyszczeniem.
Podczas odsłuchu "Atoms
Aligned, Coming Undone" słuchacz doświadcza skrajnych emocji i zostaje
wciągnięty w pasjonującą opowieść, pełną tajemniczości, melancholii, a zarazem
nieposkromionej, dzikiej energii. Nastrojowe, delikatne wokalizy kontrastują z
charakterystycznymi dla black metalu growlami i krzykami, dzięki czemu granice
między gatunkami zostają zatarte. Post rockowe gitarowo-perkusyjne ściany
dźwięku, galopady i gęste sekwencje instrumentalne toczą walkę z wręcz dream -
popowymi, skłaniającymi do refleksji ulotnymi melodiami.
Album wypełnia sześć łączących
się ze sobą kompozycji, przywodzących na myśl dokonania Alcest i Deafheaven.
Szczególnie trafnym zdaje się być pierwsze ze skojarzeń, gdyż Sylvaine
nagrywała płytę we Francji, współpracując z liderem duetu, Stéphane Paut'em, bardziej znanym pod pseudonimem Neige,
który wspomógł ją wokalnie oraz w kilku perkusyjnych partiach. Na bębnach
zagrał także ojciec Kathrine, Stephen Shepard, który wspierał córkę także na
dwóch poprzednich albumach. Sylvaine zagrała natomiast na wszystkich
pozostałych instrumentach, włączając w to gitary, bas i klawisze.
Artystka, jak sama przyznaje
pragnie swoją twórczością poruszać ludzkie dusze i wzbudzać emocje, zwracając
uwagę na ważne zagadnienia. Tym razem między dźwiękami postanowiła wyrazić swój
niepokój dotyczący kondycji współczesnego świata oraz
destrukcyjnej działalności ludzkości, niszczącej otaczające środowisko,
relacje międzyludzkie oraz to, co zostało wypracowane przez przodków.
Podkreśla też, że jest to płyta o zniewoleniu człowieka, który w
pędzącym przed siebie świecie wciąż czegoś pragnie, nie wiedząc ostatecznie
czego oczekuje i dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Porównuje go do ćmy
lecącej w kierunku światła i ślepo zmierzającej do samozagłady.
Dualistyczny charakter albumu
dopełnia także jego oprawa graficzna. Okładka płyty, przedstawiająca bryły
przypominające poszarpane wybrzeża norweskich fjordów - pięknych, a zarazem
niebezpiecznych, utrzymana jest w tonacji szarości, gdzie odcienie bieli zderzają
się z czernią. Warto przyjrzeć się jej dokładniej, aby docenić precyzję i
kunszt jej wykonania.
7,5/10
Posłuchaj albumu: Sylvaine - Atoms Aligned, Coming Undone